Pognałam za waderą. Może i jaskinia nie była taka duża, ale była pełna korytarzy co nie często zdarza się na tych terenach, aczkolwiek jest to możliwe. Dźwięki wody ucichły. Stałam przed bardzo trudnym wyborem. Wokół mnie były cztery różne tunele. Zasłoniłam sobie oczy grzywką. Tylko wtedy włącza mi się nadprzyrodzony słuch. Wybrałam ostatni korytarz od lewej. Wbiegłam tam bez zastanowienia za tropem. Gdy zapach był świeży odsłoniłam oczy. Spojrzałam na czarną przestrzeń wokół mnie. Postanowiłam trochę sobie rozjaśnić i zapaliłam pazur. Korytarz był pełen pająków i ich nici. Woda była tu czerwona. Nie naturalnie czerwona. Tak jakby czarna krew. Szłam dalej. Nagle usłyszałam syczenie. Zwiększyłam płomień. Ujrzałam przed sobą okropną, ranną strzygę. Przewróciłam znudzenie oczami. Miałam już dość nieludzkich bytów, ale trzeba było jej pomóc. Wypowiedziałam zaklęcie i podeszłam do potwora. Dotknęłam jej rany. Przez moje łapy przebiegały białe strużki magii. Podczas jej leczenia gładziła mój łeb swoimi powykrzywianymi palcami. Gdy już było po wszystkim zasyczała:
-Jestem Ania...
-Ja Miss. -Uśmiechnęłam się do strzygi oświetlając ją moimi oczami.Przypominała mnie. Ranna, samotna i nieatrakcyjna. Mogłyśmy przybić sobie piątkę. Nagle za nami usłyszeć można było plusk wody. Oświetliłam korytarz ogniem pazura. Była to Delily. Nieludzki byt energicznie wstał i zasyczał agresywnie na wilczycę. Poklepałam ją po plecach.
-Spokojnie Aniu. To moja przyjaciółka.
Potwór wrócił na swoje poprzednie miejsce.
(Delily?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz