Wilczyca podrzuciła mnie lekko do góry, po czym złapała mnie za gardło i przycisnęła do jakiegoś drzewa. Szczerze? Nie zdziwiłem się. Przewidziałem każdą jej następną reakcję, czy cios.
-Gadaj, bo cię uduszę! - Krzyknęła wadera.
Uśmiechnąłem się. Jaka ona jest przewidywalna...
-Czego się cieszysz, durniu?!
-Masz pecha... - Wykrztusiłem z siebie. Ułożyłem odpowiednio łapy i użyłem techniki przywiązania cienia. Po chwili wadera opuściła łapy i była pod moją kontrolą. -No cóż... panienki nie uderzę. Za to panienka sama sobie zrobi kuku.
Zauważyłem że po jej lewej stronie jest bardzo ostra gałąź, którą można by rozciąć skórę. Oczywiście, po mojej lewej niczego niebezpiecznego nie było. Machnąłem łapą i jakby chciałbym ją wziąć. Luna powtórzyła moje ruchy. Nie miała innego wyboru.
-Chcesz coś powiedzieć? - Powiedziałem jakbym był bezlitosnym zabójcą z niewinnym uśmieszkiem na pysku.
-T -ty- y... -Nie dałem jej dokończyć i wbiłem gałąź w nogę, rozrywając skórę. Wydała przyraźliwy krzyk, a z rany trysnęła prawie że czarna krew.
-Boli? -Dodałem niewinnym głosem, przechylając głowę jak mały szczeniak. - To dopiero początek...
(Nel? Przegiąłem? To się nazywa "obrona własnej osoby" XD )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz