Poczułam wielką ulgę,gdy zobaczyłam Yuuki.Tędy dostałam się kiedyś do Watahy Tajemnicy.Dlatego wiem,że tu grasują różne,groźne stwory o pustych brzuchach.Kolejna dobra nowina- Yuuki znalazła trop.Biegłyśmy najszybciej jak tylko.mogłyśmy.Ta cała sytuacja mnie bawiła...He.He.He...Przypomniało mi się jak mnie kaczka zaatakowała.To.było dobre...Przestałam rozmyślać o tej przygodzie i skupiłam się na oderkaniu nosa.Ku mojemu ździwieniu nos nie był zatkany.Oddychałam normalnie,ale nie czułam zapachu.Nie przejęłam się tym wcale.Nagle Yuuki stanęła.
-To już teren naszej watahy!Nieźle musiałyśmy się zapuścić- biegłyś chyba z trzy godziny.-Oznajmiła.
-Masz zegar w głowie,czy co?-Spytałam ze śmiechem.-Słońce wschodzi.Dziwne...Dopiero teraz poczułam się taka senna...-Wypowiedziałam te słowa i padłam na ziemie.Yuuki zrobiła to samo.Na jej karku widać było jakiś patyk z kolorowym puchatym czymś.Powoli zamykałam oczy,Zauważyłam tylko biegnących ludzi i psy towarzyszące im.
(...)
Obudziłam się w jakiejś klatce.Powoli wstałam.Obok mnie znajdowała się druga klatka,w której Yuuki próbowała się wydostać.Gryzła kraty,drapała wszystko i rzucała się na wszystko.Czułam coś dziwnego.Jakbyśmy poruszały się.Spojżałam na oddalające się drzewa.
-Yuuki!Jak się czujesz???Nic ci nie zrobili?
-Wszystko mnie boli,ale to pewnie od tego walenia we wszystko.A tobie nic się nie stało?-Spytała z troską.
-Nic-odpowiedziałam ignorując ogromny ból głowy.-Wiesz gdzie nas zabierają?-Zapytałam.
-Niestety...chyba jesteśmy ich zwierzyną.-Ich?Co to ma znaczyć!?!Obejrzałam się do tyłu.Obtuciłam się w tym kierunku.Przede mną były ustawione różne bronie.Znajdowały się tam i pistolety,i karabiny,i sztylety do wypruwania wnęczności,i mniejsze niż miecze żelazne bronie do podcinania gardeł i zabijania oraz inne szczelby.Obok nich leżały martwe zające.Naliczyłam ich osiem.Była jeszcze jedna,mała sarna,wuglądała teraz tak niewinnie...Zresztą wszystkie zwierzęta w szponach wroga wydają się bezbronne i niewinne...Zwłaszcza ona,z podciętym gardłem i martwymi oczami,które nie widziały nadziei.
-Widzisz tamten łom?-Spytałam.
-Tak.
-W takim razie musisz zbliżyć się do krat i szturchnąć go łapą w moją stronę,okay?-Spytałam.Zrobiła to w mgnieniu oka.Łom wyleciał tak szybko,że z ledwością go znalazłam.Nagle wszystkie klatki przesunęły się w jedną stronę.Wjechaliśmy na zakręt.Pisnęłam z bólu.Moja klatka przytrzasła moją łapę.
-Estonia!-Krzyknęła Przerażona.Po chwili nastał następny zakręt-tym razem w drugą stronę.Wszystkie klatki,w tym zwierzęta przesunęły się w prawo i uwolniły moją łapę.Znowu zawyłam z bólu.Szybko wciągnęłam łapę i ugryzłam łom,przyciąkając go do siebie.Zaczęłam wykrzywiać nim kraty,W końcu przecisnęłam się przez nie i podałam łom Yuuki.W między czasie opracowałam plan ucieczki.
-I co teraz?-Spytała Yuuki.
-To.-Powiedziałam i wypchnęłam ją z przyczepy.Ja wzięłam tylko kawałek leżącego na ziemi materiału i zepchnęłam jednego zająca z przyczepy.Po chwili skoczyłam i przewróciłam się przez moją łapę.
-Nic co nie jest?-Spytała przestraszona Yuuki.
-Nie...nic.-Odparłam pośpiesznie.
-Na pewno.Po co ci zając i ten materiał.?
-Materiał damy Miss.naszej Alfie.Zając...serio?Chciałam zepchnąć sarnę.Byłoby więcej do brzucha.-Powiedziałam.
-Okay,trzeba już iść.Znowu nie jesteśmy na terenie watahy.Musimy się tam dostać,zanim ludzie zoriętują się,że nas nke ma.-Oznajmiła.Pobiegłyśmy przed siebie,dokładnie tą drogą,którą tu przyjechałyśmy.Ja nie używałam jednej łapy.Starałam się być skupiona,ale nie miałam sił.Zmieniłam plan.Teraz postanowiłam biegnąć za Yuuki i delektować się bieganiem.Pędziłyśmy tak już kilka godzin.Powoli traciłam siły.Wszędzie pnęły się drzewa.Rosły na nich małe,zielone pączki liści i kwiatów.Przeżółkła trawa zalegała błotem od topniejącego śniegu.Zaczął padać deszcz.Poczułam coś zimnego na plecach.To był grad.Przyśpieszyłyśmy biegu.
-Powinnyśmy znaleźć jakieś schronienie.-Oznajmiła.
-I to jak najszybciej,wiem,że dopiero kropi i jest trochę gradu,ale ten materiał zmoknie i straci swój zapach.Przy okazji zając się zmoczy i będzie nie smaczny.
-Tam!-Krzyknęła moja towarzyszka.
-Masz dobre oczy,Yuuki.-Powiedziałam.Pokazała jaskinię po niedźwiedziu.Pobiegłyśmy w tamtym kierunku.Powoli weszłyśmy do środka.Yuuki upewniła się,czy na pewno jaskinia jest opuszczona.Siadłyśmy obok siebie.
-Jak myślisz,czy ktoś zauważy naszą nieobecność i pójdzie nas szukać?-Spytałam.
-Nie wiem.A jeśli nawet,to pierw poszukają nas na terenie Watahy Tajemnicy.Nie będą marnować sił,na wypadek,gdybyśmy schowały się gdzieś na jej terenie.-Oznajmiła.Ta odpowiedź była mądra.Pewnie sama bym na nią nie wpadła.
-Cieszę sie,że jestem tu z tabą.Sama pewnie bym nie przeżyła.-Powiedziałam.-Dziękuję.
-Nie ma za co!Wiesz,że to w sumie też moja wina.Gdyby nie to,że nie zauważyłam,jak oddaliłyśmy się od terenu naszej watahy,to ludzie,a raczej bestie by nas nie dopadły.-Powiedziała.
-Nie obwiniaj się za to!To przecież też moja wina,nie tylko twoja!Ja też nie zauważyłam,że się oddaliłyśmy.To ja nic nie czuje,nawet najmniejszego zapachu.To ja zaproponowałam długi bieg.To ja pomyliłam sarnę z zającem,przez co pewnie umrzemy z głodu.To ja nie potrafiłam odnaleźć drogi powrotnej do naszej watahy.Jest w tym wiele mojej winy.Ty przynajmniej nam pomogłaś.To ty odnalazłaś drogę do watahy.To twoja zasługa,nie moja...-Wywnioskowałam.
-...-Nie wiedziała co powiedzieć.
-Ale obie na tym zyskałyśmy.Ja zyskałam najlepszą przyjaciółkę,a ty...-Nie dokończyłam,ponieważ mi przerwała.
-Ja też.Ja też zyskałam przyjaciółkę.-Powiedziała z uśmiechem.Odwzajemniłam go.
-Zając już się wysuszył,możemy jeść.-Zmieniłam temat.Przecięłam pazurem zająca na pół.Po chwili nie zostały nawet kostki.
-Okay,przestało padać.Musimy iść.Wzięłam kawałek materiału do pyska i pobiegłyśmy.W moją łapę wdarło się zakażenie.Oblewał mnie zimny pot i kręciło mi się w głowie.Nie chciałam o tym informować Yuuki.Po prostu biegłam dalej.Łapa coraz bardziej mnie bolała.Dalsza droga przebiegła spokojnie.Gdy dotarłyśmy do watahy poczułyśmy ogromną ulgę.Ja od razu pobiegłam podzukać Miss.Znalazłam ją przy wielkim głazie.
-Estonia?!Yuuki!(była ze mną).-Krzyknęła Miss.-Nie było was prawie cały tydzień...Co to?-Spytała,gdy dałam jej kawałek materiału.
-Kłusownicy nas napadli.Wzięłyśmy kawałek materiału z ich wozu,żebyśmy mogli na nich uważać.Wystarczy powąchać.Można ich też zaatakować.
-Estonia...-Zaczęła Yuuki.Patrzyła się na moją łapę.
(Yuuki?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz