Od wielu godzin nękałam królika, który został przeze mnie zmuszony do panicznej ucieczki. Zwierzak ledwo dychał, a ja migałam mu przed nosem, przeskakując z jednej plamy cienia do drugiej. Wydał z siebie dziwny skrzek i uskoczył gwałtownie w bok, gdy wykonałam markowany atak. Zamruczałam gardłowo ruszając za nim, długim i bezszelestnym wilczym krokiem.
W końcu znudziła mnie ta zabawa. Bez ceregieli rzuciłam się na biedaka i kłapnięciem szczęki skręciłam mu kark. Soczysta posoka wlała się do mojego gardła.
"Rozerwij mu trzewia!" zapiszczała Amadieh w mojej głowie.
"A po co? Chcesz się dowiedzieć co dzisiaj jadł..." sama odpowiedziałam na swoje pytanie
"Aha. Może marcheweczkę, albo coś w tym rodzaju.."
Przewróciłam oczami ignorując kolejny jej monolog. Położyłam się leniwie na trawie, rozszarpują zębami martwe ciałko królika. Dopiero teraz dotarło do mnie gdzie się zapędziłam.
Było to miejsce opustoszałe, pełne gruzów. Sępy latały nad moją głową łapczywie spoglądając na mój łup. Byłam na jakimś cmętarzysku.
Już wcześniej wyczułam aurę innego wilka. Mało mi to odpowiadało. Sierść na moim grzbiecie uniosła się lekko.
(Prosiłabym o niepisanie tego co mówi Rhavaen! Ani tego co czuje ani jak reaguje! Ona reaguje zupełnie inaczej niż ktokolwiek może to przewidzieć! Jej zachowanie- to jak reaguje co mówi co robi to MOJA sprawa i nie chcę żeby ktokolwiek robił to za mnie)
(Ktoś?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz