Przez chwilę obserwowała jak basior znika w gęstwinie. Końcówka jej
ogona poruszała się to w lewo, to w prawo. W żadnym bądź razie nie była
to oznaka zadowolenia lub radości. Ten ogon po prostu nie mógł pozostać w
jednej pozycji.
Pozwoliła, by wiatr uniósł jej sierść, czując przyjemne orzeźwienie.
Wsłuchała się w głuchą ciszę, przerywaną pojedynczym ćwierkaniem
zagubionego ptaka.
Demon poruszył się w jej ciele, mrucząc cicho. Otworzył ślepia i wyszczerzył zębiska.
"Nadal sama?" zadrwiła Amadieh.
"Ty tu jesteś" syknęła wilczyca.
Obróciła lekko łeb, jak gdyby rozmawiała z kimś innym. Jednakże nikogo nie było przy niej. Bo tak miało być...
-Niech to szlak..- warknęła, mrucząc gardłowo.
Ruszyła truchtem w zarośla
(Terror?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz