Istota ta towarzyszyła jej od niepamiętnych czasów. Zawsze w cieniu. Zawsze o krok za nią. Nigdy nie odpuszczała. Zawsze stawiała na swoim. Była mroczną częścią jej duszy. Jej najgorszym wrogiem, a zarazem sprzymierzeńcem. Jej koszmarem, a także zbawieniem.
Bo nikt nie wie jak to jest bać się spojrzeć na własne odbicie. Nikt nie wie jak to jest bać się o jutro.
Każdy kolejny dzień
Każdy kolejny tydzień
Każdy kolejny miesiąc
Każdy kolejny rok
Wieczność...
*
Gwałtownie cofnęła się o kilka kroków. Ciemność przysłaniająca jej oczy zniknęła, mogła normalnie widzieć. Zachłysnęła się wdechem. Czarne oczy rozszerzyły się ze strachu. Zacisnęła zęby, do tego stopnia, że miała wrażenie iż pęknie jej szczęka. Złożyła dłonie w pięści; uderzyła prawą ręką w kamienną podłogę pokrytą szkarłatną cieczą. Kamień jęknął głucho i pękł.
Przed nią korytarz zaścielony był kilkoma trupami; ich wnętrzności leżały porozrzucane w marnych szczątkach.
Z czarnych oczu wypłynęły zielone płomienie.
"Nienawidzę cię..." wysyczała
"Dziękuję za komplement" odparła demonica.
Po alabastrowych policzkach popłynęły jasne łzy bezradności.
Wstała raptownie, słysząc kroki. Przybrała chłodny wyraz twarzy. W dal zniknęły; strach, ból i rozpacz.
Elvena, jej matka zatrzymała się w progu zszokowana masakrą.
-Rhavaen...- zaczęła
-Odejdź- syknęła Rhavaen, wymijając ją brutalnie.
"Jestem Twoim towarzyszem, teraz i na zawsze" echo śmiechu demona rozniosło się po jej głowie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz