Również przeskoczyłam rzekę i dorównałam jej kroku.
- Też uwielbiam biegać... - uśmiechnęłam się.
Biegłyśmy na przełaj aż dotarłyśmy do pewnej doliny, wtedy zatrzymałyśmy się. Wyglądała pięknie w srebrzystym blasku księżyca. Kropelki rosy migotały, a mały wiaterek ocierał się o liście.
- Choć moją pasją jest podróżowanie - dokończyłam - Można zwiedzić dużo miejsc, o których nawet żaden wilk sobie nie wyobrażał.
< Estonia? c: >
- Akcja
- Kronika
- Ogłoszenia i Konkursy
- Wilki
- Wataha
- Informacje
- Polityka
- Sojusznicy
- Wrogowie
- Regulamin...
- Tradycje
- Formularze
- Kalendarz opowiadań
piątek, 30 stycznia 2015
Ogłoszenie
Witajcie Kochani!
W związku ze zbliżającym się Świętem Zakochanych (Walentynki) organizuję prostą zabawę. Będzie ona polegała na wysyłaniu sobie nawzajem kart walentynkowych. Każdy, kto chce wziąć w niej udział musi napisać krótki wierszyk, opowiadanie lub list do swojej sympatii. Można również przeznaczyć je dla osób, z którymi fajnie nam się pisze, lub które zwyczajnie lubimy i chcemy to okazać. Walentynki nie muszą być o tematyce miłosnej, choć to zalecam. Utworzoną walentynkę wysyłacie do mnie (olgusia0196) na howrse. Dnia 14 lutego, w czasie Festiwalu Walentynkowego zorganizowanego przez Miss zostaną one wstawione. Ale uwaga! Wszystkie karty będą anonimowe! Znaczy to tyle, że nie będą podpisane. Tytuł takiej walentynki będzie wyglądał np. "Do Nel". No, chyba, że ktoś bardzo będzie chciał, w tedy taka walentynka zostanie podpisana. Nie musicie ograniczać się do jednej karty, może wysyłać tyle, ile chcecie. Mam nadzieję, że w zabawie weźmie udział sporo osób. Im nas więcej, tym więcej zabawy! A i jeszcze jedno, wierszyki mogą być z internetu, niekoniecznie naszego autorstwa. Ogłosiłam to tak wcześnie, żebyście mieli czas na napisanie swoich walentynek i aby było ich dużo! Więc proszę, postarajcie się :>
~Pozdrawiam
Nel
Od Estoni do Yuuki
-Nie gorączkuj się tak.-Powiedziałam i wyszłam z pośród liści.
-Nie gorączkuje się...Po prostu chcę...
-Chcesz wiedzieć kto to.Zawsze mówią to samo.-Dokończyłam za nią.-Dzisiaj jest wyjątkowo jasna noc.Gwiazdy mocno świecą.-Powiedziałam i usiadłam wpatrując się w niebo.Wadera nieco się uspokoiła i usiadła obok mnie.
-Jak cię zwą?-Spytałam po pewnym milczeniu.
-Yuuki.-Odpowiedziała krótko.
-Ja jestem Estonia.-Przedstawiłam się.Zapadła cisza.Po kilku minutach wstałam i potruchtałam,a potem pobiegłam przed siebie.Yuuki poszła w moje ślady.
-Co robisz?-Spytała najwidoczniej zdziwiona moją reakcją.
-Biegam.Dziś jest wyjątkowo dobra noc na bieganie.Kocham ten wiatr,który pada na mój pysk,tupanie własnych łap,mijane drzewa.To jest pasja,a nie piękno.Większość by teraz powiedziała,że bieganie to nie pasja,że nie jest nawet ciekawe.Jednak dla mnie to dużo.Bardzo dużo.Napawam się każdą chwilą ruchu.Nigdy nie wiesz,czy to czasem nie jest twój ostatni raz.-Oznajmiłam.Dalej biegłyśmy w milczeniu.Nagle skręciłam w prawo i przede mną ukazała się rzeka.Przeskoczyłam przez nią i wylądowałam na drugim brzegu nie zatrzymując się.
(Yuuki?)
czwartek, 29 stycznia 2015
Ogłoszenie
Kwestia 1. :
A więc tak, Misterem zimy zostaje z 9 głosami zostaje...
Terror!
A wice-misterem z 4 głosami zostaje...
Jack!
Przejdźmy teraz do pań c: . Miss zimy z 7 głosami zostaje...
Bella!
A tytuł wice-miss z 5 głosami należy do...
Neriel!
Wszystkim z całego serca gratuluję. Dostaniecie odpowiednie tytuły jak i 50 WS (Dlatego, bo nie musieliście się zbytnio wysilać - zdecydował Wasz obrazek ). Ale to tylko mała igiełka rozstrzygająca pewną sprawę
Kwestia 2. :
Organizuję festiwal walentynkowy w watasze! Właśnie po to były wybory miss. Ja (tym razem Ameanem ) zacznę tą całą "akcję". Będzie zabawa! Wszystko odbędzie się o godz. 16: 00 w Walentynki. Liczę na Waszą aktywność oraz kreatywność! ^^
Pozdrowionka i jeszcze raz gratuluję zwycięzcom ^^
~Misi
A więc tak, Misterem zimy zostaje z 9 głosami zostaje...
Terror!
A wice-misterem z 4 głosami zostaje...
Jack!
Przejdźmy teraz do pań c: . Miss zimy z 7 głosami zostaje...
Bella!
A tytuł wice-miss z 5 głosami należy do...
Neriel!
Wszystkim z całego serca gratuluję. Dostaniecie odpowiednie tytuły jak i 50 WS (Dlatego, bo nie musieliście się zbytnio wysilać - zdecydował Wasz obrazek ). Ale to tylko mała igiełka rozstrzygająca pewną sprawę
Kwestia 2. :
Organizuję festiwal walentynkowy w watasze! Właśnie po to były wybory miss. Ja (tym razem Ameanem ) zacznę tą całą "akcję". Będzie zabawa! Wszystko odbędzie się o godz. 16: 00 w Walentynki. Liczę na Waszą aktywność oraz kreatywność! ^^
Pozdrowionka i jeszcze raz gratuluję zwycięzcom ^^
~Misi
Od Yuuki
Zapadał wieczór. Dzień był gorący i leniwy, za to noc zapowiadała się trochę chłodniejsza. Mały wietrzyk rozwiewał mi futro, było to przyjemne. Przycupnęłam chwilę, po czym spojrzałam na zachodzące słońce. Niebo było pomarańczowe bez żadnej chmurki. Szłam wzdłuż ścieżki wydeptanej przez zwierzęta. Nie było widać ani jednej zwierzyny.
Wokoło zaczęła się robić coraz ciemniej, a na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy. Księżyc wznosił się coraz wyżej, nad horyzont. Zatrzymałam się na małej polance. Była to kwiecista łąka. Tylko na jej uboczu rósł potężny dąb olbrzymich rozmiarów. Podeszłam do drzewa i usiadłam przy jednym z wystawających z ziemi korzeni. Spojrzałam w górę i zaczęłam błądzić wzrokiem po niebie. Chwilę po tym usłyszałam szelest liści. Wzdrygnęłam się i wstałam. Rozglądałam się na wszystkie strony, ale nikogo nie widziałam. Odgłos szelestu był coraz głośniejszy.
- Wyjdź! - zawołałam - Słyszę, że tu jesteś!
< ktoś? >
Wokoło zaczęła się robić coraz ciemniej, a na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy. Księżyc wznosił się coraz wyżej, nad horyzont. Zatrzymałam się na małej polance. Była to kwiecista łąka. Tylko na jej uboczu rósł potężny dąb olbrzymich rozmiarów. Podeszłam do drzewa i usiadłam przy jednym z wystawających z ziemi korzeni. Spojrzałam w górę i zaczęłam błądzić wzrokiem po niebie. Chwilę po tym usłyszałam szelest liści. Wzdrygnęłam się i wstałam. Rozglądałam się na wszystkie strony, ale nikogo nie widziałam. Odgłos szelestu był coraz głośniejszy.
- Wyjdź! - zawołałam - Słyszę, że tu jesteś!
< ktoś? >
Od Nel do Lily
Stałam zdziwiona nagłym pojawieniem się wadery. Lily wyglądała na zmęczoną.
- Co ja tu robię? - wydukałam.
- Tak. - odparła z uśmiechem.
- Na pewno nie stoję tu od trzech godzin i nie obserwuję ciebie i malucha... - wysapałam bezmyślnie.
Lily zaśmiała się cicho.
- Na pewno... - wyszeptała, po czym pchnęła coś łapą. - No już Fleur, nie wstydź się...- dodała.
Mała puszysta kulka niepewnie postawiła kilka kroków. Była wyraźnie zdezorientowana, a widząc mnie, ponownie schowała się za swoją mamę.
<Lily?>
- Co ja tu robię? - wydukałam.
- Tak. - odparła z uśmiechem.
- Na pewno nie stoję tu od trzech godzin i nie obserwuję ciebie i malucha... - wysapałam bezmyślnie.
Lily zaśmiała się cicho.
- Na pewno... - wyszeptała, po czym pchnęła coś łapą. - No już Fleur, nie wstydź się...- dodała.
Mała puszysta kulka niepewnie postawiła kilka kroków. Była wyraźnie zdezorientowana, a widząc mnie, ponownie schowała się za swoją mamę.
<Lily?>
Od Kodoku do Jasmin
Ucieszyłem się wewnętrznie, jednak starałem tego nie pokazywać.
-E - Zająkałem się. - Dzięki. To nic takiego.
Podbiegłem do jabłoni, zerwałem jabłko i postawiłem je na pieńku.
-Mogę spróbować?
-Jasne. -Wadera podała i łuk.
Powtórzyłem wszystkie ruchy Jasmin. Jednak ona miała więcej siły ode mnie i moja strzała nie trafiła w środek, ale w jabłko trafiła!
-Heh... - Podrapałem się po karku z zakłopotanym uśmiechem, wybijając Jasmin z szoku. -Szybko się uczę.
(Jasmin?)
-E - Zająkałem się. - Dzięki. To nic takiego.
Podbiegłem do jabłoni, zerwałem jabłko i postawiłem je na pieńku.
-Mogę spróbować?
-Jasne. -Wadera podała i łuk.
Powtórzyłem wszystkie ruchy Jasmin. Jednak ona miała więcej siły ode mnie i moja strzała nie trafiła w środek, ale w jabłko trafiła!
-Heh... - Podrapałem się po karku z zakłopotanym uśmiechem, wybijając Jasmin z szoku. -Szybko się uczę.
(Jasmin?)
Od Miss do Belli
-Ok. -Westchnęłam. - To jest teren Utopca.
-Utopca? -Zdziwiła się nieco Bella. -Co to?
-A taki tam stwór, który się tu utopił pewnego razu. -Zaczęłam cicho odliczać na pazurach. - Raz, dwa, trzy...
W tej chwili z mgły wyłonił się stworek i ryknął na
Bellę.
(Bella?)
-Utopca? -Zdziwiła się nieco Bella. -Co to?
-A taki tam stwór, który się tu utopił pewnego razu. -Zaczęłam cicho odliczać na pazurach. - Raz, dwa, trzy...
W tej chwili z mgły wyłonił się stworek i ryknął na
Bellę.
(Bella?)
środa, 28 stycznia 2015
Od Ameana do Deana
-Szczeniaki. -Zaśmiałem się. -Cześć maluchy!
Mała Reddorouzu i Fleur nieco cofnęły się. Natomiast Kodoku bez wahania odmachał mi na powitanie i podbiegł do mnie.
-Co robicie? -Zapytałem z uśmiechem.
-Sprawdzamy swoją wytrzymałość biegając w miejscu.
-Nie przeszkadzajcie sobie. My i tak już idziemy.
Rouzi podeszła do Deana i przechyliła z zaciekawienia łepek.
-Kto to? -Spytała.
(Dean? Brak weny... ;-; )
Mała Reddorouzu i Fleur nieco cofnęły się. Natomiast Kodoku bez wahania odmachał mi na powitanie i podbiegł do mnie.
-Co robicie? -Zapytałem z uśmiechem.
-Sprawdzamy swoją wytrzymałość biegając w miejscu.
-Nie przeszkadzajcie sobie. My i tak już idziemy.
Rouzi podeszła do Deana i przechyliła z zaciekawienia łepek.
-Kto to? -Spytała.
(Dean? Brak weny... ;-; )
Nowa Beta! ^^
No cóż... Nikt oprócz Neriel nie zgłosił się do konkursu na Betę, więc sprawa jest oczywista, że tylko ona nią zostaje. Gratulacje! ^^ Na czas moich nieobecności (które zostaną zapowiedziane min. tydz. przed) proszę do niej wysyłać opoki. Teraz Nel proszę o podanie mi swojego e-maila, na którym masz bloggera.
Neriel nową betą! ^^
Neriel nową betą! ^^
Ps. do Nel: Skoro zostałaś Betą to możesz zyskać jeszcze jedną moc.
Od Matt'a do Shadow'a
- Od Wodospadu Smutku - powiedział Shadow. Dał znak pyskiem abym poszedł za nim.
Ruszyliśmy. Zaprowadził mnie na miejsce. Kazał siedzieć cicho i pokazał łapą na nimfę biegnącą w towarzystwie dwóch smoków.
- Wow - powiedziałem powoli i cicho.
- Prawda ?
- No ...
- Tylko nie biegnij za nimi - ostrzegł
- Bobrze - odparłem. Nie chciałem pytać dlaczego. Sam nie wiem czemu, ale długo po tym milczałem. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Shadow'a...
< Shadow ? Sorry, brak weny >
Ruszyliśmy. Zaprowadził mnie na miejsce. Kazał siedzieć cicho i pokazał łapą na nimfę biegnącą w towarzystwie dwóch smoków.
- Wow - powiedziałem powoli i cicho.
- Prawda ?
- No ...
- Tylko nie biegnij za nimi - ostrzegł
- Bobrze - odparłem. Nie chciałem pytać dlaczego. Sam nie wiem czemu, ale długo po tym milczałem. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Shadow'a...
< Shadow ? Sorry, brak weny >
Od Jasmin do Samuel'a
Gdy tylko ten ,, panicz '' zamknął oczy schowałam się w krzakach i skoczyłam na niego. Wzdrynął się i zawył.
- Co ci się dzieje ? - zapytałam.
- Nie widzisz ? - powiedział pokazując łapą na podrapany bok. Fakt, wyglądało to boleśnie, ale on jest basiorem, ja - wadera - w wojsku miałam większy wycisk. Chciało mi się z niego śmiać.
- Nie, nie widzę.
- Bardzo ciekawe ... To ile widzisz pazurów ?
- Nie za duży jesteś na takie zabawy ?
- A ty nie za młoda na pyskowanie ?
- Nie i ile razy mam ci mówić, że nie jestem młoda ?
- 2000 razy jeśli będzie trzeba - drażnił się ze mną.
- Taaa - zamyśliłam się...
< Samuel ? Zaraziłeś mnie brakiem weny >
- Co ci się dzieje ? - zapytałam.
- Nie widzisz ? - powiedział pokazując łapą na podrapany bok. Fakt, wyglądało to boleśnie, ale on jest basiorem, ja - wadera - w wojsku miałam większy wycisk. Chciało mi się z niego śmiać.
- Nie, nie widzę.
- Bardzo ciekawe ... To ile widzisz pazurów ?
- Nie za duży jesteś na takie zabawy ?
- A ty nie za młoda na pyskowanie ?
- Nie i ile razy mam ci mówić, że nie jestem młoda ?
- 2000 razy jeśli będzie trzeba - drażnił się ze mną.
- Taaa - zamyśliłam się...
< Samuel ? Zaraziłeś mnie brakiem weny >
Od Jasmin do Kodoku
- Zależy nad jaką - powiedziałam i zaczęłam wymieniać zaczynając od łuku,a kończąc na mieczu - No to nad jaką ?
- Eee... Zacznijmy od tej broni na której najbardziej się znasz.
- Ok. Czyli łuk. Widzisz ten pieniek ? - zapytałam. Kodoku kiwnął głową na tak.
- Zerwij to jabłko - dodałam, a mały wykonał polecenie - połóż je na tym pniu, odsuń się i popatrz.
Weszłam w krzaki i po krótkim rozbiegu wyskoczyłam napinając cięciwę.
Trafiłam sam środek jabłka. Małemu opadła jadaczka.
- I co ? Chcesz tak umieć ?
- No pewnie, że tak - krzyknął z entuzjazmem - od czego zaczynamy ?
- Chodź - powiedziałam - najpierw naucz się siedząc.
- No dobra - powiedział podchodząc. Wziął łuk, napiął i strzelił.
- Wow ! Strzelałeś już kiedyś ?
- Nie - odparł krótko.
- No... to masz potencjał ...
< Kodoku ? >
- Eee... Zacznijmy od tej broni na której najbardziej się znasz.
- Ok. Czyli łuk. Widzisz ten pieniek ? - zapytałam. Kodoku kiwnął głową na tak.
- Zerwij to jabłko - dodałam, a mały wykonał polecenie - połóż je na tym pniu, odsuń się i popatrz.
Weszłam w krzaki i po krótkim rozbiegu wyskoczyłam napinając cięciwę.
Trafiłam sam środek jabłka. Małemu opadła jadaczka.
- I co ? Chcesz tak umieć ?
- No pewnie, że tak - krzyknął z entuzjazmem - od czego zaczynamy ?
- Chodź - powiedziałam - najpierw naucz się siedząc.
- No dobra - powiedział podchodząc. Wziął łuk, napiął i strzelił.
- Wow ! Strzelałeś już kiedyś ?
- Nie - odparł krótko.
- No... to masz potencjał ...
< Kodoku ? >
Od Deana do Ameana
W tej książce było wiele ciekawych rzeczy.O tym,co trzeba zrobić by opanować magię ziemi.Starałem się zapamiętać jak najwięcej.Pisało tam o tym,że trzeba mieć silną wolę i dużo ćwiczyć,choć niektórym wychodzi to od razu.Po...pewnie po jakiejś połowie godziny nauczyłem się już wiele.Podszedłem do Ameana nieco ospały i zmęczony.
-Czy tutaj jest na prawdę wszystko?-Spytałem stając może jakiś metr,albo dwa przed Ameanem.
-Tak...-Odpowiedział.-Ja już kończę ostatnią stronę.-Dodał.
-Okay.-Rzekłem i usłyszałem kroki na zewnątrz.Od razu ruszyłem w kierunku tupania łap.Amean po chwili też wybiegł z biblioteki.
-Kto to?-Szepnąłem tak,by nieznajomy nie usłyszał.
(Amean?)
P.S.
Zauważyłem xd. Sory,że tak długo nie odpisywałem,ale siostra przyjechała do domu i zrobiła wielki zamieszanie...
-Czy tutaj jest na prawdę wszystko?-Spytałem stając może jakiś metr,albo dwa przed Ameanem.
-Tak...-Odpowiedział.-Ja już kończę ostatnią stronę.-Dodał.
-Okay.-Rzekłem i usłyszałem kroki na zewnątrz.Od razu ruszyłem w kierunku tupania łap.Amean po chwili też wybiegł z biblioteki.
-Kto to?-Szepnąłem tak,by nieznajomy nie usłyszał.
(Amean?)
P.S.
Zauważyłem xd. Sory,że tak długo nie odpisywałem,ale siostra przyjechała do domu i zrobiła wielki zamieszanie...
Od Estoni
Dołączyłam do tej watahy dzień temu.Mimo to widziałam już wiele wilków.Niektóre wydawały się miłe,chociaż nie wszystko widać po wyglądzie.Biegłam właśnie ścieżką pełną zieleni.Nazwałam to miejsce Zieloną Otchłanią.Wyglądała tak pięknie!Krótka,kilku metrowa ścieżka prowadząca do małego wodospadu wpadającego do strumienia.Napiłam się nieco,dopiero teraz zauważając,że to idealne miejsce na norę.Wszędzie zielony,miękki mech i wiele paproci.Przeskoczyłam strumień i łapą zaczęłam drążyć dziurę do mojej nowej nory.W tej samej chwili,gdy nieco popchnęłam wilgotną od stopionego śniegu ziemię,cała ściana się rozkruszyła.Okazało się,że najwidoczniej ta nie wielka skarpa była wydrążona.Weszłam niepewnie do środka.Piękny widok.Z rozmyślania wybił mnie dźwięk łamiącej się gałęzi.Wybiegłam pośpiesznie z nory i zobaczyłam jakiegoś wilka.
(Ktoś?)
(Ktoś?)
Od Samuel'a do Jasmin
Mijały minuty, a ja wciąż myślałem tylko o jednym...Nie, nie o tej wścibskiej wronie, która niecały kwadrans temu postanowiła uprzykrzyć mi życie. To akurat nie ma z tym nic wspólnego.
Myślałem o siostrze, która w tak okrutny sposób zniknęła z tego świata...Przyrzekłem sobie, że będę ją chronić. I co? Po zaledwie kilku latach, zostaje rozszarpana na moich oczach. A to tylko dlatego, że nie byłem dość stanowczy, by zabronić jej wejść do tej cho*ernej jaskini! Pilnowanie jej było moim jedynym zadaniem...A mimo wszystko zawiodłem, tracąc ostatni sens życia...
Poczucie winy, niczym niewidzialna siła tarmosiło mnie za uszy, jednocześnie wpajając do głowy pytania: Dlaczego to wszystko właśnie tak się potoczyło? Dlaczego musiała zginąć? I dlaczego to nie mogłem być ja?!
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! - wyrwał mnie głos z zamyślenia.
Zdezorientowany spojrzałem w stronę wadery, z lekkim przerażeniem stwierdzając iż z każdą chwilą bardziej przypomina mi zniekształconą plamę niż wilka.
Zamrugałem kilkakrotnie mając cichą nadzieję, że w ten sposób wyostrzę sobie obraz, co tylko pogorszyło sprawę...
- Złotko... - zacząłem. - Jak mniemam w okolicy jest wiele wilków, które będą na tyle łaskawe i postanowią wysłuchać twego marudzenia. Na mnie nie licz. - odparłem, po raz ostatni siląc się na złośliwy uśmiech.
Na chwilę obecną zależało mi tylko na tym, by ją do siebie zniechęcić i zmusić do jak najszybszego opuszczenia tego miejsca. Dlaczego? Bo nie mam zamiaru zasłabnąć w jej obecności...
Wadera mimo wszystko nie dawała za wygraną, ze skupieniem obserwując każdy mój ruch.
- Jasna cho*era! - syknąłem. - Czego nie zrozumiałaś w mojej poprzedniej wypowiedzi?!
- Jakim prawem podnosisz na mnie głos?! - warknęła.
- Zmiataj stąd, nim naprawdę zrobi się nieprzyjemnie... - ostrzegłem, lekko pochylając się ku nieznajomej.
Zauważywszy, że z każdą chwilą ściemnia się coraz bardziej, zrezygnowałem z prób pozbycia się wadery. Nie czekając na jej reakcję, wycofałem się nieznacznie i położyłem pod najbliższym drzewem.
- Wybacz, ale ja nigdzie się nie wybieram. - usłyszałem po chwili ciszy.
Obawiając się, iż mój głos już całkowicie został przepełniony bólem jaki co parę sekund odczuwałem coraz intensywniej, darowałem sobie zgryźliwą odpowiedź.
Mimo koszmarom jakie mnie prześladowały, po raz pierwszy od dłuższego czasu, pragnąłem zasnąć i już nigdy się nie obudzić...No, ale oczywiście tak się nie stało, bowiem jakaś natrętna istota postanowiła wyleźć z pobliskich krzaków i...
<Jasmin? Ktosiu? Sorry, że takie krótkie. Weny nie mam ;_;>
Myślałem o siostrze, która w tak okrutny sposób zniknęła z tego świata...Przyrzekłem sobie, że będę ją chronić. I co? Po zaledwie kilku latach, zostaje rozszarpana na moich oczach. A to tylko dlatego, że nie byłem dość stanowczy, by zabronić jej wejść do tej cho*ernej jaskini! Pilnowanie jej było moim jedynym zadaniem...A mimo wszystko zawiodłem, tracąc ostatni sens życia...
Poczucie winy, niczym niewidzialna siła tarmosiło mnie za uszy, jednocześnie wpajając do głowy pytania: Dlaczego to wszystko właśnie tak się potoczyło? Dlaczego musiała zginąć? I dlaczego to nie mogłem być ja?!
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! - wyrwał mnie głos z zamyślenia.
Zdezorientowany spojrzałem w stronę wadery, z lekkim przerażeniem stwierdzając iż z każdą chwilą bardziej przypomina mi zniekształconą plamę niż wilka.
Zamrugałem kilkakrotnie mając cichą nadzieję, że w ten sposób wyostrzę sobie obraz, co tylko pogorszyło sprawę...
- Złotko... - zacząłem. - Jak mniemam w okolicy jest wiele wilków, które będą na tyle łaskawe i postanowią wysłuchać twego marudzenia. Na mnie nie licz. - odparłem, po raz ostatni siląc się na złośliwy uśmiech.
Na chwilę obecną zależało mi tylko na tym, by ją do siebie zniechęcić i zmusić do jak najszybszego opuszczenia tego miejsca. Dlaczego? Bo nie mam zamiaru zasłabnąć w jej obecności...
Wadera mimo wszystko nie dawała za wygraną, ze skupieniem obserwując każdy mój ruch.
- Jasna cho*era! - syknąłem. - Czego nie zrozumiałaś w mojej poprzedniej wypowiedzi?!
- Jakim prawem podnosisz na mnie głos?! - warknęła.
- Zmiataj stąd, nim naprawdę zrobi się nieprzyjemnie... - ostrzegłem, lekko pochylając się ku nieznajomej.
Zauważywszy, że z każdą chwilą ściemnia się coraz bardziej, zrezygnowałem z prób pozbycia się wadery. Nie czekając na jej reakcję, wycofałem się nieznacznie i położyłem pod najbliższym drzewem.
- Wybacz, ale ja nigdzie się nie wybieram. - usłyszałem po chwili ciszy.
Obawiając się, iż mój głos już całkowicie został przepełniony bólem jaki co parę sekund odczuwałem coraz intensywniej, darowałem sobie zgryźliwą odpowiedź.
Mimo koszmarom jakie mnie prześladowały, po raz pierwszy od dłuższego czasu, pragnąłem zasnąć i już nigdy się nie obudzić...No, ale oczywiście tak się nie stało, bowiem jakaś natrętna istota postanowiła wyleźć z pobliskich krzaków i...
<Jasmin? Ktosiu? Sorry, że takie krótkie. Weny nie mam ;_;>
wtorek, 27 stycznia 2015
Od Lily do Nel
Był dżdżysty poranek. Całe niebo przykrywała gęsta mgła. Leżałam sobie między Fleur, a Amy w mojej jaskini. Patrzyłam jak słodko obje śpią. Podniosłam łeb przed siebie. Oglądałam krajobraz, który był na zewnątrz jaskini. Nagle usłyszałam, jak Amy wstaje.
-Ty już nie śpisz? - spytała zdziwiona.
-Co? Rozmyśliłam się, możesz powtórzyć? - zapytałam, oderwana z myśli, jeszcze lekko nie kontaktując.
-Pytam, czy dawno wstałaś...
-Aha, tak, trochę dawno- odpowiedziałam odwracając wzrok na towarzyszkę. Po momencie Fleur też się obudziła.
-Mamo...- powiedziała swoim uroczym głosikiem.
-Tak córeczko? - spytałam z troską.
-Mamy coś do jedzenia? Wtedy sobie uświadomiłam, że nikt nie był dziś na polowaniu.
-Chodź Fleur, poszukamy czegoś - uśmiechnęłam się łagodnie.
Tuż za progiem jaskini spotkałyśmy Neriel.
-Hej Nel, co za spotkanie. Co robisz? -rzuciłam szybko.
<Nel xd>
-Ty już nie śpisz? - spytała zdziwiona.
-Co? Rozmyśliłam się, możesz powtórzyć? - zapytałam, oderwana z myśli, jeszcze lekko nie kontaktując.
-Pytam, czy dawno wstałaś...
-Aha, tak, trochę dawno- odpowiedziałam odwracając wzrok na towarzyszkę. Po momencie Fleur też się obudziła.
-Mamo...- powiedziała swoim uroczym głosikiem.
-Tak córeczko? - spytałam z troską.
-Mamy coś do jedzenia? Wtedy sobie uświadomiłam, że nikt nie był dziś na polowaniu.
-Chodź Fleur, poszukamy czegoś - uśmiechnęłam się łagodnie.
Tuż za progiem jaskini spotkałyśmy Neriel.
-Hej Nel, co za spotkanie. Co robisz? -rzuciłam szybko.
<Nel xd>
Nowa wilczyca! ^^
Imię*: Yuuki
Zdrobnienie/ksywka: Kurama
Wiek*: 4 lata
Płeć*: Wadera
Stanowisko: Tropiciel
Charakter*: Po jej imieniu można wywnioskować, że jest odważna; jest to prawda. Nigdy nie ucieka od rzeczywistości i przeznaczenia, bo i tak kiedyś nieubłaganie przyjdzie do niej. Z natury to dobra i optymistyczna osóbka, ale czasami jest przebiegła jak lis, stąd jej pseudonim - Kurama. Ma wiele przyjaciół, których trzyma zawsze w sercu i żywi do nich prawdziwą przyjaźń. Umie uśmiechnąć się prawdziwym uśmiechem i powiedzieć co ją trapi, zamiast skrywać swój ból oraz rozpacz pod maską, dlatego żal jej innych wilków, którzy ukrywają swoje uczucia. Nigdy nie rzuca słów na wiatr i cały czas brnie przed siebie, stawiając czoła losowi.
Cechy charakterystyczne: Ma różnorodną sierść
Historia*: : Była sobie pewien wilk, który postanowił zmienić coś... Więc zaczynając...
Urodziła się w klanie wilków, którzy byli niezwyciężeni, no może niezupełnie...
Była drugą pociechą dla swoich rodziców. Miała starszego brata, Shiro. Uwielbiała spędzać z nim czas trenując różne techniki lub spacerując po lesie. Przez członków klanu była traktowana z wyrzutem i z brakiem szacunku. Żywili do niej czystą nienawiść i pogardę. Pewnego dnia wracając z lasu, jakiś wilk napadł na nią. Miał czarną maskę, która zasłaniała mu twarz. Yuuki rzuciła nim o drzewo ( bardzo dobrze radziła sobie w walkach ) . Zdjęła mu maskę, po czym łzy napłynęły jej do oczu. Był to Shiro.
~~
Uciekła do domu. W ów tej nocy wyruszyła z domu w daleką podróż...
Żywioły*: Ogień, Błyskawice
Moce* :
- Styl Ognia
- Chidori
Motto: " Tam gdzieś jest to, czego szuka każdy z Nas "
Rodzina*:
Brat - Shiro
Matka - Rin
Ojciec - Tamaki
Partner*: Może... Kiedyś?
Zauroczony w...: -
Urodziny*: 27.09
Majątek*: 300 WS
Właściciel*: Skier
Od Jasmin do Samuel'a
- Nie, nie mogłabym - prychnęłam.
- Nie ?
- Nie - odparłam stanowczo. Basior popatrzył na mnie ,, spod byka '' po czym podszedł, odsunął mnie siłą i poszedł sobie dalej.
- Grabisz sobie ...
- Na prawdę ? Aż się przestraszyłem - zaśmiał się.
- Wiesz przed kim stoisz ?
- Przed jakąś małolatą ?
- Mówiłam już, że nie jestem ,, małolatą '' !
- A kim ? - pytał.
- Jak uklękniesz jeszcze raz to Ci powiem.
- A jak nie uklęknę ?
- Nawet nie wiesz do czego jestem zdolna - ostrzegłam go po czym zaczęłam zastanawiać się czy od razu zamienić się w Vievene czy najpierw w Halu...
- Taaaa ...
- Kim ty do cho*ery jesteś ? - wybuchłam.
- Wilkiem. A ty nie, prawda ?
- Jestem wilkiem, czego o tobie powiedzieć nie mogę.
Tak minęło dobre 20 minut.
- Wiesz, mam Cię dość - powiedział.
- Nie ty jedyny - rzekłam.
- Tak ? A co ty nie powiesz ?
- Choćby i to, że jesteś normalny.
- Ha ha ha ! Ty się dobrze czujesz ? - zapytał ironicznie.
- Nie, wiesz ?
- Wiem - powiedział.
- Ta rozmowa nie ma sensu.
- Wiem - powiedział.
- Ty wszystko wiesz - rzuciłam z ironią.
- Ty za to nic - odparował. I tak minęło kolejne 20 minut...
< Samuel ? >
- Nie ?
- Nie - odparłam stanowczo. Basior popatrzył na mnie ,, spod byka '' po czym podszedł, odsunął mnie siłą i poszedł sobie dalej.
- Grabisz sobie ...
- Na prawdę ? Aż się przestraszyłem - zaśmiał się.
- Wiesz przed kim stoisz ?
- Przed jakąś małolatą ?
- Mówiłam już, że nie jestem ,, małolatą '' !
- A kim ? - pytał.
- Jak uklękniesz jeszcze raz to Ci powiem.
- A jak nie uklęknę ?
- Nawet nie wiesz do czego jestem zdolna - ostrzegłam go po czym zaczęłam zastanawiać się czy od razu zamienić się w Vievene czy najpierw w Halu...
- Taaaa ...
- Kim ty do cho*ery jesteś ? - wybuchłam.
- Wilkiem. A ty nie, prawda ?
- Jestem wilkiem, czego o tobie powiedzieć nie mogę.
Tak minęło dobre 20 minut.
- Wiesz, mam Cię dość - powiedział.
- Nie ty jedyny - rzekłam.
- Tak ? A co ty nie powiesz ?
- Choćby i to, że jesteś normalny.
- Ha ha ha ! Ty się dobrze czujesz ? - zapytał ironicznie.
- Nie, wiesz ?
- Wiem - powiedział.
- Ta rozmowa nie ma sensu.
- Wiem - powiedział.
- Ty wszystko wiesz - rzuciłam z ironią.
- Ty za to nic - odparował. I tak minęło kolejne 20 minut...
< Samuel ? >
Poród Lily!
Imię*: Une Petite Fleur (po francusku -Mały Kwiat)
Zdrobnienie/ksywka: Fleur
Wiek*: Jeden dzień
Płeć*: Wadera
Charakter*: Fleur jest spokojna i cicha, a także tajemnicza. Minie dużo czasu, zanim ktoś ją zrozumie, pozna w pełni. To opanowana wadera. Często bywa nieśmiała w porównaniu do innych. Zawarcie nowych znajomości przychodzi jej z lekkim trudem, nigdy nie wie, "z kim ma do czynienia"... Przyzwyczaiła się do tego, że często jest samotna, ale towarzystwo rówieśników jej nie przeszkadza, a nawet cieszy się z niego bardziej, niż ktokolwiek by sobie wyobrażał. Jest wobec innych miła, troskliwa, dobra i przyjacielska. Cechuje się szczerością. Powie prawdę, bez względu na to, czy jest ona bolesna, czy nie. Dla Fleur liczy się to, że w każdym bądź razie, jest to szczera prawda. Tak, czy owak - nawet nie potrafi kłamać. Ta wadera ma szacunek do wszystkich, np. alf, rodziców, ale także do przyjaciół, jak i obcych. Jest lojalna względem innych wilków. Lubi pomagać. Mimo wszystko można obdarzyć ją zaufaniem, potrafi dochować tajemnic. Fleur uwielbia się uśmiechać, a jak ktoś jest smutny, to zrobi wszystko, by on też się uśmiechnął. Nad wszystko ceni sobie przyjaźń i miłość.
Cechy charakterystyczne: "Wplecione" różnego rodzaju ozdoby (takie jak kokardki, róże, piórka...) w prawe ucho.
Historia*: Dużo nie można powiedzieć... Była urodzona w watasze. Urodziła się jedynaczką.
Żywioły*: Woda, Powietrze
Moce*: Dopiero poznaje...
Motto: ,,Jeśli nawet ktoś kogo kochamy umrze, będzie żyć dalej póki nie przestaniemy go kochać. Domy płoną, ludzie umierają, ale prawdziwa miłość jest wieczna..."
Urodziny*: 27.01.2015 r.
Rodzina*: Mama - Lily
Partner*: Za młoda
Zauroczony w...: Za młoda
Majątek*: 300WS
Właściciel*: ShellyCrow1994
Od Neriel - Opowiadanie konkursowe
Wielkooka wadera leżała po rozłożystym dębem. Patrząc na zachodzące słońce, rozmyślała nad tym, co było i co będzie. Czas płynął nieubłaganie, wszystkie chwile, zarówno te szczęśliwe, jak i smutne zapadały w niepamięć... Nel zanurzyła się w morzu wspomnień. Przywoływała obraz dawne siebie, tej młodej, głupiutkiej wadery. Oczyma wyobraźni widziała swoją byłą watahę i jej członków. Teraz... wszystko się zmieniło i nie sposób powrócić do dawnego życia. To, co minęło, już nigdy nie powróci. Rozmyślała nad swoją zmarłą przyjaciółką, której tak bardzo ufała. To był tak dawno... Tak bardzo dawno...
1,5 roku wcześniej...
- Zostaw! To moje, nie dotykaj!
W lesie rozbrzmiewał piskliwy krzyk. Mała wadera panicznie usiłowała zabrać wianek z róż napastniczce. Niestety, bezskutecznie. Ogromna Shelia od dawna ją nękała, zabierała jedzenie, niszczyła plecionki i straszyła zwierzęta.
- Ha, ha! Co teraz zrobisz Szczurku? - jej głos przepełniony był niemalże namacalną pogardą.
Shelia tak właśnie nazywała Nel. Dlaczego Szczurek? Otóż wadera ta była wyjątkowo drobnej postury, wyglądem przypominała raczej gryzonia niż wilcze szczenię. Oczy małej Nel zalśniły od łez. Już po chwili w całej okolicy słychać było głośne chlipanie. Zza krzaków wyłoniła się postać Hierr, Alphy watahy. Jak większość jej członków, nie przepadała za wielkooką Neriel. No cóż, nie mogła jednak pozwolić na takie zachowanie.
- Shelio! Oddaj to natychmiast! - warknęła władczo.
Wysoka wadera skrzywiła się nieznacznie. Zaraz jednak się opanowała i podała Hierr skradziony wianek. Oczy Nel przepełniła radość. Niezdarnie podeszła do Alphy z nadzieją odzyskania swojej własności. Spróbujcie sobie wyobrazić, jak wielkie było jej zdziwienie, gdy usłyszała stanowczą odmowę.
- Dorośnij wreszcie! Życie nie polega tylko na pleceniu wianków i hasaniu po łąkach! - rzekła szorstko Hierr, po czym ku radości Sheli zniszczyła wianek.
Mała Nel wybuchła głośnym płaczem.
- Co ja takiego wam zrobiłam? Czemu mnie tak traktujecie? To dlatego, że jestem sierotą? - wydukała prezez łzy.
Żadna z jej towarzyszek nie odpowiedziała. Hierr mruknęła coś pod nosem i odeszła. Shelia usiadła na ziemi z widniejącym na pysku triumfalnym uśmiechem.
* * *
Shelia nie dawała jej spokoju. Była jak rzep uczepiony wilczego ogona. Co taka mała i bezbronna wadera jak Nel mogła zrobić wobec ogromnej i brutalnej dręczycielki? Była problemem, z którym wielkooka zmagała się od dawna. Zagłębiła się w las, rozmyślając nad jakimś wyjściem z zaistniałej sytuacji. Próbowała odstraszać, nękać, a nawet robić pułapki, ale jedyne co udało się jej osiągnąć, to jeszcze większa złość i pogarda Sheli. Długo zastanawiała się, co powinna począć i wtedy nasunęła się jej pewna myśl... A co gdyby zwyczajnie z nią porozmawiać? W końcu proste rozwiązania przynoszą prosty efekt. Zadowolona pokiwała łebkiem.
* * *
Zaczaiła się w krzakach. W drżącej ze strachy łapce trzymała czerwoną chustę Sheli. Głośne okrzyki wściekłości wskazywały na to, że cel Nel jest już blisko. Nagle usłyszała głośne BUM! Już po chwili do jej wyczulonych uszu doszedł jęk bólu. Wysunęła pyszczek z ukrycia. Shelia leżała na ziemi, trzymając się za łapę, na której widniała spora, obficie krwawiąca rana. Najwyraźniej potknęła się o wystający korzeń. Zdziwienie Neriel nie miało granic. Spodziewała się ujrzeć gotową do ataku, przerażającą waderę, a tymczasem jej dręczycielka... płakała? Nel podeszła do rannej. Mimo strachu nie mogła jej tak zostawić. Nazbierała kilka świeżych liści i zrobiła z nich prowizoryczny opatrunek. Shelia uspokoiła się i otarła łzy.
- Nie potrzebuję pomocy... - wymamrotała, ale nie zabrzmiało to zbyt wiarygodnie.
* * *
Długo siedziały w milczeniu. Shelia odważyła się przerwać nieprzyjemną ciszę.
- Dziękuję. - powiedziała z serdecznym uśmiechem.
Niewidzialną barierę zastąpiła nić przyjaźni i porozumienia. Shelia otworzyła się przed Nel i opowiedziała o sobie więcej. Jak później się okazało, tak jak Neriel nie miała przyjaciół. Bojąc się niezrozumienia ze strony innych, stała się nie miła, a widząc, że inni się jej boją, czuła się bezpieczna. Wielkooka rozumiała Shelię, a Shelia rozumiała ją. W ten właśnie sposób, poprzez zwykłą otwartość i rozmowę stały się prawdziwymi przyjaciółkami. Nie potrzebowały innych, miały siebie nawzajem...
* * *
Słońce ustąpiło miejsca księżycowi. Neriel już w formie Luny, powoli wstała spod drzewa. Bardzo brakowało jej zmarłej Sheli. Okoliczności jej śmierci znała tylko ona i nie miała zamiaru nikomu o nich mówić. Spojrzała na las wyznaczający teren watahy. Tam była jej prawdziwa rodzina. Powolnym krokiem skierowała się w jego stronę. Przeszłość miała za sobą, a przed sobą... cały świat.
1,5 roku wcześniej...
- Zostaw! To moje, nie dotykaj!
W lesie rozbrzmiewał piskliwy krzyk. Mała wadera panicznie usiłowała zabrać wianek z róż napastniczce. Niestety, bezskutecznie. Ogromna Shelia od dawna ją nękała, zabierała jedzenie, niszczyła plecionki i straszyła zwierzęta.
- Ha, ha! Co teraz zrobisz Szczurku? - jej głos przepełniony był niemalże namacalną pogardą.
Shelia tak właśnie nazywała Nel. Dlaczego Szczurek? Otóż wadera ta była wyjątkowo drobnej postury, wyglądem przypominała raczej gryzonia niż wilcze szczenię. Oczy małej Nel zalśniły od łez. Już po chwili w całej okolicy słychać było głośne chlipanie. Zza krzaków wyłoniła się postać Hierr, Alphy watahy. Jak większość jej członków, nie przepadała za wielkooką Neriel. No cóż, nie mogła jednak pozwolić na takie zachowanie.
- Shelio! Oddaj to natychmiast! - warknęła władczo.
Wysoka wadera skrzywiła się nieznacznie. Zaraz jednak się opanowała i podała Hierr skradziony wianek. Oczy Nel przepełniła radość. Niezdarnie podeszła do Alphy z nadzieją odzyskania swojej własności. Spróbujcie sobie wyobrazić, jak wielkie było jej zdziwienie, gdy usłyszała stanowczą odmowę.
- Dorośnij wreszcie! Życie nie polega tylko na pleceniu wianków i hasaniu po łąkach! - rzekła szorstko Hierr, po czym ku radości Sheli zniszczyła wianek.
Mała Nel wybuchła głośnym płaczem.
- Co ja takiego wam zrobiłam? Czemu mnie tak traktujecie? To dlatego, że jestem sierotą? - wydukała prezez łzy.
Żadna z jej towarzyszek nie odpowiedziała. Hierr mruknęła coś pod nosem i odeszła. Shelia usiadła na ziemi z widniejącym na pysku triumfalnym uśmiechem.
* * *
Shelia nie dawała jej spokoju. Była jak rzep uczepiony wilczego ogona. Co taka mała i bezbronna wadera jak Nel mogła zrobić wobec ogromnej i brutalnej dręczycielki? Była problemem, z którym wielkooka zmagała się od dawna. Zagłębiła się w las, rozmyślając nad jakimś wyjściem z zaistniałej sytuacji. Próbowała odstraszać, nękać, a nawet robić pułapki, ale jedyne co udało się jej osiągnąć, to jeszcze większa złość i pogarda Sheli. Długo zastanawiała się, co powinna począć i wtedy nasunęła się jej pewna myśl... A co gdyby zwyczajnie z nią porozmawiać? W końcu proste rozwiązania przynoszą prosty efekt. Zadowolona pokiwała łebkiem.
* * *
Zaczaiła się w krzakach. W drżącej ze strachy łapce trzymała czerwoną chustę Sheli. Głośne okrzyki wściekłości wskazywały na to, że cel Nel jest już blisko. Nagle usłyszała głośne BUM! Już po chwili do jej wyczulonych uszu doszedł jęk bólu. Wysunęła pyszczek z ukrycia. Shelia leżała na ziemi, trzymając się za łapę, na której widniała spora, obficie krwawiąca rana. Najwyraźniej potknęła się o wystający korzeń. Zdziwienie Neriel nie miało granic. Spodziewała się ujrzeć gotową do ataku, przerażającą waderę, a tymczasem jej dręczycielka... płakała? Nel podeszła do rannej. Mimo strachu nie mogła jej tak zostawić. Nazbierała kilka świeżych liści i zrobiła z nich prowizoryczny opatrunek. Shelia uspokoiła się i otarła łzy.
- Nie potrzebuję pomocy... - wymamrotała, ale nie zabrzmiało to zbyt wiarygodnie.
* * *
Długo siedziały w milczeniu. Shelia odważyła się przerwać nieprzyjemną ciszę.
- Dziękuję. - powiedziała z serdecznym uśmiechem.
Niewidzialną barierę zastąpiła nić przyjaźni i porozumienia. Shelia otworzyła się przed Nel i opowiedziała o sobie więcej. Jak później się okazało, tak jak Neriel nie miała przyjaciół. Bojąc się niezrozumienia ze strony innych, stała się nie miła, a widząc, że inni się jej boją, czuła się bezpieczna. Wielkooka rozumiała Shelię, a Shelia rozumiała ją. W ten właśnie sposób, poprzez zwykłą otwartość i rozmowę stały się prawdziwymi przyjaciółkami. Nie potrzebowały innych, miały siebie nawzajem...
* * *
Słońce ustąpiło miejsca księżycowi. Neriel już w formie Luny, powoli wstała spod drzewa. Bardzo brakowało jej zmarłej Sheli. Okoliczności jej śmierci znała tylko ona i nie miała zamiaru nikomu o nich mówić. Spojrzała na las wyznaczający teren watahy. Tam była jej prawdziwa rodzina. Powolnym krokiem skierowała się w jego stronę. Przeszłość miała za sobą, a przed sobą... cały świat.
Nowa wilczyca! ^^
Imię*: Estonia
Zdrobnienie/ksywka: Esty,Est,ale nie lubi,gdy ktoś tak do niej mówi...
Wiek*: 3 lata.
Płeć*: Wadera
Stanowisko: Posłaniec
Charakter*: Estonia nie jest ufna.Kocha naturę i długie bieganie.Uwielbia tupanie własnych łap o ziemię,szum wiatru i deszcz.Ogólnie kocha las i wszystko,co z nim związane.Odkąd pamięta,zawsze dobrze czuła się wśród drzew.Często,zwłaszcza jesienią patrzy na liście unoszone przez wiatr.Wtedy ma takie miłe uczucie...Może się zaprzyjaźnicie,chociaż woli samotność.
Cechy charakterystyczne: Jest cała biała,ma złote oczy.
Historia*: Urodziła się w normalnej watasze.Była jej członkiem i dorastała w niej,jak normalny wilk.W końcu wyruszyła szukać własnej drogo.Znalazła ją tutaj,to chyba typowe życie wilka...
Żywioły*: Wydaje jej się,że jest normalna.
Moce*: Nie ma...
Motto: ''Życie samotnika różni się tylko jednym od życia w watasze-w stadzie możesz liczyć na wsparcie''-powtarza to sobie,gdy rozmyśla czy dobrze postąpiła.
Rodzina*: Opuściła,nie wie co z nią.
Partner*: Szuka
Zauroczony w...: Nie jest zauroczona...
Urodziny*: we wrześniu.
Majątek*: 300WS
Właściciel*: ***May***
poniedziałek, 26 stycznia 2015
Od Samual'a
Półprzytomnym wzrokiem rozejrzałem się wokół siebie. Niewiele mi to dało, biorąc pod uwagę fakt, iż moje oczy nie mogły przyzwyczaić się do otaczającego mnie mroku. Powietrze wypełniał ostry zapach miedzi, a ziemia wręcz lepiła się od gęstej cieczy.
Starając się zlokalizować swoje położenie niepewnie ruszyłem przed siebie. Mimo wielu starań, nie natrafiłem na nic znajomego. Jakby tego było mało, nie słyszałem szumu drzew, odgłosów jakichkolwiek stworzeń...nawet własnego oddechu. Przemieszczałem się nadzwyczaj cicho i bezszelestnie, jakbym unosił się nad powierzchnią. Ale przecież to nie możliwe! Musi być jakieś racjonalne wyjaśnienie...
Przyśpieszyłem w celu narobienia, choć najmniejszego hałasu. Jak się niestety spodziewałem nic z tego nie wyszło. Nie mogąc już wytrzymać przenikliwej ciszy usiłowałem wrzasnąć, jednak coś mi to uniemożliwiało. Nie byłem w stanie wydać jakiegokolwiek dźwięku. Za każdym razem gdy otwierałem pysk, miałem nieprzyjemne wrażenie, że ktoś chwyta mnie za szyję i ściska na tyle mocno, że z trudem zachowywałem przytomność. Powoli zacząłem panikować. Nie dość, że nie miałem bladego pojęcia gdzie się znajduję, to jeszcze ktoś usiłował mnie udusić...
Bez zastanowienia zacząłem biec w wybranym przez siebie kierunku, mając złudną nadzieję, że w ten sposób uda mi się wydostać z tej mrocznej otchłani. Gdy rozpędziłem się wystarczająco, zostałem brutalnie zatrzymany przez coś twardego i szorstkiego. Ignorując ból głowy i pyska spowodowany mocnym uderzeniem, podniosłem się i zbliżyłem do sprawcy moich cierpień. Łapą natknąłem się na korę potężnego pnia drzewa. Uradowany znaleziskiem przywarłem do niego czołem w celu chwilowego odpoczynku i poukładania sobie bieżących wydarzeń. Gdy to uczyniłem drzewo ot tak zniknęło, pozostawiając mnie samego w ciemności.
Zaczęło mi się kręcić w głowie, przez co z trudem utrzymywałem równowagę. Dziwne rozmazane światełka wirowały przed mymi oczami, tym samym doprowadzając do szaleństwa. Bliski załamania, mocno zaciskając powieki, osunąłem się na ziemię...
Gdy ponownie otworzyłem oczy, wszystko wróciło do normy. Leżałem na wilgotnej trawie wewnątrz gęstego lasu. Znów słyszałem szum drzew, szelest spowodowany gwałtownymi ruchami istot czyhających w krzakach...ciężkie bicie swojego serca.
Nie zwlekając już ani chwili dłużej, wstałem porządnie się otrzepując. Całą sierść miałem posklejaną i lepką od ciemnoczerwonej cieczy...Krew?
Zszokowany, dokładnie zmierzyłem wzrokiem każdą część ciała, wyszukując dotkliwego zranienia. Bezskutecznie, co nie do końca mnie ucieszyło. Skoro to nie jest moja krew...to czyja?
Rozglądnąłem się wokół w celu odnalezienia jakiegoś martwego stworzenia. Niczego nie znalazłem, co jeszcze bardziej mnie zmartwiło.
Oszołomiony, postanowiłem opuścić to miejsce i powrócić do mijanej wcześniej polany. Może tam przypomnę sobie, co działo się przez ostatnie kilka godzin...? Choć najpierw zdałoby się obmyć z tego paskudztwa...
- Gabrielu... - zawołał kojący głos.
Zatrzymałem się w pół kroku i obejrzałem za siebie. Między drzewami zobaczyłem zarys mrocznej sylwetki wilka. Zbliżyłem się do wadery, wciąż zachowując bezpieczną odległość.
- Musiałaś mnie z kimś pomylić. - warknąłem nie mogąc rozpoznać przybyszki. - Moje imię brzmi...
- Wiem jak masz na imię. - wtrąciła cicho chichocząc.
Marszcząc brwi, podszedłem o jeszcze kilka kroków.
Kim ona do cho*ery jest?! Jej głos wydaje się taki znajomy, jednak nie potrafię...
- Samuel, nieprawdaż? - wyrwał mnie głos z zamyślenia. - Syn Mellody i Black'a. - dodała w zadumie. - Uroczo razem wyglądali.
- Skąd to wszystko wiesz? - burknąłem, na co odpowiedziała mi szyderczym śmiechem.
Z każdą chwilą wypełniało mnie coś w rodzaju zwiększonej irytacji. Sama obecność przybyszki doprowadzała mnie do stanu, którego nie byłem w stanie opisać. Wzrastały we mnie negatywne emocje, które potęgując się w całość stawały się niczym bomba, mogąca w każdej chwili wybuchnąć.
- To przykre, wiesz? - mruknęła z nutą urażenia. - Byłam z tobą przez te wszystkie lata, a ty nawet nie masz pojęcia o moim istnieniu.
- Chyba nie do końca rozumiem do czego zmierzasz. - odparłem, usiłując wyszukać ją wśród ciemności, w które tak nagle się wtopiła. - Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? - wysyczałem przez zaciśnięte zęby.
- Powiedzmy, że jestem twoim..."aniołem stróżem".-wyszeptała mi do ucha, na co lekko się wzdrygnąłem.
Odsunąłem się od wadery, w celu dokładnego zmierzenia jej wzrokiem.
Od razu mogłem stwierdzić, że widzę ją pierwszy raz w życiu. Siedziała nieopodal, nieustannie świdrując mnie swymi pustymi, błękitnymi ślepiami. Jej białe futro, mimo iż wszędzie wokół było mnóstwo błota, pozostawało bez żadnej skazy.
- Przestań mi się tak przyglądać, bo jeszcze poczuję się niezręcznie. - uśmiechnęła się niewinnie, po czym podnosząc się, z nieskazitelną gracją ruszyła w moim kierunku.
- Urocze. - prychnąłem, starając się nie zwracać uwagi na nienaturalną bliskość nieznajomej. - A więc...?
- Angie. - odparła, okrążając mnie.
- ...Angie. Co ty tu do cho*ery robisz?
- Otóż jestem tu po to, by spełnić twoje życzenie. - zachichotała, "przypadkiem" smagając mnie ogonem po pysku.
Był on na tyle puchaty, że z trudem powstrzymałem się od kichnięcia.
- Jakoś nie wyglądasz mi na złotą rybkę. - burknąłem z grymasem na pysku.
Wadera zachichotała cicho, po czym zaprzestając ciągłemu okrążaniu mnie, usiadła naprzeciwko.
- Głuptasie, mówiłam ci już, że jestem twoim...
- Anioły nie istnieją. - przerwałem jej.
- Jeszcze niedawno byłeś innego zdania.
- Co?
- Modliłeś się, by twoja siostrzyczka wróciła do świata żywych, nieprawdaż? Błagałeś o...
- Stul pysk! - warknąłem, z trudem panując nad własnymi emocjami.
- Nie denerwuj się tak. - zaśmiała się. - Tak więc jak już mówiłam, twoje prośby zostały wysłuchane. Odzyskasz swoją kochaną rodzinkę i chęć do życia. Co ty na to?
Kilka dni temu zapewne bez najmniejszego wahania bym się na to zgodził, ale teraz? Nie chciałem tego. A bynajmniej nie od niej...Nie wiedziałem dlaczego, ale jakaś część mnie podpowiadała mi, że to najzwyklejsze kłamstwo, dzięki któremu owa wadera bez problemu owinie mnie sobie wokół palca... - Wybacz, ale jestem zmuszony odmówić. - mruknąłem, jednak nim zdołałem się podnieść i ruszyć w swoją stronę, wadera szepcząc coś pod nosem przyłożyła mi łapę do czoła, tym samym sprawiając mi niemiłosierny ból.
Jej oczy stały się krwistoczerwone, a futro czarne niczym smoła.
- Później się rozliczymy. - zaśmiała się szyderczo, po czym...
Obudziło mnie głośne krakanie. Leniwie otworzyłem oczy i chcąc przewrócić się na drugi bok wylądowałem na białym puchu. Jęcząc i wijąc się na lodowatym śniegu, wzniosłem wzrok ku drzewu z którego właśnie spadłem. Gdy ponownie spojrzałem przed siebie, moim oczom ukazał się właściciel irytujących odgłosów. Ptak stał niedaleko mojego pyska i wpatrywał się we mnie otępiałym wzrokiem.
- Przeklęte ptaszysko! Przez ciebie przez tydzień nie będę mógł chodzić! - warknąłem podnosząc się gwałtownie i usiłując "pacnąć'' sprawcę moich cierpień, czego szybko pożałowałem, bowiem obrażenia, jakie zadał mi morderca Lucy, ponownie przypomniały mi o swej obecności.
Z grymasem na pysku, spojrzałem na rozorany bok. Głębokie cięcia rozchodziły się wzdłuż żeber, co jakiś czas zbaczając z kursu i zmierzając w stronę kręgosłupa. Mimo, iż z ran przestała sączyć się krew, moje ciało wciąż przeszywał niemiłosierny ból. Tak intensywny, jakby ponownie rozszarpywały je dziesiątki, ostrych jak brzytwa kłów i pazurów...
Powoli zacząłem żałować, że się obudziłem. Miałem cichą nadzieję, że jest to kolejny chory sen, w którym straciłem ostatnią bliską mi osobę...
Po raz kolejny łzy napłynęły mi do oczu, więc starając się już więcej o tym nie myśleć ze spuszczoną głową ruszyłem przed siebie, co było kolejnym błędem. Dlaczego? Bo zaledwie po kilku krokach, jak na złość musiałem w coś wleźć, poprawka "w kogoś" wleźć.
- Jasna cho*era! Uważaj jak...-uniosłem wzrok.
Moim oczom ukazała się piękna wadera.
- Kim jesteś? - spytała podejrzliwie.
- Istotą żywą, bynajmniej jak na razie. - burknąłem, kątem oka zerkając na rozcięty bok.
- Może konkretniej? - domagała się.
- Wolałbym nie.
- Jak masz na imię? Co tu robisz?
- Jeśli dobrze mi się zdaje, moje imię nie jest ci potrzebne do szczęścia. Co tu robię? Hm...Wpadam na natrętnych przechodniów. - uśmiechnąłem się złośliwie i kuśtykając wyminąłem nieznajomą.
Ku mojemu zdziwieniu wyprzedziła mnie tym samym zagradzając mi drogę. Uważnie zmierzyła mnie wzrokiem.
- Słuchaj no, paniusiu. Nie wiem czego ode mnie chcesz, ale jak widzisz nie do końca jestem w nastroju na zabawy z tobą, więc pozwól że się oddalę. - usiłowałem ponownie ją wyminąć, jednak gdy tylko mi się to udało, zakręciło mi się w głowie i niemal osunąłem się na ziemię.
- Klękasz przede mną? - uniosła jedną brew w wyrazie zdziwienia.
- Jasne, bo przecież nie mam nic lepszego do roboty od klękania przed małolatami. - rzuciłem ironicznie, ignorując ból głowy.
- Nazwałeś mnie ''małolatą''? - obruszyła się. - Nie sądzę byś był ode mnie starszy. Ile więc masz lat cwaniaku?
- To złociutka nie jest pytanie jak na pierwszą randkę. - uśmiechnąłem się bezczelnie.
Wilczyca spiorunowała mnie wzrokiem. Byłem prawie pewny, że jeśli usłyszy jeszcze jeden tekst w tym stylu, źle się to dla mnie skończy... A może właśnie na tym mi zależało? Czy jeśli ją rozwścieczę, byłaby zdolna do tego, by skrócić mój marny żywot? Jakby się nad tym porządnie zastanowić, nawet jeśli mi się to nie uda, pozostaje jeszcze powolne wykrwawianie się gdzieś z dala od wszelkich istnień...
- Czy przypadkiem nie miałeś się oddalić? - warknęła.
- Owszem, więc czy raczyłabyś się wreszcie odsunąć?
<Wadero?>
Starając się zlokalizować swoje położenie niepewnie ruszyłem przed siebie. Mimo wielu starań, nie natrafiłem na nic znajomego. Jakby tego było mało, nie słyszałem szumu drzew, odgłosów jakichkolwiek stworzeń...nawet własnego oddechu. Przemieszczałem się nadzwyczaj cicho i bezszelestnie, jakbym unosił się nad powierzchnią. Ale przecież to nie możliwe! Musi być jakieś racjonalne wyjaśnienie...
Przyśpieszyłem w celu narobienia, choć najmniejszego hałasu. Jak się niestety spodziewałem nic z tego nie wyszło. Nie mogąc już wytrzymać przenikliwej ciszy usiłowałem wrzasnąć, jednak coś mi to uniemożliwiało. Nie byłem w stanie wydać jakiegokolwiek dźwięku. Za każdym razem gdy otwierałem pysk, miałem nieprzyjemne wrażenie, że ktoś chwyta mnie za szyję i ściska na tyle mocno, że z trudem zachowywałem przytomność. Powoli zacząłem panikować. Nie dość, że nie miałem bladego pojęcia gdzie się znajduję, to jeszcze ktoś usiłował mnie udusić...
Bez zastanowienia zacząłem biec w wybranym przez siebie kierunku, mając złudną nadzieję, że w ten sposób uda mi się wydostać z tej mrocznej otchłani. Gdy rozpędziłem się wystarczająco, zostałem brutalnie zatrzymany przez coś twardego i szorstkiego. Ignorując ból głowy i pyska spowodowany mocnym uderzeniem, podniosłem się i zbliżyłem do sprawcy moich cierpień. Łapą natknąłem się na korę potężnego pnia drzewa. Uradowany znaleziskiem przywarłem do niego czołem w celu chwilowego odpoczynku i poukładania sobie bieżących wydarzeń. Gdy to uczyniłem drzewo ot tak zniknęło, pozostawiając mnie samego w ciemności.
Zaczęło mi się kręcić w głowie, przez co z trudem utrzymywałem równowagę. Dziwne rozmazane światełka wirowały przed mymi oczami, tym samym doprowadzając do szaleństwa. Bliski załamania, mocno zaciskając powieki, osunąłem się na ziemię...
Gdy ponownie otworzyłem oczy, wszystko wróciło do normy. Leżałem na wilgotnej trawie wewnątrz gęstego lasu. Znów słyszałem szum drzew, szelest spowodowany gwałtownymi ruchami istot czyhających w krzakach...ciężkie bicie swojego serca.
Nie zwlekając już ani chwili dłużej, wstałem porządnie się otrzepując. Całą sierść miałem posklejaną i lepką od ciemnoczerwonej cieczy...Krew?
Zszokowany, dokładnie zmierzyłem wzrokiem każdą część ciała, wyszukując dotkliwego zranienia. Bezskutecznie, co nie do końca mnie ucieszyło. Skoro to nie jest moja krew...to czyja?
Rozglądnąłem się wokół w celu odnalezienia jakiegoś martwego stworzenia. Niczego nie znalazłem, co jeszcze bardziej mnie zmartwiło.
Oszołomiony, postanowiłem opuścić to miejsce i powrócić do mijanej wcześniej polany. Może tam przypomnę sobie, co działo się przez ostatnie kilka godzin...? Choć najpierw zdałoby się obmyć z tego paskudztwa...
- Gabrielu... - zawołał kojący głos.
Zatrzymałem się w pół kroku i obejrzałem za siebie. Między drzewami zobaczyłem zarys mrocznej sylwetki wilka. Zbliżyłem się do wadery, wciąż zachowując bezpieczną odległość.
- Musiałaś mnie z kimś pomylić. - warknąłem nie mogąc rozpoznać przybyszki. - Moje imię brzmi...
- Wiem jak masz na imię. - wtrąciła cicho chichocząc.
Marszcząc brwi, podszedłem o jeszcze kilka kroków.
Kim ona do cho*ery jest?! Jej głos wydaje się taki znajomy, jednak nie potrafię...
- Samuel, nieprawdaż? - wyrwał mnie głos z zamyślenia. - Syn Mellody i Black'a. - dodała w zadumie. - Uroczo razem wyglądali.
- Skąd to wszystko wiesz? - burknąłem, na co odpowiedziała mi szyderczym śmiechem.
Z każdą chwilą wypełniało mnie coś w rodzaju zwiększonej irytacji. Sama obecność przybyszki doprowadzała mnie do stanu, którego nie byłem w stanie opisać. Wzrastały we mnie negatywne emocje, które potęgując się w całość stawały się niczym bomba, mogąca w każdej chwili wybuchnąć.
- To przykre, wiesz? - mruknęła z nutą urażenia. - Byłam z tobą przez te wszystkie lata, a ty nawet nie masz pojęcia o moim istnieniu.
- Chyba nie do końca rozumiem do czego zmierzasz. - odparłem, usiłując wyszukać ją wśród ciemności, w które tak nagle się wtopiła. - Kim jesteś i czego ode mnie chcesz? - wysyczałem przez zaciśnięte zęby.
- Powiedzmy, że jestem twoim..."aniołem stróżem".-wyszeptała mi do ucha, na co lekko się wzdrygnąłem.
Odsunąłem się od wadery, w celu dokładnego zmierzenia jej wzrokiem.
Od razu mogłem stwierdzić, że widzę ją pierwszy raz w życiu. Siedziała nieopodal, nieustannie świdrując mnie swymi pustymi, błękitnymi ślepiami. Jej białe futro, mimo iż wszędzie wokół było mnóstwo błota, pozostawało bez żadnej skazy.
- Przestań mi się tak przyglądać, bo jeszcze poczuję się niezręcznie. - uśmiechnęła się niewinnie, po czym podnosząc się, z nieskazitelną gracją ruszyła w moim kierunku.
- Urocze. - prychnąłem, starając się nie zwracać uwagi na nienaturalną bliskość nieznajomej. - A więc...?
- Angie. - odparła, okrążając mnie.
- ...Angie. Co ty tu do cho*ery robisz?
- Otóż jestem tu po to, by spełnić twoje życzenie. - zachichotała, "przypadkiem" smagając mnie ogonem po pysku.
Był on na tyle puchaty, że z trudem powstrzymałem się od kichnięcia.
- Jakoś nie wyglądasz mi na złotą rybkę. - burknąłem z grymasem na pysku.
Wadera zachichotała cicho, po czym zaprzestając ciągłemu okrążaniu mnie, usiadła naprzeciwko.
- Głuptasie, mówiłam ci już, że jestem twoim...
- Anioły nie istnieją. - przerwałem jej.
- Jeszcze niedawno byłeś innego zdania.
- Co?
- Modliłeś się, by twoja siostrzyczka wróciła do świata żywych, nieprawdaż? Błagałeś o...
- Stul pysk! - warknąłem, z trudem panując nad własnymi emocjami.
- Nie denerwuj się tak. - zaśmiała się. - Tak więc jak już mówiłam, twoje prośby zostały wysłuchane. Odzyskasz swoją kochaną rodzinkę i chęć do życia. Co ty na to?
Kilka dni temu zapewne bez najmniejszego wahania bym się na to zgodził, ale teraz? Nie chciałem tego. A bynajmniej nie od niej...Nie wiedziałem dlaczego, ale jakaś część mnie podpowiadała mi, że to najzwyklejsze kłamstwo, dzięki któremu owa wadera bez problemu owinie mnie sobie wokół palca... - Wybacz, ale jestem zmuszony odmówić. - mruknąłem, jednak nim zdołałem się podnieść i ruszyć w swoją stronę, wadera szepcząc coś pod nosem przyłożyła mi łapę do czoła, tym samym sprawiając mi niemiłosierny ból.
Jej oczy stały się krwistoczerwone, a futro czarne niczym smoła.
- Później się rozliczymy. - zaśmiała się szyderczo, po czym...
Obudziło mnie głośne krakanie. Leniwie otworzyłem oczy i chcąc przewrócić się na drugi bok wylądowałem na białym puchu. Jęcząc i wijąc się na lodowatym śniegu, wzniosłem wzrok ku drzewu z którego właśnie spadłem. Gdy ponownie spojrzałem przed siebie, moim oczom ukazał się właściciel irytujących odgłosów. Ptak stał niedaleko mojego pyska i wpatrywał się we mnie otępiałym wzrokiem.
- Przeklęte ptaszysko! Przez ciebie przez tydzień nie będę mógł chodzić! - warknąłem podnosząc się gwałtownie i usiłując "pacnąć'' sprawcę moich cierpień, czego szybko pożałowałem, bowiem obrażenia, jakie zadał mi morderca Lucy, ponownie przypomniały mi o swej obecności.
Z grymasem na pysku, spojrzałem na rozorany bok. Głębokie cięcia rozchodziły się wzdłuż żeber, co jakiś czas zbaczając z kursu i zmierzając w stronę kręgosłupa. Mimo, iż z ran przestała sączyć się krew, moje ciało wciąż przeszywał niemiłosierny ból. Tak intensywny, jakby ponownie rozszarpywały je dziesiątki, ostrych jak brzytwa kłów i pazurów...
Powoli zacząłem żałować, że się obudziłem. Miałem cichą nadzieję, że jest to kolejny chory sen, w którym straciłem ostatnią bliską mi osobę...
Po raz kolejny łzy napłynęły mi do oczu, więc starając się już więcej o tym nie myśleć ze spuszczoną głową ruszyłem przed siebie, co było kolejnym błędem. Dlaczego? Bo zaledwie po kilku krokach, jak na złość musiałem w coś wleźć, poprawka "w kogoś" wleźć.
- Jasna cho*era! Uważaj jak...-uniosłem wzrok.
Moim oczom ukazała się piękna wadera.
- Kim jesteś? - spytała podejrzliwie.
- Istotą żywą, bynajmniej jak na razie. - burknąłem, kątem oka zerkając na rozcięty bok.
- Może konkretniej? - domagała się.
- Wolałbym nie.
- Jak masz na imię? Co tu robisz?
- Jeśli dobrze mi się zdaje, moje imię nie jest ci potrzebne do szczęścia. Co tu robię? Hm...Wpadam na natrętnych przechodniów. - uśmiechnąłem się złośliwie i kuśtykając wyminąłem nieznajomą.
Ku mojemu zdziwieniu wyprzedziła mnie tym samym zagradzając mi drogę. Uważnie zmierzyła mnie wzrokiem.
- Słuchaj no, paniusiu. Nie wiem czego ode mnie chcesz, ale jak widzisz nie do końca jestem w nastroju na zabawy z tobą, więc pozwól że się oddalę. - usiłowałem ponownie ją wyminąć, jednak gdy tylko mi się to udało, zakręciło mi się w głowie i niemal osunąłem się na ziemię.
- Klękasz przede mną? - uniosła jedną brew w wyrazie zdziwienia.
- Jasne, bo przecież nie mam nic lepszego do roboty od klękania przed małolatami. - rzuciłem ironicznie, ignorując ból głowy.
- Nazwałeś mnie ''małolatą''? - obruszyła się. - Nie sądzę byś był ode mnie starszy. Ile więc masz lat cwaniaku?
- To złociutka nie jest pytanie jak na pierwszą randkę. - uśmiechnąłem się bezczelnie.
Wilczyca spiorunowała mnie wzrokiem. Byłem prawie pewny, że jeśli usłyszy jeszcze jeden tekst w tym stylu, źle się to dla mnie skończy... A może właśnie na tym mi zależało? Czy jeśli ją rozwścieczę, byłaby zdolna do tego, by skrócić mój marny żywot? Jakby się nad tym porządnie zastanowić, nawet jeśli mi się to nie uda, pozostaje jeszcze powolne wykrwawianie się gdzieś z dala od wszelkich istnień...
- Czy przypadkiem nie miałeś się oddalić? - warknęła.
- Owszem, więc czy raczyłabyś się wreszcie odsunąć?
<Wadero?>
Od Belli do Miss
- Ale fajne stworzonko.Co to takiego ?
- Dzięki. To mysz.
- A jak ma na imię ?
- Jack.
- To w końcu powiesz na czyim jesteśmy terenie? Mówiłaś że na jakiegoś przyjaciela ale na jakiego. Ja chce znać konkrety.
- A nie warto mówić.
- No weź powiedz. Proszę Miss.
( Miss ? )
- Dzięki. To mysz.
- A jak ma na imię ?
- Jack.
- To w końcu powiesz na czyim jesteśmy terenie? Mówiłaś że na jakiegoś przyjaciela ale na jakiego. Ja chce znać konkrety.
- A nie warto mówić.
- No weź powiedz. Proszę Miss.
( Miss ? )
Od Jasmin do Jacka
- Haha ! Ale dałeś się nabrać ! - krzyczałam ze śmiechu.
- Co ?
- Nie do końca wiem gdzie portal. To Amean nas gdzieś zabrał, a potem byliśmy ludźmi.
- Nie wiem jak oni wytrzymali.
- Musieli - powiedziałam patrząc na niego jak na wariata - Haha !
- Co się tak gapisz ?
- Na ciebie ?
- No a na kogo ?
- Na to drzewo za tobą, na przykład.
Jack zamyślił się.
- Chodź to zobaczysz coś ... - powiedział...
< Jack ? >
- Co ?
- Nie do końca wiem gdzie portal. To Amean nas gdzieś zabrał, a potem byliśmy ludźmi.
- Nie wiem jak oni wytrzymali.
- Musieli - powiedziałam patrząc na niego jak na wariata - Haha !
- Co się tak gapisz ?
- Na ciebie ?
- No a na kogo ?
- Na to drzewo za tobą, na przykład.
Jack zamyślił się.
- Chodź to zobaczysz coś ... - powiedział...
< Jack ? >
Wybór Bety!
Prawdopodobnie nie będzie mnie 31.01.2015 (weselicho w rodzinie) i możliwe, że i parę dni wcześniej. Idealna okazja, żeby wybrać pierwszą Bethę! Wymagania (Tak, żeby Betą została osoba. która choć trochę pomoże mi na blogu):
-Musi mieć bloggera (wiedzieć jak się zamieszcza opa, edytuje notki w kolumnach)
-Nie może "strzelać byków" ort. na prawo i lewo
-Trzeba być kreatywnym
-Mieć 10+ lat (sądzę, że z tym nie będzie problemu.)
Co należy zrobić?
~Napisać opowiadanie jak zażegnało się jakiś kryzys w przeszłości
Akurat to opo dobrze by było podzielić na 3 różne części. Wiecie, że chodzi mi o wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Dobrze też gdyby było długie. Tym razem nie będzie ta osoba wybierana ankietą, bo w sprawie ankiet jakoś nie mam zaufania. A po za tym w regulaminie napisane jest jasno "Alfy wybierają Bety". Niestety krótki czas wysyłania prac, bo tylko do 28.01.2015 godziny 16:00. Bet może być więcej. Kto wie, może Twoje opowiadanie mi się spodoba? :)
~Misi
-Musi mieć bloggera (wiedzieć jak się zamieszcza opa, edytuje notki w kolumnach)
-Nie może "strzelać byków" ort. na prawo i lewo
-Trzeba być kreatywnym
-Mieć 10+ lat (sądzę, że z tym nie będzie problemu.)
Co należy zrobić?
~Napisać opowiadanie jak zażegnało się jakiś kryzys w przeszłości
Akurat to opo dobrze by było podzielić na 3 różne części. Wiecie, że chodzi mi o wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Dobrze też gdyby było długie. Tym razem nie będzie ta osoba wybierana ankietą, bo w sprawie ankiet jakoś nie mam zaufania. A po za tym w regulaminie napisane jest jasno "Alfy wybierają Bety". Niestety krótki czas wysyłania prac, bo tylko do 28.01.2015 godziny 16:00. Bet może być więcej. Kto wie, może Twoje opowiadanie mi się spodoba? :)
~Misi
Nowy wilk! ^^
Imię: "W ustach wrogów nasze imię brzmi jak przekleństwo." Samuel
Zdrobnienie/ksywka: "Nazywając rzeczy po imieniu należy pamiętać, że każde imię ma swoje zdrobnienie." Cross, Sam lub (jeśli ktoś naprawdę chce go zdenerwować) Sammy.
Wiek: "Wolałbym żyć krótko, ale w chwale, niż w mroku przez wieki." 6 lat
Płeć: "Uważanie którejś z płci za lepszą, czy ważniejszą, jest co najmniej tak samo ,,sensowne'' jak twierdzenie, że prawa noga jest zasadniczo lepsza od lewej." Basior
Stanowisko: "Za pieniądze kupiłeś sobie stanowisko, na uznanie innych będziesz musiał sobie zapracować." Przywódca wojowników, Szpieg.
Charakter: "I nasz charakter posiada wrodzone skazy." Nie da się go opisać ot tak, głównie ze względu na to, że dla niego samego jego charakter jest jedną, wielką i irytującą zagadką. Za młodu spostrzegany był jako miły, wesoły i pełny energii szczeniak z wiecznym uśmiechem na pysku. Często spotykane były również pochopne stwierdzenia o jego niesamowitej niewinności, uczciwości i optymistycznemu nastawieniu do świata. W końcu czemuż by miało być inaczej? Miał kochającą rodzinę, miejsce do treningów i zabawy, a jednak mimo wszystko z każdym dniem stawał się coraz gorszy. Pragnął odciąć się od rzeczywistości, zamknąć w swym małym, ponurym świecie, gdzie nikt nie będzie mu mówił co i w jaki sposób ma robić. Coraz częściej kłócił się z ojcem, który poprzez swe ciężkie treningi chciał zrobić z niego godnego przywódce. Mały basior wraz z wiekiem znacznie bardziej się buntował, tym samym sprawiając rodzicom niemałe kłopoty. W wieku dwóch lat po wstrząsającej sprzeczce jaką sam wszczął, na kilka dni opuścił swą rodzinną watahę. Gdy wszystko sobie poukładał, postanowił wrócić i przeprosić bliskich za swe haniebne zachowanie, na co niestety było za późno. Jego rodzice jak i większa część watahy zostali wręcz rozszarpani przez sforę zasiedlającą sąsiednie tereny. Stracił niemal wszystko, na czym choć trochę mu zależało. Pozostała mu tylko siostra, która cudem uniknęła śmierci, wybierając się w trakcie owego ataku na polowanie. Sam, niedługo po tej bolesnej stracie stał się arogancki, bezczelny i samolubny. Uzależnił się od sarkazmu, a w jego głosie zaczęła dominować pogarda. Nie liczy się ze zdaniem innych i zapewne tak pozostanie. Ceni sobie szczerość, tym samym nie toleruję kłamstwa. Ma ironiczne poczucie humoru. Łatwo wyprowadzić go z równowagi. Potrafi uprzeć się przy swoim. Ciężko zdobyć jego zaufanie, lecz za to łatwo je stracić. Wtyka nos w nie swoje sprawy. Od drugich urodzin (właśnie wtedy jego rodzina została zamordowana) dręczą go koszmary, przez co mało sypia. Typ uwodziciela, cwaniaka i ryzykanta. Lubi prowokować, za co nie raz dostał za swoje. Bez problemu wszczyna bójki i ze względu na wieloletnie doświadczenie rzadko kończą się one dla niego porażką. Zdarza się, że ma chwilę słabości, a na wszelką ofiarowaną pomoc w jego trudnościach, odpowiada wrogością. Nie chowa urazy, a istotę która w pewnym sensie "nadepnęła mu na odcisk" trzyma na dystans, lub traktuję niepoważnie. Jest gotów do poświęceń. Nie łatwo go zniechęcić, a od niektórych spraw trzeba odciągać go siłą, lub dobrze przemyślanym szantażem. Jego największą słabością stała się młodsza siostra – Lucy. Niedługo jednak nacieszył się jej obecnością, bowiem po czterech latach wspólnej wędrówki natknęli się na niedźwiedzia...Sam mimo wszelkich starań nie zdołał jej ochronić. Widok jej śmierci głęboko wyrył mu się w pamięci, przez co ostatnimi czasy miewa myśli samobójcze.
Cechy charakterystyczne: "To błędy i wyjątki nadają cechy szczególne pozwalające określić skąd i dokąd idziemy..." Złote oczy, w których ciągle można dostrzec dziwne, intrygujące błyski. Gdzieniegdzie jego ciało pokrywają blizny, pozostałe po stoczonych walkach. Na szyi zawieszony ma srebrny krzyżyk, z którym nigdy się nie rozstaje.
Historia: "Historia jest bigosem, ciężko strawną zbieraniną nie tylko z całego tygodnia, lecz z lat wielu tysięcy." Zdecydowanie nie jest z tych, co kończą się słowami "I żyli długo i szczęśliwie". Jego rodzice zostali zamordowani, gdy Sam miał zaledwie dwa lata. Wraz z ocalałą młodszą siostrą, opuścił swą rodzinną watahę i wyruszył na poszukiwania nowej. Po czterech latach z powodu przypadkowego wtargnięcia do zamieszkałej jaskini, zostali zaatakowani przez rozwścieczonego niedźwiedzia. Sam z cudem uszedł z życiem, bezskutecznie starając się ocalić siostrę. Ranny i wstrząśnięty śmiercią ostatniej bliskiej mu osoby, natknął się tutejszą watahę.
Żywioły: "Smutek jest ważnym słowem w definicji świata. Leży u podstaw wszystkiego, jest piątym żywiołem, kwintesencją." Mrok, Elektryczność.
Moce: "W tak ciemne noce jak ta, siadam na parapecie i patrzę w gwiazdy. Ktoś bardzo mądry kiedyś mi powiedział, że gwiazdy mają magiczną moc. Więc skoro spełniają życzenia to poprosiłbym tylko o jedno, aby dały mi siłę i dość odwagi, by żyć."
~ Przemiana w "Wilka Mroku" - jest niekontrolowana, uaktywnia się podczas używania jakiejkolwiek mocy, dlatego rzadko ich używa. Znacznie zwiększa siłę ataków i podsyca jego negatywne emocje, przez co jest nieobliczalny.
~ Wyładowanie elektryczne - niekontrolowane i zależne od jego emocji. Nadmierna irytacja powoduje mimowolne porażenia istoty, która go dotknie.
~ Mroczny twór – umożliwia mu tworzenie przedmiotów służących do obrony, jak i do ataku.
Motto: "Strach przed cierpieniem jest silniejszy, niż samo cierpienie."
Rodzina: "Pozostawiłem więc swoją cudowną, inteligentną rodzinę, zanurzyłem się w ciepłej kąpieli i zacząłem rozważać samobójstwo przez utopienie. Potem jednak przypomniałem sobie o resztkach ciasta czekoladowego w lodówce i wynurzyłem się, nabierając powietrza w płuca. Dla niektórych rzeczy warto żyć."
~ Zamordowany ojciec Black - Surowy i niezwykle wymagający basior, traktujący swe potomstwo bardziej jak żołnierzy niż dzieci. Sam, biorąc pod uwagę buntowniczy charakter i wyraźną niechęć do wykonywania rozkazów, nigdy nie miał z nim dobrych kontaktów. Rozstał się z nim w niezbyt dobrych relacjach, bowiem ich ostatnia rozmowa zakończyła się słowami "Nie chcę cię więcej znać!".
~ Zamordowana matka Mellody - Troskliwa i kochająca wadera. Robiła wszystko, by jej dzieciom żyło się jak najlepiej, przez co znalazła miejsce w sercu Sam'a. Była przeciwna surowym treningom jakie zafundował mu ojciec, jednak bała się sprzeciwić swemu partnerowi. W dniu drugich urodzin Samuela, ona jak i jej ukochany zostali zamordowani przez alfę sąsiedniej watahy. Młody basior, długo nie mógł pogodzić się z ich śmiercią.
~ Zmarła siostra Lucy - Była jego całkowitym przeciwieństwem. Nie potrafiła być chamska wobec innej istoty, jak i naumyślnie sprawić jej przykrość. Słuchała się rodziców i w porównaniu do Sam'a była nazywana "małym aniołkiem". Mimo wielu różnic jakie ich dzieliły, potrafił znaleźć z nią wspólny język. Po śmierci najbliższych stał się za nią odpowiedzialny, i był gotów poświęcić własne życie dla jej dobra. Niestety mu się to nie udało. Po czterech latach wspólnej wędrówki, zostali zaatakowani przez niedźwiedzia. Lucy zginęła na miejscu.
Partner: "Partnerstwo jest jak gorset... im bardziej się zwiążesz, tym trudniej jest Ci oddychać." Biorąc pod uwagę jego negatywne nastawienie do wszystkiego co się rusza, nieprędko natknie się na waderę, która z nim wytrzyma.
Zauroczony w...: "Zauroczenie jak na złość przemienia się w obsesyjną iluzję szczęścia, niż w miłość." Na razie w nikim...
Urodziny: "Urodziny - dla niektórych są to niezwykłe dni w życiu... Dla mnie jest to dzień jak każdy inny w roku... Jedyna różnica jest taka, że w tym dniu możesz dostać czekoladki i wódkę nie musząc odwdzięczać się za to jakąś przysługą." 04.06
Majątek: "Ironią losu jest fakt, że większość z nas nie będąc posiadaczem wielkiego majątku, jest bogaczem nie spełnionych marzeń..." 300 WS
Właściciel: Joanne K. Maxwell
Od Jacka do Jasmin
- Ej zaczeka j- zawołałem - gdzie biegniesz ?
Ruszyłem za nią.
- Przecież nam nie wolno wchodzić do świata ludzi.
- A kto powiedział że nie wolno ? - zaśmiała się.
- No nie wiem na przykład Miss - odparłem z ironią w głosie.
Weszliśmy na teren pokryty mgłą. Nie miałam pojęcia czy Jasmin naprawdę chce przejść przez portal ,który prowadził do świata ludzi czy tylko mnie nabiera ,że wie gdzie on się znajduje.
( Jasmin ? )
Ruszyłem za nią.
- Przecież nam nie wolno wchodzić do świata ludzi.
- A kto powiedział że nie wolno ? - zaśmiała się.
- No nie wiem na przykład Miss - odparłem z ironią w głosie.
Weszliśmy na teren pokryty mgłą. Nie miałam pojęcia czy Jasmin naprawdę chce przejść przez portal ,który prowadził do świata ludzi czy tylko mnie nabiera ,że wie gdzie on się znajduje.
( Jasmin ? )
niedziela, 25 stycznia 2015
Od Ameana do Deana
Alfabet niewidomych? Cóż, nigdy o tym nie słyszałem. Dean zajął się swoją księgą a ja poczytałem sobie mangę i inne komiksy. Elfy to bardzo mądre stworzenia. Muszę się zakręcić koło Nel. Przecież jest nauczycielką języków obcych, to musi znać elficki. Gdy ja z coraz większym zapałem czytałem przełożoną na wilczy język "Toradora" podszedł do mnie Dean.
(Dean?)
(Dean?)
Od Deana do Ameana
-Niestety nie...Trudno,ale do biblioteki zawsze pójść można...-Odpowiedziałem.Szliśmy po trawie zmieszanej ze śniegiem.Zaczęły mnie szczypać łapy od tego mrozu.
-To tu.-Oznajmił Amean.
-Idź pierwszy.-Powiedziałem i poczekałem,aż wszedł do środka.
-Znajdziesz tu wszystko,o czym tylko chcesz wiedzieć.Wszystko.O tutejszych lasach,o zwierzętach,o planetach i takich tam...-Powiedział.Kiedy znalazłem się w środku stanąłem przed jednym regałem.
-Wielka księga magii ziemi,alfabet niewidomych.-Powiedziałem.Po chwili jedna z ksiąg otworzyła się i pofrunęła w moją stronę.
-Jest taki alfabet?-Spytał zdziwiony.
-Potocznie nazywany alfabetem niewidomych.-Odpowiedziałem.
(Amean?)
-To tu.-Oznajmił Amean.
-Idź pierwszy.-Powiedziałem i poczekałem,aż wszedł do środka.
-Znajdziesz tu wszystko,o czym tylko chcesz wiedzieć.Wszystko.O tutejszych lasach,o zwierzętach,o planetach i takich tam...-Powiedział.Kiedy znalazłem się w środku stanąłem przed jednym regałem.
-Wielka księga magii ziemi,alfabet niewidomych.-Powiedziałem.Po chwili jedna z ksiąg otworzyła się i pofrunęła w moją stronę.
-Jest taki alfabet?-Spytał zdziwiony.
-Potocznie nazywany alfabetem niewidomych.-Odpowiedziałem.
(Amean?)
Od Ameana do Deana
-Spoko. Rozumiem Cię. W sumie to i tak nic takiego. Musisz wprawić się w zmyśle dotyku lub nauczyć się magii ziemi. -Powiedziałem. -Wtedy będziesz jakby "widział" łapami. Bo wiesz... Ja znałem już ślepą osobę. To była moja siostra, Toph [czyt. Tof ]. Urodziła się z wrodzoną wadą. Nauczyła się magii ziemi a wkrótce magii metalu. Wyczuła nawet ruchy gąsienicy. O. Już jesteśmy.
Opowiedziałem mu trochę o tym terenie, choć widziałem, że go to nie interesuje. Z resztą mnie też nie obchodziłoby. Ale obowiązek, to obowiązek.
-A na końcu Polany jest Biblioteka. -"Idioto! Czytanie wymaga sprawnych oczu!" Pomyślałem. - Znajdziemy tam też coś ciekawego dla ciebie. Znasz alfabet Morse'a?
(Dean?)
*A tak w ogóle zauważyłeś podobieństwo imion? XD dEAN-amEAN xD
Opowiedziałem mu trochę o tym terenie, choć widziałem, że go to nie interesuje. Z resztą mnie też nie obchodziłoby. Ale obowiązek, to obowiązek.
-A na końcu Polany jest Biblioteka. -"Idioto! Czytanie wymaga sprawnych oczu!" Pomyślałem. - Znajdziemy tam też coś ciekawego dla ciebie. Znasz alfabet Morse'a?
(Dean?)
*A tak w ogóle zauważyłeś podobieństwo imion? XD dEAN-amEAN xD
Od Deana do Ameana
-Lepiej nie...-Nie wiedziałem,co powiedzieć.-Moje oczy...moje oczy mają laser...śmiertelny laser...-Palnąłem jak głupi.Teraz to na pewno się domyśla.
-Polana Miłości,tak?-Spytałem chcąc zmienić temat.
-Tak...-Odpowiedział.Poczułem się niezręcznie.Chwilę szliśmy w milczeniu.
-Amean...Bo ja...Bo ja nie widzę.-Powiedziałem i poczułem wielką ulgę.-Pewnie już się domyśliłeś...Tylko nikomu nie mów.Nie chcę by wszyscy widzieli,że jestem ślepy.Będą się dziwnie zachowywać w mojej obecności,albo zawalą pytaniami.-Dodałem...
(Amean?)
-Polana Miłości,tak?-Spytałem chcąc zmienić temat.
-Tak...-Odpowiedział.Poczułem się niezręcznie.Chwilę szliśmy w milczeniu.
-Amean...Bo ja...Bo ja nie widzę.-Powiedziałem i poczułem wielką ulgę.-Pewnie już się domyśliłeś...Tylko nikomu nie mów.Nie chcę by wszyscy widzieli,że jestem ślepy.Będą się dziwnie zachowywać w mojej obecności,albo zawalą pytaniami.-Dodałem...
(Amean?)
Towarzysz Kodoku!
Rasa: Kot
Imię*: Hisoka
Zdrobnienie/ksywka: Sokka
Wiek*: 1, 5 roku
Charakter*: Hisoka jest dokładnie taki sam jak jego właściciel. Żyje własnymi ścieżkami. Jest egoistyczny i nie ma poczucia humoru.
Cechy charakterystyczne: Niebieskie oczy.
Żywioły*: Magia, Księżyc, Galaktyka
Moce*: Związane z żywiołami
Właściciel*: Kodoku
Od Kodoku
-Berek! Gonisz! - Klepnęła mnie i zaśmiała się Rouzi.
"Tępa sziksa... żeby tak z zaskoczenia?!" -Pomyślałem i zaraz jej oddałem. Odbiegłem od niej daleko. Jako, że jestem od niej szybszy, zgubiłem ją. Pobiegłem trochę głębiej w Las Nocy.
-No teraz to się zgubiłem. - Powiedziałem do siebie.
Coś nagle przeleciało mi pod nogami. Przeraziłem się. Mała puma czy inny diabeł?
-Bu. -Usłyszałem i podskoczyłem.
-KTO TO POWIEDZIAŁ?! -Krzyknąłem z nastroszoną sierścią.
-A ja. -Obok mnie siedział czarny kot i wlepiał we mnie swoje niebieskie oczy. Uspokoiłem się.
-Wiesz może jak wyjść z tego lasu?
-Wiem. -Powiedział równie szybko jak się pojawił. -Chodź za mną.
Po drodze rozmawialiśmy. Nawet ciekawa z niego osóbka. Gdy już mieliśmy się rozstać zapytałem się go:
-A może chciałbyś zostać moim towarzyszem?
-Ok! -Odpowiedział uradowany.
"Tępa sziksa... żeby tak z zaskoczenia?!" -Pomyślałem i zaraz jej oddałem. Odbiegłem od niej daleko. Jako, że jestem od niej szybszy, zgubiłem ją. Pobiegłem trochę głębiej w Las Nocy.
-No teraz to się zgubiłem. - Powiedziałem do siebie.
Coś nagle przeleciało mi pod nogami. Przeraziłem się. Mała puma czy inny diabeł?
-Bu. -Usłyszałem i podskoczyłem.
-KTO TO POWIEDZIAŁ?! -Krzyknąłem z nastroszoną sierścią.
-A ja. -Obok mnie siedział czarny kot i wlepiał we mnie swoje niebieskie oczy. Uspokoiłem się.
-Wiesz może jak wyjść z tego lasu?
-Wiem. -Powiedział równie szybko jak się pojawił. -Chodź za mną.
Po drodze rozmawialiśmy. Nawet ciekawa z niego osóbka. Gdy już mieliśmy się rozstać zapytałem się go:
-A może chciałbyś zostać moim towarzyszem?
-Ok! -Odpowiedział uradowany.
Od Miss do Belli
-To dobrze. -Uśmiechnęłam się od ucha do ucha,- Przynajmniej nie muszę się powstrzymywać.
W tym czasie Jack się obudził.
-A -Ziewnął. -Kiedy obiad?
-Ty myślisz tylko o obiedzie, co nie?
-Cóż, taka rola leniwej myszy.
Bella była zapewne zdezorientowana całą tą sytuacją, bo Jack nie wyszedł zza mojego ucha.
(Bella?)
W tym czasie Jack się obudził.
-A -Ziewnął. -Kiedy obiad?
-Ty myślisz tylko o obiedzie, co nie?
-Cóż, taka rola leniwej myszy.
Bella była zapewne zdezorientowana całą tą sytuacją, bo Jack nie wyszedł zza mojego ucha.
(Bella?)
Od Jasmin do Kodoku
Zobaczyłem, że wadera ma łuk. Świetnie! Mogłaby mnie szkolić. Rouzi by się szkoliła w etykiecie itd., a ja już uczył się do roli zabójcy, szpiega czy nawet wojownika.
-Jesteś dobra we władaniu nad swoją bronią? - Zapytałem. - Bo jeśli tak to mam do Ciebie prośbę.
-Huh? Gdyby nie umiała się nią posługiwać, to raczej bym jej nie nosiła.
-Mogłabyś mnie szkolić? W sensie nauczyć władać nad bronią.
(Jasmin?)
-Jesteś dobra we władaniu nad swoją bronią? - Zapytałem. - Bo jeśli tak to mam do Ciebie prośbę.
-Huh? Gdyby nie umiała się nią posługiwać, to raczej bym jej nie nosiła.
-Mogłabyś mnie szkolić? W sensie nauczyć władać nad bronią.
(Jasmin?)
Od Jasmin do Kodoku
- Nie, nie wyjdę - powiedziałam. Ten drugi wilk nie odpowiedział. Wysunęłam głowę nad krzaki i zobaczyłam, że to mały basior ze spuszczoną głową. Coś we mnie drgnęło.
- Ej... Coś się stało ?
- Kim ty jesteś, że mnie o to pytasz ? - zapytał.
- Wydaje mi się, że ,, pracownicą '' twojej mamy.
- Miss ?
- Tak, a ty jesteś ...
- Kodoku - przedstawił się.
- Mów mi Jasmin, albo jak wolisz Jass...
< Kodoku ? >
- Ej... Coś się stało ?
- Kim ty jesteś, że mnie o to pytasz ? - zapytał.
- Wydaje mi się, że ,, pracownicą '' twojej mamy.
- Miss ?
- Tak, a ty jesteś ...
- Kodoku - przedstawił się.
- Mów mi Jasmin, albo jak wolisz Jass...
< Kodoku ? >
Od Deana do Delily
-Po co ci ta opaska?-Spytała wadera.Słychać było w jej głosie wahanie.
-Nie twoja sprawa.-Odpowiedziałem i przyśpieszyłem kroku.Delila poszła w moje ślady.
-Nie będę naciskać.-Oznajmiła.''I dobrze...''pomyślałem.Nie miałem ochoty o tym mówić,chociaż minął już kawał czasu.Usłyszałem ćwierkanie.Najwyraźniej byliśmy już głęboko w lesie.Usłyszałem tupot kopyt.
-Uważaj!-Krzyknął ktoś za mną.Napiąłem mięśnie i skoczyłem przed siebie.Zapach i ciężki oddech jelenia świadczył o tym,że gnał prosto na mnie.Rzuciłem się na niego.Trafiłem na rogi,czyli na szyję.Przeważyłem go i obaj się wywróciliśmy.Jeleń szamotał się podczas,gdy próbowałem z niego zejść.W końcu kopnął pnie w łapę,odpychając jednocześnie.Usłyszałem tylko stukot kopyt.
-Nic ci nie jest?-Spytał jakiś basior.
-Ktoś ty?-Spytałem pospiesznie.
-Jestem Terror.-Odpowiedział.
(Delila?)
-Nie twoja sprawa.-Odpowiedziałem i przyśpieszyłem kroku.Delila poszła w moje ślady.
-Nie będę naciskać.-Oznajmiła.''I dobrze...''pomyślałem.Nie miałem ochoty o tym mówić,chociaż minął już kawał czasu.Usłyszałem ćwierkanie.Najwyraźniej byliśmy już głęboko w lesie.Usłyszałem tupot kopyt.
-Uważaj!-Krzyknął ktoś za mną.Napiąłem mięśnie i skoczyłem przed siebie.Zapach i ciężki oddech jelenia świadczył o tym,że gnał prosto na mnie.Rzuciłem się na niego.Trafiłem na rogi,czyli na szyję.Przeważyłem go i obaj się wywróciliśmy.Jeleń szamotał się podczas,gdy próbowałem z niego zejść.W końcu kopnął pnie w łapę,odpychając jednocześnie.Usłyszałem tylko stukot kopyt.
-Nic ci nie jest?-Spytał jakiś basior.
-Ktoś ty?-Spytałem pospiesznie.
-Jestem Terror.-Odpowiedział.
(Delila?)
Od Ameana do Deana
-Tak to tutaj. Na tym terenie... - Zacząłem gadać mu tą nudną formułkę o lesie. -... A na samym środku jest Polana Miłości. Chodź, zaprowadzę Cię tam.
Szedłem w stronę polany.
-A tak w ogóle, to mógłbyś zdjąć opaskę. -Powiedziałem obojętnie. - Lepiej by Ci było chodzić.
Dopiero puknąłem się w czoło. "Przecież on pewno nie może widzieć!" -Przeleciało i przez głowę.
*Dean?*
Szedłem w stronę polany.
-A tak w ogóle, to mógłbyś zdjąć opaskę. -Powiedziałem obojętnie. - Lepiej by Ci było chodzić.
Dopiero puknąłem się w czoło. "Przecież on pewno nie może widzieć!" -Przeleciało i przez głowę.
*Dean?*
Od Reddorouzu do Neriel
-Cześć. -Wadera schyliła się w moją stronę. -Jestem Neriel, ale mów do mnie Nel. A ty jak masz na imię malutka?
-Re... Reddorouzu. -Powiedziałam wychodząc zza łapy mamy niepewnymi kroczkami. Od razu zauważyłam wianek na jej głowie. Poczułam się dobrze przy niej. Pociągnęłam mamę za łapę. - To przyjaciółka, prawda?
Matka tylko kiwnęła głową. Uśmiechnęłam się do Neriel.
(Neriel?)
-Re... Reddorouzu. -Powiedziałam wychodząc zza łapy mamy niepewnymi kroczkami. Od razu zauważyłam wianek na jej głowie. Poczułam się dobrze przy niej. Pociągnęłam mamę za łapę. - To przyjaciółka, prawda?
Matka tylko kiwnęła głową. Uśmiechnęłam się do Neriel.
(Neriel?)
Od Nel do Reddorouzu
Patrzyłam na maleństwa Miss. Różowo oka Reddorouzu uczepiła się swojej mamy. Gdy usłyszałam ciche "mama", nie wytrzymałam. Mała Róża bardzo przypadła mi do gustu. Taka nieśmiała i strachliwa... Przypominała mi siebie samą w dzieciństwie. Na dodatek (O BOŻE, KOCHAM JĄ) w jej mięciutkie futerko wplecione były kwiaty, które wyglądały ja te na mojej głowie. Już wyobrażałam sobie, jak plotę jej kolorowe wianki... Z daleka widać było, że włada naturą. Reddorouzu spojrzała na mnie niepewnie. Miałam szczerą nadzieję, że mnie polubi...
< Reddorouzu?>
< Reddorouzu?>
Od Delily do Deana
Szłam pośród ostrych skał.Wiał silny wiatr i padał deszcz,ale nie byłam tym zbytnio przejęta.Co chwilę musiałam stanąć,by utrzymać równowagę.Nawet nie wiedziałam,jak się tu znalazłam.Po prostu obudziłam się w ciemnej jaskini dzisiaj w nocy.Powoli zaczynało wschodzić słońce.Niebo miało pomarańczowo-różowe barwy.Piękna mieszanina kolorów.Przede mną ukazała się jakaś postać.Szła nie pewnie,gdy szła miała łapę daleko przed sobą.Jakby nie wiedziała,gdzie idzie.Była z 20 metrów dalej.Podbiegłam nieco i wtedy zauważyłam opaskę na oczach.Przestraszyłam się,ale ku mojej uldze skały powoli zamieniały się w las.Podbiegłam do nieznajomego.
-Jestem Delila,może ci pomóc?-Spytałam sapiąc.
-Nie.-Powiedział stanowczym głosem,który wyzwalał we mnie dziwne,ale miłe uczucia.Jakby strach i...radość?Szedł nie pewnie,ale po kilku minutach był pewien,że się nie potknie.
-Jesteś nowy?-Spytałam po pewnym czasie.Nieco spiął mięśnie,pewnie dopiero teraz zdał sobie sprawę z mojej obecności.
-Nie widać?-Odpowiedział pytaniem.
-Jeszcze cię nie widziałam i...
-I chciałaś się upewnić.-Przerwał mi.Nastała niezręczna cisza.
-Po co ci ta opaska?-Spytałam po pewnym czasie.
(Dean?)
-Jestem Delila,może ci pomóc?-Spytałam sapiąc.
-Nie.-Powiedział stanowczym głosem,który wyzwalał we mnie dziwne,ale miłe uczucia.Jakby strach i...radość?Szedł nie pewnie,ale po kilku minutach był pewien,że się nie potknie.
-Jesteś nowy?-Spytałam po pewnym czasie.Nieco spiął mięśnie,pewnie dopiero teraz zdał sobie sprawę z mojej obecności.
-Nie widać?-Odpowiedział pytaniem.
-Jeszcze cię nie widziałam i...
-I chciałaś się upewnić.-Przerwał mi.Nastała niezręczna cisza.
-Po co ci ta opaska?-Spytałam po pewnym czasie.
(Dean?)
Od Reddorouzu
Mozolnie rozciągnęłam się na legowisku. Chciałam wstać, lecz nie potrafiłam. Powolnie otworzyłam oczy. Przestraszyłam się na ściankę jaskini. Czułam się niezręcznie, gdyż wiele osób "gapiło się" na mnie. Mama rozmawiała z czerwonym basiorem. Podeszłam do niej i pociągnęłam za futro na łapie.
-Mama... -Wymamrotałam.
-Tak kochanie? -Odwróciła natychmiastowo wzrok na mnie i zaczęła przeczesywać mi futro na głowie pazurami.
-Kto to? Kim ja jestem? - Pokazałam na grupkę wilków.
-Przyjaciele. A ty jesteś Reddorouzu, co oznacza czerwona róża. A tam leży Twój braciszek. Kodoku. - Uśmiechnęła się pięknie.
W tym samym czasie obudził się mój brat.
-Właśnie, ty tępa decho... - Warknął.
-Ej! Nie mów tak do siostry. -Powiedziała mama wojskowym tonem.
Nagle ktoś z grupki podbiegł do mnie.
(Ktosiu?)
-Mama... -Wymamrotałam.
-Tak kochanie? -Odwróciła natychmiastowo wzrok na mnie i zaczęła przeczesywać mi futro na głowie pazurami.
-Kto to? Kim ja jestem? - Pokazałam na grupkę wilków.
-Przyjaciele. A ty jesteś Reddorouzu, co oznacza czerwona róża. A tam leży Twój braciszek. Kodoku. - Uśmiechnęła się pięknie.
W tym samym czasie obudził się mój brat.
-Właśnie, ty tępa decho... - Warknął.
-Ej! Nie mów tak do siostry. -Powiedziała mama wojskowym tonem.
Nagle ktoś z grupki podbiegł do mnie.
(Ktosiu?)
Przeprosiny od Delily
Przepraszam Was,za wszystko.Za to,że nie odpisywałam na opowiadania.To fakt,mogłam zgłosić nie obecność,ale tego nie zrobiłam.Czemu?Ponieważ poczułabym się wtedy dziwnie.Wracając do wcześniejszego tematu nie pisałam opków przez pewne sprawy rodzinne.Myślałam,że może dam radę pisać z Wami przez Terror'a i jednocześnie Delily,ale się nie udało.Postaram się naprawić szkody i inne zaległości.Jeszcze raz przepraszam,zwłaszcza tych,którym nie odpisywałam.
Delila
Delila
sobota, 24 stycznia 2015
Od Kodoku
Stałem jak sam przy Mistycznym Źródle. Siostra przechodziła w tym czasie szkolenie. Gdybym urodził się trochę wcześniej... Gdybym to ja był pierwszy... wszystko byłoby inaczej! To ja byłbym w centrum uwagi! Nie ona! Ona w niczym nie jest lepsza ode mnie! Ten świat jest pokręcony. Właśnie.Wszystko poprzedzam słowem "Gdybym". Przeszłość już mnie zraniła. Mam kilka godzin, a już mnie tak zraniła. Nie mogłem tego pojąć. Patrzyłem się na swoje odbicie jak na jakiegoś słabego niedorajdę. Uderzyłem w taflę wody łapą z tego obrzydzenia do siebie. Usłyszałem szelest i kogoś zapach.
-Wyjdź. -Powiedziałem zamykając oczy i spuszczając łep.
(Ktosiu?)
-Wyjdź. -Powiedziałem zamykając oczy i spuszczając łep.
(Ktosiu?)
Poród Miss!
Imię*: Reddorouzu (Po Japońsku Czerwona Róża)
Zdrobnienie/ksywka: Bari, Róża, Rozi Rouzi, Ba, Red, Reddo
Wiek*: Parę godzin
Płeć*: Wadera
Charakter*: Rouzi nie jest przebojowa. Boi się całego świata. Zazwyczaj chowa się za matką lub swoim bratem. Praktycznie sama nie pokazuje się. Jest nieśmiała, tchórzliwa, ale nad wyraz przyjacielska i miła. Nie odmówi pomocy komuś, kto jej potrzebuje.
Cechy charakterystyczne: Wplecione róże, długi ogon
Historia*: Nic nie powinnam to pisać tak w ogóle. Urodziła się w watasze. Urodziła się jako pierwsza, więc to ona jest przyszłą Alphą, o co zazdrosny jest jej brat.
Żywioły*: Magia, Ziemia, Natura, Woda, Światło (Jest na tyle silna duchowo, że była w stanie wyzwolić własny żywioł),
Moce*: Nie zna.
Motto: Modore no ikanaide.
Urodziny*: 26. 01.2015 r.
Rodzina*: Matka - Miss, Brat - Kodoku
Partner*: Za młoda
Zauroczony w...: Za młoda
Majątek*: 300 WS
Właściciel*: Krewetka3451
Imię*: Kodoku (Po Japońsku Samotność)
Wiek*: Parę godzin
Płeć*: Basior
Charakter*: Kodoku nigdy nie jest nieśmiały. Bywa chłodny (Ba nawet lodowaty) i bezlitosny w stosunku do Reddorouzu, ale w rzeczywistości to tylko przejaw zazdrości o władzę. Kodoku potrafi pogodzić się z samotnością i obojętnością jaką obdarza go cała reszta. Aczkolwiek boli go to i to uczucie w nim nie znika. On tylko pielęgnuje je w sobie. Kodoku wyróżnia się inteligencją od siostry. Doskonale planuje walki i inne sytuacje. Jest pamiętliwy i przyjacielski w stosunku do przyjaciół.
Cechy charakterystyczne: Czerwone oczy.
Historia*: Nic nie powinnam to pisać tak w ogóle. Urodził się w watasze. Urodził się jako drugi. Jego siostra obejmie rządy jako alpha a on zostanie jej doradcą, jako jeden z wielu możliwych Bet
Żywioły*: Magia, Ogień, (Umiał zastąpić żywioły innymi), Krew, Powietrze
Moce*: Nie zna.
Motto: Jesteśmy tylko cząsteczką wielkiego świata, który tylko czeka aż się go zdobędzie.
Urodziny*: 26. 01.2015 r.
Rodzina*: Matka - Miss, Siostra - Reddorouzu
Partner*: Za młody
Zauroczony w...: Za młody
Majątek*: 300 WS
Właściciel*: Krewetka3451
Zdrobnienie/ksywka: Bari, Róża, Rozi Rouzi, Ba, Red, Reddo
Wiek*: Parę godzin
Płeć*: Wadera
Charakter*: Rouzi nie jest przebojowa. Boi się całego świata. Zazwyczaj chowa się za matką lub swoim bratem. Praktycznie sama nie pokazuje się. Jest nieśmiała, tchórzliwa, ale nad wyraz przyjacielska i miła. Nie odmówi pomocy komuś, kto jej potrzebuje.
Cechy charakterystyczne: Wplecione róże, długi ogon
Historia*: Nic nie powinnam to pisać tak w ogóle. Urodziła się w watasze. Urodziła się jako pierwsza, więc to ona jest przyszłą Alphą, o co zazdrosny jest jej brat.
Żywioły*: Magia, Ziemia, Natura, Woda, Światło (Jest na tyle silna duchowo, że była w stanie wyzwolić własny żywioł),
Moce*: Nie zna.
Motto: Modore no ikanaide.
Urodziny*: 26. 01.2015 r.
Rodzina*: Matka - Miss, Brat - Kodoku
Partner*: Za młoda
Zauroczony w...: Za młoda
Majątek*: 300 WS
Właściciel*: Krewetka3451
Imię*: Kodoku (Po Japońsku Samotność)
Wiek*: Parę godzin
Płeć*: Basior
Charakter*: Kodoku nigdy nie jest nieśmiały. Bywa chłodny (Ba nawet lodowaty) i bezlitosny w stosunku do Reddorouzu, ale w rzeczywistości to tylko przejaw zazdrości o władzę. Kodoku potrafi pogodzić się z samotnością i obojętnością jaką obdarza go cała reszta. Aczkolwiek boli go to i to uczucie w nim nie znika. On tylko pielęgnuje je w sobie. Kodoku wyróżnia się inteligencją od siostry. Doskonale planuje walki i inne sytuacje. Jest pamiętliwy i przyjacielski w stosunku do przyjaciół.
Cechy charakterystyczne: Czerwone oczy.
Historia*: Nic nie powinnam to pisać tak w ogóle. Urodził się w watasze. Urodził się jako drugi. Jego siostra obejmie rządy jako alpha a on zostanie jej doradcą, jako jeden z wielu możliwych Bet
Żywioły*: Magia, Ogień, (Umiał zastąpić żywioły innymi), Krew, Powietrze
Moce*: Nie zna.
Motto: Jesteśmy tylko cząsteczką wielkiego świata, który tylko czeka aż się go zdobędzie.
Urodziny*: 26. 01.2015 r.
Rodzina*: Matka - Miss, Siostra - Reddorouzu
Partner*: Za młody
Zauroczony w...: Za młody
Majątek*: 300 WS
Właściciel*: Krewetka3451
Od Jasmin do Jacka
- Nie, nie mówiłeś - powiedziałam i pobiegłam za nim.
- Tak sądzisz ?
- Tak. Głuchy jesteś czy jak ?
- Mój słuch ma się dobrze, dzięki, że pytasz - zaśmiał się sarkastycznie. Wściekłam się nie na żarty. Cudem nie wylazła ze mnie Vievene. Na szczęście miałam ze sobą eliksir egzorcystyczny. Wolałam jednak zostawić go jakby coś przytrafiło się na przykład Terror'owi. Hah...
- Ej ! A ty dokąd tak pędzisz ?
- Jak najdalej od ciebie - mówił - Mam cię już dość.
- Ja ciebie też, ale nie mam kogo po wkurzać. Haha !
- Nie masz lepszego zajęcia ?
- Nie. Poza tobą jest jeszcze Terror, ale on jest zmęczony po wyprawie do świata ludzi.
- Byłaś w świecie ludzi ?
- Tak, a bo co ? - zapytałam.
- Nic. Po prostu ciekawy jestem jak tam jest - rzekł zatrzymując się.
- Idź i się dowiedz - zadrwiłam.
- Ha ha ha . Bardzo śmieszne.
- Przekonamy się - powiedziałam.
- Co ?
- To - zaczęłam biec w kierunku "Cmentarzyska"...
< Jack ? >
- Tak sądzisz ?
- Tak. Głuchy jesteś czy jak ?
- Mój słuch ma się dobrze, dzięki, że pytasz - zaśmiał się sarkastycznie. Wściekłam się nie na żarty. Cudem nie wylazła ze mnie Vievene. Na szczęście miałam ze sobą eliksir egzorcystyczny. Wolałam jednak zostawić go jakby coś przytrafiło się na przykład Terror'owi. Hah...
- Ej ! A ty dokąd tak pędzisz ?
- Jak najdalej od ciebie - mówił - Mam cię już dość.
- Ja ciebie też, ale nie mam kogo po wkurzać. Haha !
- Nie masz lepszego zajęcia ?
- Nie. Poza tobą jest jeszcze Terror, ale on jest zmęczony po wyprawie do świata ludzi.
- Byłaś w świecie ludzi ?
- Tak, a bo co ? - zapytałam.
- Nic. Po prostu ciekawy jestem jak tam jest - rzekł zatrzymując się.
- Idź i się dowiedz - zadrwiłam.
- Ha ha ha . Bardzo śmieszne.
- Przekonamy się - powiedziałam.
- Co ?
- To - zaczęłam biec w kierunku "Cmentarzyska"...
< Jack ? >
Wybory Miss i Mistera zimy!
Wybory na Miss (nie chodzi o Miss jako mnie wilka tylko jako najładniejszego wilka) i Mistera zimy! Wybieramy w ankiecie najładniejszego Waszym zdaniem wilka i wilczycę. Tylko proszę nie na siebie. To trochę takie... nie fajne, kiedy ktoś ma 3 komputery i z każdego głosował na siebie. Więc proszę! Głosować nie na siebie :)
-Misi/ Shadowek/Amuś
-Misi/ Shadowek/Amuś
Od Shadowa do Matt'a
Miss wypytała go jeszcze o inne formalne rzeczy i już po chwili był członkiem watahy.
-No nie wiem, ale trzeba go oprowadzić po terenach. Shadow, mógłbyś się tym zająć? -Pokazała pazurem stertę niepoukładanych kartek i powiedziała z rezygnacją. - Ja muszę zrobić papierkową robotę.
-Spoko. -Powiedziałem z obojętnością w głosie. -To narka!
Wyszliśmy z jaskini.
-To od czego zamierzasz zacząć? -Spytał Matt.
(Matt?)
-No nie wiem, ale trzeba go oprowadzić po terenach. Shadow, mógłbyś się tym zająć? -Pokazała pazurem stertę niepoukładanych kartek i powiedziała z rezygnacją. - Ja muszę zrobić papierkową robotę.
-Spoko. -Powiedziałem z obojętnością w głosie. -To narka!
Wyszliśmy z jaskini.
-To od czego zamierzasz zacząć? -Spytał Matt.
(Matt?)
Od Jacka do Jasmin
Miałem już jej dość.
- No to Jasmin, żegnam - powiedziałem i próbowałem odejść.
- Nie tak szybko - powiedziała Jasmin .
- Nie możesz mnie zatrzymać. Robię to co mi się podoba, a nie to co mi się karze.
Odepchnąłem waderę na bok i pobiegłem przed siebie. Stała w bezruchu i patrzyła na mnie wściekła. Zaśmiałem się.
- A nie mówiłem - powiedziałem z przekonaniem.
( Jasmin? )
- No to Jasmin, żegnam - powiedziałem i próbowałem odejść.
- Nie tak szybko - powiedziała Jasmin .
- Nie możesz mnie zatrzymać. Robię to co mi się podoba, a nie to co mi się karze.
Odepchnąłem waderę na bok i pobiegłem przed siebie. Stała w bezruchu i patrzyła na mnie wściekła. Zaśmiałem się.
- A nie mówiłem - powiedziałem z przekonaniem.
( Jasmin? )
Od Deana do Ameana
-Jestem Dean.-Powiedziałem po chwili namysłu.Nastała niezręczna cisza...
-Może oprowadzić cię po okolicy?-Spytał nie pewnie.
-Okey...-Odpowiedziałem nie chętnie,ale chciałem przyzwyczaić się do tutejszych terenów.
-Gdzie pierw idziemy?-Spytałem po pewnym czasie wędrówki.
-Do Lasu Nocy.-Oznajmił.Zastanawiałem się,jak wygląda.W sumie nigdy nie ciekawił mnie wygląd innego wilka,ale to członek mojej watahy...Podnosiłem łapy nieco wyżej,by nie potknąć się o korzenie i kamienie.Po pewnym czasie przestałem słyszeć kroki.
-To tutaj?-Spytałem.
(Amean?)
-Może oprowadzić cię po okolicy?-Spytał nie pewnie.
-Okey...-Odpowiedziałem nie chętnie,ale chciałem przyzwyczaić się do tutejszych terenów.
-Gdzie pierw idziemy?-Spytałem po pewnym czasie wędrówki.
-Do Lasu Nocy.-Oznajmił.Zastanawiałem się,jak wygląda.W sumie nigdy nie ciekawił mnie wygląd innego wilka,ale to członek mojej watahy...Podnosiłem łapy nieco wyżej,by nie potknąć się o korzenie i kamienie.Po pewnym czasie przestałem słyszeć kroki.
-To tutaj?-Spytałem.
(Amean?)
piątek, 23 stycznia 2015
Od Matta do Shadowa
Shadow zabrał mnie do tej Miss.
- O, a kto to ? - zapytała gdy mnie zobaczyła
- Jestem Matt - przedstawiłem się zanim Shadow zdążył otworzyć pysk.
- Dołączysz ?
- Gdzie ? - nie kryłem zdziwienia.
- Do mojej watahy.
- Eeee... No pewnie - odpowiedziałem.
- Super. Przyda ci się stanowisko. W czym się specjalizujesz ? - zapytała.
- Ja ?
- Tak ty.
- Bronię i szpieguję.
- Ok. Chcesz być szpiegiem ?
- Tak. Chętnie.
- Jeśli chodzi o obronę to będziesz pracował na stanowisku z Amean'em - oznajmiła.
- Amean'em ? Kto to ?
- Obrońca Alf - wtrącił Shadow...
< Shadow ? >
- O, a kto to ? - zapytała gdy mnie zobaczyła
- Jestem Matt - przedstawiłem się zanim Shadow zdążył otworzyć pysk.
- Dołączysz ?
- Gdzie ? - nie kryłem zdziwienia.
- Do mojej watahy.
- Eeee... No pewnie - odpowiedziałem.
- Super. Przyda ci się stanowisko. W czym się specjalizujesz ? - zapytała.
- Ja ?
- Tak ty.
- Bronię i szpieguję.
- Ok. Chcesz być szpiegiem ?
- Tak. Chętnie.
- Jeśli chodzi o obronę to będziesz pracował na stanowisku z Amean'em - oznajmiła.
- Amean'em ? Kto to ?
- Obrońca Alf - wtrącił Shadow...
< Shadow ? >
Od Jasmin do Jacka
- Patrz jak łazisz ! - krzyknęłam gdy jakiś basior stanął na ogon.
- To ty patrz !
- Ja ? Ty we mnie wlazłeś - nie kryłam, że byłam wściekła, bo właśnie wracałam z kąpieli.
- Naucz się chodzić !
- A jak nie to co ?
Basior tylko mruknął coś pod nosem. Walnął łapą o ziemię i odwrócił się.
- Co ? Pieskowi brakło słów ?
- Nie. Ja wolę czasem pomyśleć zanim coś powiem - bronił się.
- Czyli jednak myślisz ? To jakim cudem we mnie wszedłeś ?
- Nie wszedłem - powiedział.
- Tak ? A to to co ? - zapytałam pokazując brudny ogon - No co ?
- Ogon.
- Jaki ?
- Rudy - rozmawialiśmy tak w nieskończoność póki odezwała się Halu.
- Dobra, dobra ... - powiedział - sory - wymamrotał.
- Co ?
- Sory
- Nie słyszę...
- Yyyygh ... Przepraszam
- No - odetchnęłam, ale nadal byłam Halu.
- Kim ty w ogóle jesteś ?
- Jass, a konkretnie Jasmin - powiedziałam - a ty ?
Basior milczał...
- Ja się przedstawiłam.
- Jack...
< Jack ? >
- To ty patrz !
- Ja ? Ty we mnie wlazłeś - nie kryłam, że byłam wściekła, bo właśnie wracałam z kąpieli.
- Naucz się chodzić !
- A jak nie to co ?
Basior tylko mruknął coś pod nosem. Walnął łapą o ziemię i odwrócił się.
- Co ? Pieskowi brakło słów ?
- Nie. Ja wolę czasem pomyśleć zanim coś powiem - bronił się.
- Czyli jednak myślisz ? To jakim cudem we mnie wszedłeś ?
- Nie wszedłem - powiedział.
- Tak ? A to to co ? - zapytałam pokazując brudny ogon - No co ?
- Ogon.
- Jaki ?
- Rudy - rozmawialiśmy tak w nieskończoność póki odezwała się Halu.
- Dobra, dobra ... - powiedział - sory - wymamrotał.
- Co ?
- Sory
- Nie słyszę...
- Yyyygh ... Przepraszam
- No - odetchnęłam, ale nadal byłam Halu.
- Kim ty w ogóle jesteś ?
- Jass, a konkretnie Jasmin - powiedziałam - a ty ?
Basior milczał...
- Ja się przedstawiłam.
- Jack...
< Jack ? >
Od Ameana do Deana
-Huh? - Powiedziałem patrząc na przybysza. -Jestem Amean. Najwidoczniej na szpiega bym się nie nadawał, skoro zauważyłeś moją obecność. -Podrapałem się po karku z trochę nietrzeźwym uśmieszkiem. - A ty kim jesteś?
Wilk nie odpowiedział. Miałem okazję się mu trochę przyjrzeć. Był nieco wyższy ode mnie i miał zawiązaną białą opaskę na oczach. "Prawdopodobnie przechodzi jakiś trening, czy coś..." -Pomyślałem.
(Dean?)
Wilk nie odpowiedział. Miałem okazję się mu trochę przyjrzeć. Był nieco wyższy ode mnie i miał zawiązaną białą opaskę na oczach. "Prawdopodobnie przechodzi jakiś trening, czy coś..." -Pomyślałem.
(Dean?)
Od Deana
Szedłem nieznanymi mi ścieżkami.Mimo tego,że nie widziałem,to miałem wyostrzone inne zmysły,dzięki którym zachowywałem się normalnie.Starałem się wyglądać jak zwykły wilk,by nikt nie dowiedział się o moim wzroku...Słyszałem,jak woda potoku szumi.Nagle jakaś gałązka trzasnęła pod czyimiś łapami.
-Ktoś ty?-Spytałem spinając się.Głowę uniosłem nieco wyżej,by dowiedzieć się,gdzie jest.Słyszałem jego oddech z mojej prawej,więc odwróciłem się w jego stronę.
(Ktoś?)
-Ktoś ty?-Spytałem spinając się.Głowę uniosłem nieco wyżej,by dowiedzieć się,gdzie jest.Słyszałem jego oddech z mojej prawej,więc odwróciłem się w jego stronę.
(Ktoś?)
Nowy wilk! ^^
Imię*: Dean
Zdrobnienie/ksywka: Nie ma zdrobnienia.
Wiek*: 4 lata
Płeć*: Basior
Stanowisko: Zabójca
Charakter*: Dean nie jest zbytnio towarzyski.Czasami miły i fajnie się z nim przebywa,a czasami jest chamski i wredny.Nie wychyla się nadto od tłumu,ale to nie znaczy że nikogo nie lubi.Nie ma dużego zaufania.Trudno się z nim zaprzyjaźnić i dowiedzieć się,jaki tak naprawdę jest...
Cechy charakterystyczne: Nie widzi,ma biała opaskę na oczach,jest cały biały i ma czarne znaki na sierści.
Historia*: Nie mówi,jak stracił wzrok.Jednym opowiada,że ma tak od urodzenia,innym,że ktoś rzucił na niego urok.Zawsze znajduję wymówkę na to,by nie opowiadać o przeszłości.Czasami wspomina o tym,że odszedł z watahy,ponieważ wolał życie samotnika.Po kilku latach spotkał jakiegoś wilka,a on zaprowadził go do tej watahy.
Żywioły*: Światło i ogień.
Moce*: Oślepia światłem,tworzy kule z ognia,wywołuje pożary i.t.p.
Motto: ''Nie widomy widzi więcej niż ten,kto patrzy.''
Rodzina*: Porzucił ją,nie wie co teraz się nimi dzieje...
Partner*: Nie szuka...W sumie to kto by go chciał???
Zauroczony w...: Nie jest zauroczony
Urodziny*: 1.05
Majątek*: 300WS
Właściciel*: Cereal Bowl
Zdrobnienie/ksywka: Nie ma zdrobnienia.
Wiek*: 4 lata
Płeć*: Basior
Stanowisko: Zabójca
Charakter*: Dean nie jest zbytnio towarzyski.Czasami miły i fajnie się z nim przebywa,a czasami jest chamski i wredny.Nie wychyla się nadto od tłumu,ale to nie znaczy że nikogo nie lubi.Nie ma dużego zaufania.Trudno się z nim zaprzyjaźnić i dowiedzieć się,jaki tak naprawdę jest...
Cechy charakterystyczne: Nie widzi,ma biała opaskę na oczach,jest cały biały i ma czarne znaki na sierści.
Historia*: Nie mówi,jak stracił wzrok.Jednym opowiada,że ma tak od urodzenia,innym,że ktoś rzucił na niego urok.Zawsze znajduję wymówkę na to,by nie opowiadać o przeszłości.Czasami wspomina o tym,że odszedł z watahy,ponieważ wolał życie samotnika.Po kilku latach spotkał jakiegoś wilka,a on zaprowadził go do tej watahy.
Żywioły*: Światło i ogień.
Moce*: Oślepia światłem,tworzy kule z ognia,wywołuje pożary i.t.p.
Motto: ''Nie widomy widzi więcej niż ten,kto patrzy.''
Rodzina*: Porzucił ją,nie wie co teraz się nimi dzieje...
Partner*: Nie szuka...W sumie to kto by go chciał???
Zauroczony w...: Nie jest zauroczony
Urodziny*: 1.05
Majątek*: 300WS
Właściciel*: Cereal Bowl
Od Jacka
Łaziłem i szukałem mojej siostry. Dawno jej nie widziałem - myślałem jak zareaguje na mój widok. Była trochę szalona i nie przewidywalna. W dzieciństwie praktycznie jej nie widywałem. Zawsze się chowała i przychodziła dopiero po kilku dniach, gdy mama odchodziła od zmysłów co mogło jej się stać. Przechodziłem przez ścieżkę i prawie na jakąś waderę nie wpadłem.
( Ktoś? )
( Ktoś? )
Nowy wilk! ^^
Imię*: Jack
Zdrobnienie/ksywka: Burza
Wiek*: 5 lat
Płeć*: Basior
Stanowisko: Łucznik , zabójca
Charakter*: Nie ufny , trudno mu zawierać przyjaźnie , nie okazuje uczuć , nie jest miły , ma trudny charakter
Cechy charakterystyczne: Niebieskie pióra na grzbiecie i na ogonie , dwa ogony
Historia*: Nigdy nie mówi jak to było na prawdę , nie pamięta swoich rodziców. Pamięta swoje dwie siostry. Najstarsza siostra miała na imię Orchidea, a ta młodsza Bella. Gdy Bella została wygnana poszedł jej śladem. Była śnieżyca i zgubił jej trop. Szukał jej długo aż prawie zapomniał jak wygląda. Gdy w końcu ją znalazł w tej watasze postanowił tu zostać.
Żywioły*: Ogień , woda , cień
Moce*: Kontroluje ogień , wodę i cień , a także leczy rany. Więcej nie zdradzi.
Motto: ,, Moje idee to gwiazdy , których nie potrafię ułożyć w konstelacje "
Rodzina*: Bella - siostra , Orchidea - siostra , rodziców nie pamięta
Partner*: nie szuka
Urodziny*: 13.05
Majątek*: 300 WS
Właściciel*: Przytulak3451
czwartek, 22 stycznia 2015
Od Belli do Miss
- To ten przyjaciel musi mieć tu fajnie - powiedziałam i rozwiałam mgłę - może się czaić w mgle i czekać na inne wilki i wyskakiwać z zaskoczenia.
Rozglądałam się i skręciłam w lewo. Chciałam wystraszyć Miss. Pobiegłam dalej przed siebie i stanęłam koło ścieżki.
- Bella - usłyszałam jak Miss mnie woła.
Szła dalej i przechodziła koło mnie. Warknęłam i skoczyłam na nią. odwróciła się , ale było za późno , przewróciłam ją.
- Oszalałaś czy co ? - zapytała mnie wściekła.
- Wiesz to bardzo możliwe - odparłam - może przez te lata spędzone tylko w swoim towarzystwie trochę oszalałam.
( Miss? )
Rozglądałam się i skręciłam w lewo. Chciałam wystraszyć Miss. Pobiegłam dalej przed siebie i stanęłam koło ścieżki.
- Bella - usłyszałam jak Miss mnie woła.
Szła dalej i przechodziła koło mnie. Warknęłam i skoczyłam na nią. odwróciła się , ale było za późno , przewróciłam ją.
- Oszalałaś czy co ? - zapytała mnie wściekła.
- Wiesz to bardzo możliwe - odparłam - może przez te lata spędzone tylko w swoim towarzystwie trochę oszalałam.
( Miss? )
Od Miss do Belli
-Ech... Rozumiem. To taki jakby... -Próbowałam znaleźć odpowiednie słowo. -odruch futra na wodę? Można tak to nazwać. Dzięki temu wyglądam tak... puchato.
Szłyśmy dalej. Nie wiedziałam szczególnie gdzie. Tylko jedno: Z DALA OD WODY. Ten warunek musiał być zachowany. Jeszcze dobrze sierść mi nie oklapła.
-Gdzie idziemy? - Zapytała Bella.
Wtedy zaczęła snuć się mgła.
-No nie... -Przewróciłam oczami. -Wkroczyłyśmy na teren mojego przyjaciela.
(Bella?)
Szłyśmy dalej. Nie wiedziałam szczególnie gdzie. Tylko jedno: Z DALA OD WODY. Ten warunek musiał być zachowany. Jeszcze dobrze sierść mi nie oklapła.
-Gdzie idziemy? - Zapytała Bella.
Wtedy zaczęła snuć się mgła.
-No nie... -Przewróciłam oczami. -Wkroczyłyśmy na teren mojego przyjaciela.
(Bella?)
Od Shadow'a do Matt'a
Prowadziłem go do Miss.
-Praktycznie jeśli znasz ją, znasz wszystkich, ale zdaje mi się, że już ją widziałeś. -Powiedziałem. -Co prawda nie łatwo ją spotkać, ale gdy już poznasz, to będzie jej pełno w twoim otoczeniu. No w końcu musi się trochę angażować w życie watahy, skoro jest alphą.
(Matt?)
-Praktycznie jeśli znasz ją, znasz wszystkich, ale zdaje mi się, że już ją widziałeś. -Powiedziałem. -Co prawda nie łatwo ją spotkać, ale gdy już poznasz, to będzie jej pełno w twoim otoczeniu. No w końcu musi się trochę angażować w życie watahy, skoro jest alphą.
(Matt?)
środa, 21 stycznia 2015
Od Belli do Miss
Zastanawiałam się chwilę . Fajnie by było mieć jakiegoś przyjaciela.
- Dobra - zgodziłam się - to gdzie idziemy ?
- Zobaczysz - odparła Miss.
Dalej chodziła z nastroszonym futrem . Jak na nią spojrzałam wybuchnęłam śmiechem.
- No co z czego się śmiejesz - zapytała mnie nie wiedząc o co chodzi .
- Nic nic - odparłam gdy się już opanowałam - Po prostu wyglądasz jak yy... Taka mała bombka
( Miss ? )
- Dobra - zgodziłam się - to gdzie idziemy ?
- Zobaczysz - odparła Miss.
Dalej chodziła z nastroszonym futrem . Jak na nią spojrzałam wybuchnęłam śmiechem.
- No co z czego się śmiejesz - zapytała mnie nie wiedząc o co chodzi .
- Nic nic - odparłam gdy się już opanowałam - Po prostu wyglądasz jak yy... Taka mała bombka
( Miss ? )
Od Miss do Belli
-Już lepiej gdy były liście... -Mruknęłam pod nosem, prawie że niesłyszalnie. Otrząsnęłam się z wody. Moje brązowe futro było całe nastroszone. Przypominałam małą, pluszową kulkę. No cóż. Nic nie poradzę, jak reaguje moja sierść na wilgoć. Jednak muszę coś z tym zrobić, bo nie mogę żyć, bez mojej opadającej grzywki! Tylko ona powstrzymuje moją energię. Gdy jej nie ma, po prostu jakby wchodziła we mnie jakaś mała, grzeczna słodziutka dziewczynka i każe mi się dobrze zachowywać.
-Może chciałabyś przejść się ze mną na spacer? -Zapytałam. -Przy okazji lepiej się poznamy.
(Bella?)
-Może chciałabyś przejść się ze mną na spacer? -Zapytałam. -Przy okazji lepiej się poznamy.
(Bella?)
List od Kari
Kari odchodzi! Pozostawiła w swojej jaskini tylko ten liścik...:
"Nie wiem czy komuś szkodzę czy nie, pewnie nikt o mnie nie pamięta, nie może tak być nie chcę zepsuć "nastroju" watahy więc nie będę przeszkadzała, odchodzę... Nikomu to nie zrobi większej zmiany, jeśli komuś jest smutno, przykro mi zdania nie zmienię...
PS. Uznajcie, że popełniłam samobójstwo...
-Pa pa, Kari"
"Nie wiem czy komuś szkodzę czy nie, pewnie nikt o mnie nie pamięta, nie może tak być nie chcę zepsuć "nastroju" watahy więc nie będę przeszkadzała, odchodzę... Nikomu to nie zrobi większej zmiany, jeśli komuś jest smutno, przykro mi zdania nie zmienię...
PS. Uznajcie, że popełniłam samobójstwo...
-Pa pa, Kari"
Od Matt'a do Shadow'a
- Matt - mruknąłem.
- No więc Matt - powiedział z naciskiem na Matt - skąd jesteś ?
- A czy to ważne ?
- Tak
- To w takim razie z nikąd - nadal mruczałem. Shadow patrzyłna mnie jak na wariata, ktróry nie umie się wysłowić.
- Dobra ... Niktyjczyku - śmiał się. Miałem ochotę mu przywalić, ale ...
- A ty skąd ?
- Z tąd - uśmiechnął się.
- Taaa .. A może znasz jakieś wilki z którymi mógłbym się zapoznać ?
- Chodź - powiedział i poszliśmy ...
< Shadow ? Do kogo idziemy ? >
- No więc Matt - powiedział z naciskiem na Matt - skąd jesteś ?
- A czy to ważne ?
- Tak
- To w takim razie z nikąd - nadal mruczałem. Shadow patrzyłna mnie jak na wariata, ktróry nie umie się wysłowić.
- Dobra ... Niktyjczyku - śmiał się. Miałem ochotę mu przywalić, ale ...
- A ty skąd ?
- Z tąd - uśmiechnął się.
- Taaa .. A może znasz jakieś wilki z którymi mógłbym się zapoznać ?
- Chodź - powiedział i poszliśmy ...
< Shadow ? Do kogo idziemy ? >
Od Belli do Miss
- Yy... To ja już pójdę - powiedziałam i skoczyłam.
Wylądowałam na drzewie nad waderą i liście poleciały na nią.
- Sorry - powiedziałam i zaczęłam znowu skakać po drzewach aby odejść od wilczycy.Gdy się odwróciłam patrzyła za mną ze ździwieniem . Wystrzeliłam w powietrze nad nami była chmura burzowa . Przesunęłam ją nad Miss i poskakałam po niej , aby zaczął padać deszcz. Gdy przestało padać zobaczyłam na Miss.
- Teraz lepiej ? - zapytałam i zaczęłam się śmiać.
( Miss ? )
Wylądowałam na drzewie nad waderą i liście poleciały na nią.
- Sorry - powiedziałam i zaczęłam znowu skakać po drzewach aby odejść od wilczycy.Gdy się odwróciłam patrzyła za mną ze ździwieniem . Wystrzeliłam w powietrze nad nami była chmura burzowa . Przesunęłam ją nad Miss i poskakałam po niej , aby zaczął padać deszcz. Gdy przestało padać zobaczyłam na Miss.
- Teraz lepiej ? - zapytałam i zaczęłam się śmiać.
( Miss ? )
poniedziałek, 19 stycznia 2015
Od Shadowa do Matta
-Ej, ej, spokojniej. -Powiedziałem i wyszedłem zza krzaków.
Wilk zmierzył mnie bacznie wzrokiem. Trwało to może jakąś dłuższą chwilkę. Dopiero się kapnąłem o co chodzi.
-A, no tak. Jestem Shadow. A ty kim jesteś?
Wilk tylko westchnął.
(Matt?)
Wilk zmierzył mnie bacznie wzrokiem. Trwało to może jakąś dłuższą chwilkę. Dopiero się kapnąłem o co chodzi.
-A, no tak. Jestem Shadow. A ty kim jesteś?
Wilk tylko westchnął.
(Matt?)
Od Miss do Belli
-Ach... No tak. Mam na imię Miss, a ty jak się nazywasz? -Uśmiechnęłam się pod nosem, nie tracąc kontaktu z ziemią.
-Bella.
Podniosłam wzrok na waderę. Dopiero teraz zauważyłam jej skrzydła. Zawsze chciałam potrafić latać. Unieść się jak ptak, polecieć gdzieś na obłoczek i tam już zostać. Uciec od tego świata i zatracić się patrząc na błękitne niebo i nie myśląc o niczym.
(Bella?)
-Bella.
Podniosłam wzrok na waderę. Dopiero teraz zauważyłam jej skrzydła. Zawsze chciałam potrafić latać. Unieść się jak ptak, polecieć gdzieś na obłoczek i tam już zostać. Uciec od tego świata i zatracić się patrząc na błękitne niebo i nie myśląc o niczym.
(Bella?)
Od Ameana - Wszystko dobre, co się dobrze kończy C:
Pobiegliśmy wszyscy za Nel.
-Dobra. - Powiedziałem, a dziewczyna zatrzymała się. - Idziemy z Tobą. Ważne jest tylko byśmy wszyscy trzymali się razem. Jedno przepadnie wśród tego wymiaru i już nie ma co go szukać.
Cała grupa nic nie mówiąc ruszyła przed siebie. Byliśmy skrajnie wycieńczeni. Jedyne co mieliśmy w zapasach to kilka czekoladek Neriel. Nie wiem dokładnie, ale chyba po jakichś pięciu godzinach marszu świat zaczął się zamazywać. Drzewa robiły się nie wyraźne. Widziałem tylko jak wszyscy moi towarzysze upadali.
***
-Amean! -Usłyszałem gniewny głosik Miss. - Wstawaj!
Leniwie otworzyłem oczy. Z niedowierzania aż wstałem.
-Czy to sen? -Zapytałem się Miss stojącej przede mną już w swojej wilczej formie.
-Nie. Trafiliśmy do NASZEGO wymiaru.
-A co z resztą?! -Spanikowałem, ale Misi zaraz mnie uspokoiła.
-Spokojnie. Są w swoich jaskiniach.
Można nazwać to The End wyprawy :D Każdy uczestnik dostaje po 100WS i jakiś przedmiot ze sklepu oraz tytuł.
-Dobra. - Powiedziałem, a dziewczyna zatrzymała się. - Idziemy z Tobą. Ważne jest tylko byśmy wszyscy trzymali się razem. Jedno przepadnie wśród tego wymiaru i już nie ma co go szukać.
Cała grupa nic nie mówiąc ruszyła przed siebie. Byliśmy skrajnie wycieńczeni. Jedyne co mieliśmy w zapasach to kilka czekoladek Neriel. Nie wiem dokładnie, ale chyba po jakichś pięciu godzinach marszu świat zaczął się zamazywać. Drzewa robiły się nie wyraźne. Widziałem tylko jak wszyscy moi towarzysze upadali.
***
-Amean! -Usłyszałem gniewny głosik Miss. - Wstawaj!
Leniwie otworzyłem oczy. Z niedowierzania aż wstałem.
-Czy to sen? -Zapytałem się Miss stojącej przede mną już w swojej wilczej formie.
-Nie. Trafiliśmy do NASZEGO wymiaru.
-A co z resztą?! -Spanikowałem, ale Misi zaraz mnie uspokoiła.
-Spokojnie. Są w swoich jaskiniach.
Można nazwać to The End wyprawy :D Każdy uczestnik dostaje po 100WS i jakiś przedmiot ze sklepu oraz tytuł.
niedziela, 18 stycznia 2015
Od Nel - wyprawa
Wszyscy skierowali się w stronę portalu. Patrzyłam na nich litościwie.
- Jak możecie być tak nierozsądni?! - warknęłam, tracą nad sobą panowanie.
Moi towarzysze spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Amean odwrócił wzrok
po czym odparł:
- Dlaczego uważasz, że to zły pomysł? Masz w zanadrzu coś lepszego? - zapytał
ze stoickim spokojem.
Moją twarz zeszpecił grymas gniewu. Amean mówił spokojnie, ale wyczułam w jego
głosie ironię i sarkazm.
- Pomyśl trochę! To jest świat marzeń! Myślisz, że gdy zobaczę tu swoją rodzinę,
będzie ona prawdziwa? Otóż odpowiem ci: Nie! To tylko złudzenia! Równie dobrze,
ten portal może nie istnieć i jeśli do niego wejdziemy, zginiemy! - sapałam gniewnie.
Zrobiłam kilka wdechów. Nieco się uspokoiłam, odwróciłam głowę i skierowałam się
w przeciwną stronę.
- Róbcie, co chcecie, ale ja nie mam zamiaru zginąć.
Powoli zagłębiałam się w gęsty las.
(Amean?)
- Jak możecie być tak nierozsądni?! - warknęłam, tracą nad sobą panowanie.
Moi towarzysze spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Amean odwrócił wzrok
po czym odparł:
- Dlaczego uważasz, że to zły pomysł? Masz w zanadrzu coś lepszego? - zapytał
ze stoickim spokojem.
Moją twarz zeszpecił grymas gniewu. Amean mówił spokojnie, ale wyczułam w jego
głosie ironię i sarkazm.
- Pomyśl trochę! To jest świat marzeń! Myślisz, że gdy zobaczę tu swoją rodzinę,
będzie ona prawdziwa? Otóż odpowiem ci: Nie! To tylko złudzenia! Równie dobrze,
ten portal może nie istnieć i jeśli do niego wejdziemy, zginiemy! - sapałam gniewnie.
Zrobiłam kilka wdechów. Nieco się uspokoiłam, odwróciłam głowę i skierowałam się
w przeciwną stronę.
- Róbcie, co chcecie, ale ja nie mam zamiaru zginąć.
Powoli zagłębiałam się w gęsty las.
(Amean?)
Od Lily - Wyprawa
-Najpierw musimy mieć pewność, czy to portal na pewno do naszego świata... - oznajmiła Miss.
-No, ale jak my mamy się tego dowiedzieć?! - spytała Jasmin, a w jej głosie było słychać zdenerwowanie tą całą sytuacją.
Patrząc tak na nich wszystkich z boku, nie wiedziałam nawet kogo słuchać, komu przytaknąć... Stałam myśląc, jak odnaleźć nasz dom, by powrócić do normalnych form.
-Macie jakieś pomysły ? - zapytałam cicho, a inni kiwnęli tylko głową, że nie mają.
-Może poszukamy kogoś, kto zna się na portalach?- zaproponowała Nel.
-Ej, ale przecież to jest świat marzeń, a jedyną rzeczą, którą teraz wszyscy chcemy, jest znalezienie portalu, co nie?- powiedziałam.
-No niby... - przyznał mi rację Amean.
<Nel ?>
-No, ale jak my mamy się tego dowiedzieć?! - spytała Jasmin, a w jej głosie było słychać zdenerwowanie tą całą sytuacją.
Patrząc tak na nich wszystkich z boku, nie wiedziałam nawet kogo słuchać, komu przytaknąć... Stałam myśląc, jak odnaleźć nasz dom, by powrócić do normalnych form.
-Macie jakieś pomysły ? - zapytałam cicho, a inni kiwnęli tylko głową, że nie mają.
-Może poszukamy kogoś, kto zna się na portalach?- zaproponowała Nel.
-Ej, ale przecież to jest świat marzeń, a jedyną rzeczą, którą teraz wszyscy chcemy, jest znalezienie portalu, co nie?- powiedziałam.
-No niby... - przyznał mi rację Amean.
<Nel ?>
wtorek, 13 stycznia 2015
Postanowienie!
Mam dość porażającej ortografii. Ok, przy słowie typu "gżegżółka" można się pomylić, ale w słowie "może"? Dlaczego nie podkreśliło tego na czerwono? MOŻE dlatego, że jest taki zbiornik wodny, nieco mniejszy od oceanu? Interpunkcja ok. Tego się nie czepiam, gdyż sama często grzeszę jej brakiem. Proszę, zanim coś napiszecie i będzie zawierało trudność ortograficzną, wygooglujcie (neologizm zawsze spoko) sobie to w internecie lub sprawdźcie, czy na pewno o to chodziło. Tak, zamierzam pisać wredne notki obok błędów w formularzach! Tak nie nie mogło zostać jak jest teraz. Dla niektórych nie ma znaczenia czy to "ó" czy "u", natomiast dla mnie ma wielkie. Właśnie przez to, że wychodzą kompletne bzdury. A skoro piszę już takie powiadomienie, to chcę niewiedzących uświadomić jak wygląda adres URL obrazka.
http://www.komputerswiat.pl/media/2010/317/1500732/1280-800.jpg
Zawsze na początku jest te ukochane "http://" a na końcu piękne ".jpg", ".png" itp. Po co pozbawiać tak ładnych początków i zakończeń?
Dziękuję nielicznych za uwagę.
~Misi/Amuś/Shadowek
http://www.komputerswiat.pl/media/2010/317/1500732/1280-800.jpg
Zawsze na początku jest te ukochane "http://" a na końcu piękne ".jpg", ".png" itp. Po co pozbawiać tak ładnych początków i zakończeń?
Dziękuję nielicznych za uwagę.
~Misi/Amuś/Shadowek
Od Belli
Jeszcze trochę byłam poobijana po bliskim spotkaniu ze skałami , ale dochodziłam do siebie. Robiłam to co każdy normalny wilk, który nigdy nie miał bliższego spotkania z żadnym innym wilkiem ( mowa tu o kilku latach spędzonych z daleka od innych ). Po prostu unikałam głównych dróżek. Raczej chodziłam po drzewach lub szybowałam w powietrzu. Pomimo moich starań i tak wpadłam na jakiegoś wilka , cofnęłam się szybko i zobaczyłam że to ta sama wilczyca która wcześniej mi pomogła wydostać się z pod góry głazów.
- Cześć- powiedziałam - Tak właściwie nie wiem jak się nazywasz... - powiedziałam oczekująco.
( Ktoś? )
- Cześć- powiedziałam - Tak właściwie nie wiem jak się nazywasz... - powiedziałam oczekująco.
( Ktoś? )
Nowa wilczyca! ^^
Imię: Bella
Zdrobnienie/ksywka: Płomień
Wiek: 2 lata , nieśmiertelny
Płeć: Wadera
Stanowisko: Szpieg , zabójca
Charakter: Nie ufna , przyjacielska , tajemnicza , lojalna , niczego się nie boi, lekko szalona
Cechy charakterystyczne: Płomień w okół skrzydeł i ogona.
Historia: Gdy odkryła swoją pierwszą moc spłonął las należący do jej watahy. Za to została wygnana , ale poprzysięgła sobie że kiedyś się zemści , ale pierw postanowiła znaleźć schronienie wędrowała i stała się odporna na trud wędrówki. Odkrywała moce i nie podchodziła do granic żadnej z watah , a przynajmniej starała się. Nie wiedząc że na tym terenie jest już jakaś wataha , postanowiłam zostać na tym terenie przez jakiś czas. Szłam koło przepaści i nagle zaczął lecieć mi na głowę małe kamienie , a potem robiły się coraz większe. Kiedy się zorientowałam że to lawina było już za późno. Straciłam przytomność. Gdy się ocknęłam nie znajdywałam się w górach tylko na łące na de mną stała jakaś wilczyca. Uśmiechała się:
- Miałaś dużo szczęścia że przeżyłaś - powiedziała wadera.
- Ta dzięki że mnie wyciągnęłaś spod tej góry głazów.
I później się tak jakoś złożyło że już zostałam.
Żywioł: Ogień , powietrze , lud
Moce:Kontrolowanie ognia , powietrza i lodu , więcej nie zdradzi
Motto: ,, Nic nie jest przeszkodą nie zniszczalną "
Rodzina: Orchidea - siostra , Jack - brat , rodziców nie chce wspominać
Partner: Nie szuka , ale morze to się zmienić
Urodziny: 03.04
Majątek: 300 WS
Właściciel: Przytulak3451
Od Terrora - Wyprawa
Podbiegliśmy do jakiegoś drzewa.Było całe czarne,a z jego gałęzi pojawiały się białe i szare błyskawice.Jedna trafiła obok Miss.Krzyknęła i odsunęła się z przerażeniem w oczach.
-Patrzcie!-Powiedziała Jasmin wskazując palcem na jakąś niebieską plamę,która się kręciła.
-To na pewno portal!-Krzyknął Amean.
-Masz dobre oko,Jasmin.-Powiedziałem i bez zastanowienia ruszyłem w kierunku portalu.Ona i Meg pobiegły za mną.Zatrzymały mnie w ostatniej chwili.Błyskawica trafiła jakiś metr przede mną.
-Terror!-Krzyknął Amean.-Co ty robisz?!Tak nie zdobędziemy portalu!-Dodał z irytacją i zniecierpliwieniem.Oblała mnie fala wściekłości.Już miałem zaoponować,gdy Jasmin wbiła mi łokieć w żebra.
-On ma racje...-Powiedziała.
-To jaki masz plan?!-Spytałem i odwróciłem się w stronę Ameana.Szedłem szybkim krokiem.Byłem coraz bliżej.Meg i Jasmin cały czas szły za mną.Przechyliłem głowę i przez ramię popatrzyłem na nie.Miały zszokowane miny.Wyglądały,jakby myślały,że nie wytrzymam i mu dowalę.
-No dalej!Jak chcesz przejść przez portal,skoro nie pozwalasz do niego podejść?!!-Spytałem przekręcając głowę w kierunku Ameana...
(Lily?)
-Patrzcie!-Powiedziała Jasmin wskazując palcem na jakąś niebieską plamę,która się kręciła.
-To na pewno portal!-Krzyknął Amean.
-Masz dobre oko,Jasmin.-Powiedziałem i bez zastanowienia ruszyłem w kierunku portalu.Ona i Meg pobiegły za mną.Zatrzymały mnie w ostatniej chwili.Błyskawica trafiła jakiś metr przede mną.
-Terror!-Krzyknął Amean.-Co ty robisz?!Tak nie zdobędziemy portalu!-Dodał z irytacją i zniecierpliwieniem.Oblała mnie fala wściekłości.Już miałem zaoponować,gdy Jasmin wbiła mi łokieć w żebra.
-On ma racje...-Powiedziała.
-To jaki masz plan?!-Spytałem i odwróciłem się w stronę Ameana.Szedłem szybkim krokiem.Byłem coraz bliżej.Meg i Jasmin cały czas szły za mną.Przechyliłem głowę i przez ramię popatrzyłem na nie.Miały zszokowane miny.Wyglądały,jakby myślały,że nie wytrzymam i mu dowalę.
-No dalej!Jak chcesz przejść przez portal,skoro nie pozwalasz do niego podejść?!!-Spytałem przekręcając głowę w kierunku Ameana...
(Lily?)
sobota, 10 stycznia 2015
Od Meg - Wyprawa
- Chodźcie - pośpieszyłam innych. Wiedziałam, że to przeze mnie zgubiliśmy się w innych wymiarach. Nie chciałam tylko, żeby wszyscy zaraz na mnie krzyczeli, więc próbowałam odciągnąć wszystkich od tych myśli.
-A gdzie tak w ogóle idziemy? - spytała nagle Nel po dłuższej chwili naszego spacerowania po tym świecie.
-Nie wiem, najlepiej przed siebie, wtedy znajduje się tyle rzeczy...- powiedziałam spokojnie.
-Ej, zobaczcie tam ! - krzyknął nagle Terror.
"O nie, tylko nie portale..." pomyślałam.
-Jeśli to kolejne przejście, to nigdzie nie idę ! - ostrzegłam stanowczo i po chwili pobiegłam za innymi sprawdzić, co to...
<Terror?>
-A gdzie tak w ogóle idziemy? - spytała nagle Nel po dłuższej chwili naszego spacerowania po tym świecie.
-Nie wiem, najlepiej przed siebie, wtedy znajduje się tyle rzeczy...- powiedziałam spokojnie.
-Ej, zobaczcie tam ! - krzyknął nagle Terror.
"O nie, tylko nie portale..." pomyślałam.
-Jeśli to kolejne przejście, to nigdzie nie idę ! - ostrzegłam stanowczo i po chwili pobiegłam za innymi sprawdzić, co to...
<Terror?>
czwartek, 8 stycznia 2015
Od Jasmin -Wyprawa
- No to co ? - rzuciłam - szukamy innego portalu czy rozejrzymy się po okolicy ?
- Lepiej ...
- Się rozejrzyjmy - przerwał Amean'owi Terror. Jak dla to był spoko pomysł, ale Meg trochę się skrzywiła. Chyba jej się tu nie podobało. Mi za to bardzo.
- To chodźmy... gdzieś.
- Dobra. Za mną - szybko powiedział Ter. Amean złapał go za ramię i powiedział :
- Kto dowodzi wyprawą ? Chyba, ja więc ... przesuń się. Teraz !
Terror tylko popatrzył na niego z '' pod byka ''. Prychnął.
- Lepiej go nie drażnij - ostrzegłam.
- Chodźcie - powiedziała pospiesznie Meg...
< Megan ? >
- Lepiej ...
- Się rozejrzyjmy - przerwał Amean'owi Terror. Jak dla to był spoko pomysł, ale Meg trochę się skrzywiła. Chyba jej się tu nie podobało. Mi za to bardzo.
- To chodźmy... gdzieś.
- Dobra. Za mną - szybko powiedział Ter. Amean złapał go za ramię i powiedział :
- Kto dowodzi wyprawą ? Chyba, ja więc ... przesuń się. Teraz !
Terror tylko popatrzył na niego z '' pod byka ''. Prychnął.
- Lepiej go nie drażnij - ostrzegłam.
- Chodźcie - powiedziała pospiesznie Meg...
< Megan ? >
poniedziałek, 5 stycznia 2015
Od Ameana - Wyprawa
Mogę szczerze powiedzieć, że nie mam marzeń, więc wszedłem do czyjegoś świata. Wszystkie swoje marzenia już zrealizowałem. Zauważyłem kobietę. Pierwsza myśl : "To Neriel.", ale ona nie wyglądała jak Nel . Prędzej jako Luna. A no tak! Noc ją zmienia. Zwartym marszem podszedłem do dziewczyny.
-Musimy znaleźć innych i stąd wyjść. - Powiedziałem. - Masz jakiś pomysł?
Nagle ni stąd, ni zowąd reszta pojawiła się obok nas.
(Jasmin?)
(Jasmin?)
niedziela, 4 stycznia 2015
Od Nel - Wyprawa
Rozejrzałam się po okolicy. Byłam w dziwnym świecie... Przez moment czułam, jak moje marzenia się urzeczywistniają. Powstrzymałam to uczucie. Świat Marzeń. W nim twoje pragnienia stają się realne, a ty na zawsze zatracasz się w ich spełnianiu... Spojrzałam na niebo. Tak jak podejrzewałam. W tym świecie panowała noc. Srebrny księżyc oświetlał polanę, na której leżałam. Znajdowało się tam małe jezioro. Gdy podeszłam się napić, zdałam sobie sprawę, że wyglądam inaczej... No tak. Jest noc, więc przyjęłam formę Luny... Czarne włosy sięgały mi poniżej pasa. Były za długie. Zdecydowanie za długie... Właśnie miałam znaleźć jakiś ostry przedmiot, żeby nieco je skrócić, ale poszukiwania przerwały mi odgłosy kroków...
<Amean?>
<Amean?>
Od Matta
- Co ja robię ? -zapytałem sam siebie gdy wyruszyłem na Smoczą górę...
- Trudno raz się żyje, a śmierć to tylko kontynuacja podróży - pocieszałem się. Doszedłem na sam szczyt, ale miałem wrażenie, że sięgam zenitu... Czułem się nikim i niczym... Nagle usłyszałem szmer, a potem coś jakby trzęsienie ziemi.
- Kim jesteś ? - zapytałem, a moim oczom ukazał się smok.
Zioną we mnie ogniem, ale w porę odskoczyłem. Spojrzałem mu w ogniste ślepia i uciekłem ... uciekłem jak tchórz... Nic już nie znaczyłem, ale mimo to nie ukrywałem się... Usiadłem, aby odpocząć w Magic Forest. Coś zaszeleściło liśćmi.
- Co znowu ? -zapytałem myśląc że to kolejny smok...
< Chce ktoś dokończyć ? >
- Trudno raz się żyje, a śmierć to tylko kontynuacja podróży - pocieszałem się. Doszedłem na sam szczyt, ale miałem wrażenie, że sięgam zenitu... Czułem się nikim i niczym... Nagle usłyszałem szmer, a potem coś jakby trzęsienie ziemi.
- Kim jesteś ? - zapytałem, a moim oczom ukazał się smok.
Zioną we mnie ogniem, ale w porę odskoczyłem. Spojrzałem mu w ogniste ślepia i uciekłem ... uciekłem jak tchórz... Nic już nie znaczyłem, ale mimo to nie ukrywałem się... Usiadłem, aby odpocząć w Magic Forest. Coś zaszeleściło liśćmi.
- Co znowu ? -zapytałem myśląc że to kolejny smok...
< Chce ktoś dokończyć ? >
Nowy wilk!^^
Imię*: Matt
Zdrobnienie/ksywka: Matty
Wiek*: 3, 5 roku Nieśmiertelny
Płeć*: Basior
Stanowisko: Szpieg, Obrońca pary Alfa
Charakter*: Matty jest wilkiem, którego nikt nie zagnie niczym. Bywa pyskaty i dziwny, ale do czasu... Wystarczy, że poznasz go lepiej, a okaże się on bardzo troskliwy i kto wie może nawet romantyczny... Matt lubi współpracę, lecz nie pogardzi działaniem w pojedynkę ...
Cechy charakterystyczne: Matt nosi czarną kraciastą chustkę. Na łapach ma coś w rodzaju rękawiczek, a jego beżowa grzywka opada mu na oko.
Historia*: Matt gdy się urodził pierwsze co zobaczył to matkę leżącą obok niego... nie oddychała. Szybko nauczył się chodzić więc wyruszył w podróż. Mógł liczyć tylko na siebie... Błąkał się gdzieś po świecie, ale nie znalazł miejsca dla siebie... tak tylko myślał... Przywędrował do Watahy Tajemnicy goniąc za karibu...
Żywioły*: Cień
Moce*: Związane z żywiołem - długo by wymieniać...
Motto: Życie jest jak książka... Śmierć to tylko kolejny rozdział...
Rodzina*: Matka umarła, ojca nie poznał. Nie jest pewny czy żyje...
Partner*: Szuka, ale która pokocha takiego jak on...
Zauroczony w...: Jeszcze nie znalazł tej jedynej...
Urodziny*: 5 Lutego
Majątek*: 300 WS
Właściciel*: julciak b
piątek, 2 stycznia 2015
Od Lily - Wyprawa
-Co ja widziałam? - powtórzyłam pytanie. - Wszystko, teoretycznie... - dodałam.
-Jak to ?- spytali Terror i Jamin niewtajemniczeni.
-Całe moje życie, tylko trochę szybciej się wszystko działo. Widziałam moich rodziców, rodzeństwo, przyjaciół - opisywałam - widziałam źródło mojej ucieczki, czyli zwierzynę, przez którą się zgubiłam. Potem widziałam naszą watahę... Miss i Ameana przy nas, widziałam jak poznałam się z Neriel, widziałam przygody z Elizą, i inne rzeczy, aż do teraz... Do tego momentu, do naszej teraźniejszej rozmowy- powiedziałam.
-A tak w ogóle, to gdzie są inni ? Przecież weszliśmy szyscy do jednego portalu - rozmyśliła się Jasmin.
My tylko z Terrorem przytaknęliśmy. Wszyscy myśleliśmy, jak odnaleźć innych? Nagle usłyszeliśmy za sobą dziwne dźwięki. Uznaliśmy, że to kolejne zwidy lub "wspomnienia". Z czasem zaczęły się wydawać coraz głośniejsze, wtedy słyszeliśmy je wszyscy. Jas i Terror wstali, chcąc ruszyć w ich stronę.
-Gdzie idziecie, może to kolejne iluzje ? - zapytałam - A nawet gdyby, łudzenie się nic nie da! - oburzyłam się. Byłam na siebie zła, ale nie wiem, czemu. Towarzysze spojrzeli na mnie i powiedzieli żebym się uciszyła i poszła z nimi. Czułam się wtedy jak dziecko, któremu wszyscy rozkazują, ale... Przyzwyczaiłam się. Wstałam posłusznie, myśląc o niebieskich migdałach i poszliśmy we trójkę, nie wiedząc, co może wywoływać te głosy...
<Nel ? >
-Jak to ?- spytali Terror i Jamin niewtajemniczeni.
-Całe moje życie, tylko trochę szybciej się wszystko działo. Widziałam moich rodziców, rodzeństwo, przyjaciół - opisywałam - widziałam źródło mojej ucieczki, czyli zwierzynę, przez którą się zgubiłam. Potem widziałam naszą watahę... Miss i Ameana przy nas, widziałam jak poznałam się z Neriel, widziałam przygody z Elizą, i inne rzeczy, aż do teraz... Do tego momentu, do naszej teraźniejszej rozmowy- powiedziałam.
-A tak w ogóle, to gdzie są inni ? Przecież weszliśmy szyscy do jednego portalu - rozmyśliła się Jasmin.
My tylko z Terrorem przytaknęliśmy. Wszyscy myśleliśmy, jak odnaleźć innych? Nagle usłyszeliśmy za sobą dziwne dźwięki. Uznaliśmy, że to kolejne zwidy lub "wspomnienia". Z czasem zaczęły się wydawać coraz głośniejsze, wtedy słyszeliśmy je wszyscy. Jas i Terror wstali, chcąc ruszyć w ich stronę.
-Gdzie idziecie, może to kolejne iluzje ? - zapytałam - A nawet gdyby, łudzenie się nic nie da! - oburzyłam się. Byłam na siebie zła, ale nie wiem, czemu. Towarzysze spojrzeli na mnie i powiedzieli żebym się uciszyła i poszła z nimi. Czułam się wtedy jak dziecko, któremu wszyscy rozkazują, ale... Przyzwyczaiłam się. Wstałam posłusznie, myśląc o niebieskich migdałach i poszliśmy we trójkę, nie wiedząc, co może wywoływać te głosy...
<Nel ? >
Subskrybuj:
Posty (Atom)