Wyszłam z dziećmi na spacer, bo w końcu zrobiło się ciepło. Nie mogłam znieść ciągłego przymrozku i błota, które ciągle trzeba było zmywać z łap. Dzieci zawsze były o parę metrów prze de mną. Ja myślałam jaka czeka ich przyszłość. Red może wyrośnie na odważną Alfę. O Kodoku się nie martwię. Potrafi być samodzielny i odważny już teraz. Teraz musi nauczyć się opanowywać gniew. Ja się coraz to bardziej starzeję. Wszystko będzie dobrze. Nagle dzieci zniknęły mi z pola widzenia. Wystraszyłam się. Pobiegłam przed siebie rozglądając się za szczeniakami. Nagle poczułam łamiący ból nogi. Zobaczyłam, że moja tylna łapa dziwnie się wykrzywiła.
-Świetnie, złamanie!
Nie zważając na to dłużej szłam dalej szukać dzieci. Poczułam jak kamień z serca mi spada gdy widziałam moje maluchy z Neriel. Z daleka przywitałam się z wilczycą.
(Neriel?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz