Spojrzałam na Terror'a.
- Demonów? Nie ich się boję - odparłam.
- Więc czego? - zapytał zbity z tropu.
- Najbardziej boję się siebie. Zapewne zrobię coś głupiego.- uśmiechnęłam się tajemniczo.
Wilk najwyraźniej nie zrozumiał, co chciałam mu przekazać.
- Wracając do tematu... Pośpieszmy się. Musimy dotrzeć na miejsce przed zmrokiem. - powiedziałam.
- Taak... - rzekł zdezorientowany.
- Powinieneś wiedzieć, że zazwyczaj ciągnie mnie tam, gdzie nie powinno. - zaśmiałam się, próbując naprawić atmosferę rozmowy.
Basior nie odpowiedział. Widocznie nie miał ochoty na wieczorne pogawędki. Ja zresztą też wcale nie chciałam tracić na to czasu. Zostało pół godziny...
- Możemy trochę pobiec? - spytałam.
- Czemu nie. - odpowiedział.
Biegliśmy przez las. Terror przez cały czas milczał. Gdy weszliśmy do małej rozpadliny, nagle mnie popchną.
- Uważaj. - szepną.
Na kamieniu siedziało coś dziwnego. Wyglądało jak demon.
- Jest tylko jeden, damy sobie radę! - rzekłam optymistycznie.
Wilk nie wyglądał na uspokojonego. Patrzył się na mnie dziwnym wzrokiem.
Mój medalion zaczął świecić. Zorientowałam się, że słońce już zaszło. Niestety,
było już za późno.
- Terror, nie przejmuj się tym, co powiem ani tym, co zrobię. - powiedziałam bezradna.
Luna upomniała się o swoją część doby. Nie udało mi się jej powstrzymać. Przeobraziłam się. Popatrzyłam na wilka z pogardą.
- Czemu tak stoisz? Zrób coś albo się odsuń! - mruknęłam zirytowana.
- Ale...- wydukał
- Odejdź stąd ! - warknęłam.
Wilk odszedł zdezorientowany. Położyłam się na ziemi. Musiałam jedynie poczekać do rana....
<Terror?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz