czwartek, 23 kwietnia 2015

Od Terror'a do Rhavaen

Wadera wydawała się zrelaksowana w tym miejscu. Nagle spytała wymawiając moje imię, co mnie zaskoczyło. Skąd je zna? Pomyślałem, że nie zadam jej tego pytania, ponieważ pokazałbym pewnego rodzaju przerażenie i uległość. Mysterious przekręcił głowę i spojrzał na nieznajomą dziwnym wzrokiem, po czym pokazał kły i zaczął energicznie machać ogonem. Był spięty- tak jakby spodziewał się ataku.
-Cmentarzysko?- Spytałem badawczym wzrokiem. Nie chciałem jej podawać wiele informacji i sobie- zwłaszcza jeśli zna moje imię. Może ktoś jej powiedział, że się tak nazywam? Sam nie wiem... Wadera przeciągnęła się, a następie wstała.
(Rhavaen?)

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Od Rhavaen do Terror'a

Jej sierść już dawno przesiąknęła wodą jak i błotem, gdy wyswobadzała wilka z tej dziecinnej dla niej pułapki. Otrząsnęła się lekko, zwinnie stawiając łapy tam gdzie nie walało się szkło, kiwnęła tylko łbem na powitanie basiora.
W kącie leżały stare i podarte już ubrania ludzi; położyła się na nich w swojej ulubionej pozycji; na brzuchu w wyciągniętymi przed siebie łapami. Spojrzała krótko na kota, później na wilka. W czarnych oczach nie pojawiło się nic poza lodowatą obojętnością i spokojem.
Kiedy się odezwała jej głos był czysty i melodyjny, bez najmniejszej skazy
-Co cię sprowadza w strony Cmętarzyska...Terror?

(Terror?)

niedziela, 19 kwietnia 2015

Od Jacka do Jasmin

Gdy Jasmin skierowała gada w prawo praktycznie spadłem z jego grzbietu.
- Mogłabyś mnie ostrzegać kiedy będziesz robił jakiś szybki manewr - krzyknąłem do niej przekrzykując wiatr.
- Nie - odpowiedziała mi starając się nie wybuchnąć śmiechem.
Kazałem smokowi wznieść się w powietrze i tak poszybowaliśmy do granic terytorium smoków. Z powietrza zeskoczyliśmy na plaże która była niedaleko. Smok spróbował złapać nas pazurami , ale kiedy mu się nie udało dał sobie spokój.
- To była fantastyczna wycieczka - powiedziałem z sarkazmem w głosie.
( Jasmin ? )

Od Rhavaen

Dopiero po jakimś czasie zorientowała się, że chodzi w kółko, gdyż zataczając kolejny łuk natknęła się po raz kolejny na charakterystyczne wgłębienie w drzewie, które zostało przez nią wypalone przypadkowo. Zbyt mocno doskwierała jej nuda. Życie wilka ograniczało się do zaledwie podstawowych struktur życiowych jakimi było polowanie i sen. Nie spotkawszy się z innym osobnikiem podobnego niej gatunku, poczęła rozmawiać z Amadieh ,lecz nawet demonica zaszczycała ją zaledwie uszczypliwymi uwagami i docinkami. Przydługie monologi były zbyt nużące, by móc wysłuchać je do końca. Przez chwilę zadawała sobie pytanie, czy aby nie odejść z Watahy... Nie to byłoby marnotrastwo czasu i energii
Położyła się w końcu na trawie, prawie z rezygnacją wypisaną na pysku. Założyła łapę na łapę i zdecydowała, że poczeka, a nóż ktoś z watahy zawita w strony jej nory, w głębi Cmętarzyska

(Ktoś?)

Od Terror'a

-Jak tu cicho!W ogóle,co to za miejsce?-Spytałem samego siebie,gdy zbliżałem się do jakiejś drewnianej chatki.Łapy szurały mi po podłożu robiąc jedyny jak na razie dźwięk szeleszczących liści.Spojrzałem na niebo.Było szare i pokryte chmurami.Gdzie nie gdzie pojawiał się czarny ptak,czyli kruk.Przystanąłem na chwilę,gdy kropla deszczu spadła mi na pysk.Potem następna i następna...No,nic.Zaczyna kropić.Z obojętnym wyrazem na twarzy poszedłem dalej.Drzewa wydawały się wyjątkowo upiorne-gałęzie huśtały się porywane przez deszczowy wiatr.Wydawały ciche i głośne,przenikliwe skrzypnięcia.Czarne drzewa wydawały się mieć złowrogie myśli dla każdego.Wszystkie gałęzie były skierowane w stronę chatki,wskazywały ją swymi ostrymi zakończeniami.Przyśpieszyłem kroku,gdy na niebie pojawiła się złota błyskawica,której towarzyszył donośny huk.Ponieważ włóczyłem łapy o ziemię potknąłem się na twardym korzeniu i wylądowałem łbem w tworzącym się błocie.Jęknąłem cicho i spróbowałem wstać,ale podłoże nie pozwalało mi na to.Nie potrafiłem oderwać łap od niego.Ruchome piaski?Nie,to nie to...Ale czy samo błoto potrafiłoby tak mocno mnie przytrzymać?Zacząłem się powoli zapadać pod ziemię.Zacząłem panikować.Coś,albo ktoś wciągało mnie pod coraz bardziej gęste błoto,a ja nie wiedziałem jak się wydostać.Przez kilka minut próbowałem to zrobić,ale popadłem po brzuch.Ilość błota się zwiększała,a deszcz bił mnie po twarzy.Ciężko oddychałem,a z każdym wdychanym powietrzem wdychałem też troszkę wody,przez co dławiłem się i wierciłem pogarszając swój i tak zły stan.Wpadłem na pewien pomysł,choć nie był dość bezpieczny i pewny,ale starałem się go zrealizować.Możliwe,że był ostatnią deską ratunku.Próbowałem się zbliżyć do najbliższego drzewa.Szło bardzo ciężko i powoli,a ponad to z każdym ruchem grzązłem coraz bardziej w błocie.Gdy byłem wystarczająco blisko,wystawiłem łeb jak najdalej mogłem.Starałem się dosięgnąć drzewa.Spróbowałem uwolnić chociaż jedną łapę,gdy zrozumiałem,że jestem jeszcze za daleko pnia.Niestety zapomniałem,że widać już tylko moją szyję i pogrążyłem się do wystającego pyska,którym spróbowałem dostać drzewa.W końcu mi się to udało.Ugryzłem jego pień i spróbowałem się podciągnąć.Udało mi się to tylko trochę-było widać tylko mój łeb.Coś musiało mnie chwycić mocno za łapy.Nie miałem innego wyboru-musiałem zanurkować,by przeżyć i uwolnić moje łapy.Przez chwilę głęboko oddychałem,by się uspokoić,aż w końcu nabrałem powietrza i już gdy miałem się zanurzyć nie zrobiłem tego.Spanikowałem.Nie potrafiłem.Po chwili widać było już tylko czubek mojego nosa i pysk,więc nabrałem ogromną ilość powietrza w płuca i nieumyślnie zniknąłem w brązowej mazi.Zacząłem szarpać łapami.Nastała ciemność większa,niż przy zamknięciu oczu.Próbowałem się uwolnić,nie potrafiłem nic dostrzec,w sumie też dlatego,że ze strachu zamknąłem ślepia gotowy na śmierć.Poczułem,jakbym był coraz głębiej i głębiej w nikczemnym błocie.W tej chwili jedna z moich łap się uwolniła.Zacząłem się szamotać,by oswobodzić pozostałe.Niestety nie udało mi się to.Zapasy mojego tlenu się skończył.Mimo ciemności,którą byłem otoczony widziałem coraz bardziej rozmazany obraz.
(...)
Powoli otworzyłem oczy z nie do wierzeniem- ja nadal oddycham!!!Żyję!Ja widzę!Ze zdziwieniem przypomniałem sobie tą chatkę,którą przedtem widziałem.Wyjrzałem zza stłuczonego okna,czy to na pewno ona.Tak!To musi być ona,poznaje te widoki.Nadepnąłem na coś ostrego i pospiesznie się odsunąłem ze skowytem.Stwierdziłem,że to szkło po jego przezroczystości nie dotyczącej fragmentu ubabranego krwią.Odłamki szkła prowadziły w stronę stłuczonej lampy,a ona leżała obok wielkiego,czarnego cielska!Zobaczyłem jego długi ogon i żółte ślepia,patrzące wprost na mnie!Z cienia wyszedł czarny jak noc wielki kot.
-A,to ty,Death!Jak mnie znalazłeś?-Spytałem z nie do wierzeniem.Zbliżyłem się do niego i otarliśmy się łbami.W tej chwili drzwi do chaty otworzyły się z hukiem,a z zewnątrz było widać wilka.Błyskawica rozjaśniła niebo oraz nieznajomego,a...a raczej nieznajomą...
(Rhavaen?)

Od Yuuki do Matta

Gdy się obudziłam był wschód słońca. Jego promienie rozświetlały jaskinie. Rozejrzałam się dookoła. Matt jeszcze spał. Wyglądał jak dziecko i zarazem słodko.
Wychyliłam głowę z jaskini. Po deszczu nie było już śladu. Wiał mały, zimny wiatr, ale za to przyjemny, a trawę pokrywała rosa.
Odwróciłam się po czym usiadłam niedaleko basiora i zaczęłam błądzić w myślach. Gdy się powróciłam z "Krainy Niebieskich Migdałów" Matt siedział przy wejściu do jaskini. Nie wiedziałam na ile się włączyłam, może na kilka minut, godzin?
- W końcu wstałeś - powiedziałam uśmiechnięta, z resztą jak zawsze, wstając. Usiadłam obok niego.
- Nie mówiąc już o tobie - odrzekł. W tym samym momencie zaburczało nam w brzuchu.
- Może pójdziemy coś upolować?
- Jasne - powiedziałam


< Matty? XD >

Od Terrora do Jasmin

-Jass,ja cię nigdy nie opuszczę!Nawet nie myśl inaczej!-Powiedziałem.Jasmin otarła łzę i wstała.Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł,choć nie genialny,ale tylko to byłem w stanie teraz wymyślić.
-Chcesz iść na polowanie?-Spytałem,miałem nadzieję,że to poprawi jej humor.
-Zaraz,daj mi chwilkę.-Powiedziała i zaczęła wstawać i robić takie tam...Po kilku minutach poszliśmy do lasu na łowy.Szliśmy w ciszy,aż odezwałem się w końcu.
-Ty miałaś już kiedyś kogoś?No wiesz...-Palnąłem jak głupi.-Przyznaję,mi podobała się taka jedna,ale gdy ją poznałem,to znienawidziłem jej.-Dodałem.Jass przez chwilę zastanawiała się,co ma odpowiedzieć,aż w końcu odezwała się.
(Jasmin?)

Obserwatorzy