Byłem wściekły na siebie znowu ktoś nie chce mnie znać. Dobra uspokoiłem się i przestałem miotać piorunami jak szalony. Dalily weszła już do jaskini więc siadłem na półce nad wejściem i spokojnie czekałem aż wyjdzie. Siedziałem tak dzień i mi się już nudziło, myślałem że już nigdy z tamtąd nie wyjdzie. Wreszcie się doczekałem wyszła powoli rozglądając się jakby się bała że znowu jakiś piorun będzie próbował ją usmażyć. Wystrzeliła jak strzała skoczyłem i pobiegłem zanią. Byłem niepokonany lata wędrówek spędziłem na chodzeniu po górach i trudnym terenie dzięki czemu mogłem biec kilka dni bez przerw. Doganiałem ją ale nagle przedemną wyrosła ściana z ziemi skoczyłem i przeleciałem nadnią chyba zapomniała że mam skrzydła.
( Dalily ?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz