środa, 13 maja 2015

Od Rhavaen do Terrora

Niczym cień migała między drzewami, raz po raz przystając i badając otoczenie. Czuła narastający uścisk w klatce piersiowej i mrowienie na skórze, które było do tego stopnia irytujące, że miała ochotę ocierać się o wszystko.
"Umowa..." wysyczała demonica, na co Rhavaen zatrzymała się nie spiesznie.
"Ahh, więc akurat teraz ci się to przypomniało?"
Nie mogąc znaleźć lepszego miejsca, znów wbiegła w zakamarki bagien.
Istota w jej umyśle zaczęła wiercić się, czekając na swoją kolej. Wilczyca wręcz mogła wyczuć jak ostre szpony drapią wnętrze jej umysłu. Warknęła cicho, co wzmogła drętwienie gardła.
Gdy znalazła się w odpowiedniej odległości od głównych szlaków, pozwoliła, by przepłynął przez nią strumień Energii. Aby zachować świadomość i kontrolę, z otaczających ją kamieni wytworzyła łańcuchy, które później zapieczętowała, przykuwając własne łapy do podłoża.
"Liczysz, że co?" zadrwiła demonica
"Że nie wyrządzisz większych szkód niż ostatnio". Demonica parsknęła gardłowo.
Rhavaen odetchnęła głęboko. Opuściła bariery swojego umysłu, wypuszczając na wolność to, czego bała sie każda ludzka istota.
Całe jej ciało się rozszerzyło i powiększyło. Z kącików pyska powstały pęknięcia, które sięgały prawie do uszu, ukazując kilkanaście rzędów ostrzejszych od stali kłów. Oczy przepełniły się krwią, a tęczówki zwężyły do pionowych kresek. Sierść gdzie niegdzie odpadła razem ze skórą, ukazując żywe mięso.
Amadieh stanęła o własnych łapach na ziemi. Jej pysk rozszerzył okrutny uśmiech. Wydała z siebie nieziemski ryk, które nie można porównać do niczego co znacie
(Terror?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy