sobota, 14 lutego 2015

Od Rhavaen do Kodoku

Zawarczałam na nie cicho. Spojrzałam na każdą spode łba. Jak śmiały przerywać mi posiłek..?
Kolejne moje warknięcia tylko jeszcze bardziej je ośmieliły.
-Koniec tej zabawy- syknęłam lodowato. Z kącików moich oczu wypłynął zielony dym, a ja ryknęłam gardłowo. Sierść wzdłuż kręgosłupa stanęła. Uniosłam górną wargę odsłaniając perłowe kły. Mimo wszystko nie widać było po mnie gniewu- wręcz odwrotnie- lodowate czarne oczy wpatrywały się w stworzenie.
Hiena bezczelnie dorwała się do mojego zająca.
Gwałtownym skokiem uderzyłam ją barkiem w bark, zwalając z nóg. Drogę ucieczki dwóm pozostałym zablokowała ściana z zielonych płomieni. Stworzenie, na które wpadłam nie zdążyło się podnieść; rozszarpałam mu gardło.
Obie hieny próbowały mnie ugryźć- zwinnie unikałam ich ciosów, odskakując, wydając się, w ostatnim momencie.
Ehhh, gdybym to była w ludzkiej postaci. I miała moją broń! Zrobiłabym z nich posiekane mielone.
Stanęłam nad hieną, która drgała w agonii. Spojrzałam na nią z politowaniem. Odwróciłam się i w tym samym momencie ruszyłam truchtem. Straciłam apetyt

(Kodoku?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy