piątek, 5 grudnia 2014

Od Terror'a - Konkurs

Było chłodne południe.Szedłem przed siebie zauważając,że im jestem dalej,tym jest zimniej.W końcu drzewa spowił śnieg i lód.
-Dziwne.-Przeszedłem obok jakiegoś głazu,był ogromny.Przyśpieszyłem.Nagle usłyszałem szelest w śniegu.Obróciłem się-głazu już nie było.Ujrzałem pustkowie,nie było nawet ptaków,czy drzew.Zacząłem truchtać.Otaczało mnie wielkie zimowe pustkowie
Nie wiem dlaczego się obróciłem.Tak chyba sam z siebie.Wtedy go zobaczyłem.
-Gdzie jestem?-Spytałem.
-W Wiecznej Krainie.Choć,opowiem ci wszystko po drodze-. Chwilę nawijał o jakimś tam Rudolfie,elfach...
-No!Już jesteśmy!Poczekaj chwilę Terrorku.-Powiedział.
-Czy my się znamy?Kim jesteś?-Spytałem zdziwiony.
-Powinienem od tego zacząć.Nazywam się Mikołaj.Tak,znamy się.Co roku podglądam ciebie przez moją kryształową kulę.Pomożesz mi w czymś?-Spytał.
-To zależy...-Nie wiedziałem co o tym sądzić.Mówi,że jest Mikołajem?Nie wiem,czy mu wierzę.
-Dobrze.-Odpowiedział.Otworzył jakieś drzwiczki od małej chatki.Wszedłem do środka.
-WOW!Ale tu fajnie!-Powiedziałem.
-Nie do końca...-Powiedział.Usłyszałem pisk.Wtedy zobaczyłem jakąś zjawę i dwa malutkie wilki uciekające przed nią.Gdy mnie ujrzała,znikła.
-Kto to był?-Spytałem.
-Zła czarownica.-Odpowiedział zawstydzony.Wtedy 2 wilki podeszły do nas.
-Jeśli jej nie wypędzisz,odejdziemy!Tobie radziłbym to samo.-Powiedział jeden z nich..
-To było do mnie?-Spytałem zdezorientowany.
-A niby do kogo?-Spytał wkurzony.Obaj rzucili czapkami na ziemię i odbiegli.
-O co chodzi?-Spytałem.
-Kilka razy na dzień przychodzi tu ta zjawa,którą przed chwilą widziałeś.Straszy te elfy,a one robią strajk.Do tego niszczy prezenty i wypuściła Rudolfa.To jest przywódca reniferów.Przez to one pobiegły za nim.Pomożesz?-Spytał bezradnie.
-No dobra.-Powiedziałem.-Eeeeeeeeej!-Krzyknąłem tak głośno,jak tylko mogłem.
-Jutro Gwiazdka,tak?-Spytałem się ich.
-Noooo.-Powiedziały tylko pojedyncze głosy.
-Nie słyszę!-Pomógł mi Mikołaj.
-Taaaaaaaaaaaaak!!!-Wrzasnęły elfy.
-Nie poddawajcie się!Jutro jest ogromne święto dla wilków!Ile szczeniaków czeka na te prezenty!-Mówiłem.
-Tyle,że ta czarownica nam je niszczy!-Wrzasnęły malutkie wilki.
-Wiem,dlatego ją zgładzimy!Maci jej dość!?Zniszczcie ją!Nie ma czasu na strajk!-Wrzasnąłem.Po tym niektóre elfy zaczęły robić prezenty.Po krótkiej zachęcie cała reszta już pracowała.Wtedy zjawiła się ta zjawa.Walnąłem ją jakąś zabawką.Padła na ziemię.
-Ta zjawa jest chyba z waty!-Krzyknąłem i wszyscy buchnęli śmiechem.Mikołaj wziął ją na plecy i znikł.Pobiegłem szukać reniferów.Nigdzie ich nie było widać.Nagle zobaczyłem.
-No nie!-Krzyknąłem,a echo odbijało się od choinek.Przede mną stało stado białych reniferów.
-To dlatego nie było was widać.-Tłumaczyłem.Poszedłem do elfów.-To czas na mnie!-Powiedziałem i pokazałem im Rudolfa i resztę.Wtedy wszystko zaczęło wirować.Otworzyłem oczy i byłem w mojej norze!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy