Biegłam bez celu. Sierść mierzwił mi przyjemnie wiatr. Starałam się ignorować bodźce na ile to było możliwe. Po kilku minutach zwolniłam, a porównując tempo którym przemieszczałam się przed chwilą, a pomiędzy tym różnica była ogromna. Dobiegł mnie przyjemny, a zarazem palący nos zapach. Instynktownie ugięłam kolana. Przyczajona podeszłam do ofiary. Jednym susem doskoczyłam do gardła jelenia, w które wtopiłam zęby. Reszta ciała okaleczała roślinożercę ostrymi jak brzytwa pazurami. Jeleń zawył ostatni raz i osunął się na ziemię. Usatyswakcjonowana odsunęłam się i wbiłam zęby w kolejny punkt z którego obficie trysnęła krew. Gdy zaspokoiłam głód, zdałam sobie sprawę że ktoś mnie obserwuje. Warknęłam, ale dyskomfort zwyciężył. Uklęknęłam delikatnie i przewróciłam się po trawie. Wytarłam się, a rosa zmyła mi większość krwi z futra. W mgnieniu oka przybrałam pozycję do walki. Po chwili warczenia skoncentrowałam się na nieznajomym. Wtedy do moich nozdrzy uderzył znajomy zapach. A może tylko tak mi się wydawało...
(Ktoś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz