sobota, 6 grudnia 2014

Od Lily -Konkurs

Pewnego wieczoru, będąc już w swojej jaskini i układając się do snu, usłyszałam dziwne krzyki . Wyszłam po cichu, by nie budzić Amy... Nagle przed sobą zobaczyłam wielką dziurę, jakby specjalnie ją ktoś wydrążył.
-Halloo, jest tam kto ? - spytałam zaniepokojona, chowając przy tym głowę do dziury. "Raz kozie śmierć" pomyślałam. Skoczyłam do dziury ...
Znalazłam się w jakiejś krainie, nigdy wcześniej jej nie widziałam... Wtem zobaczyłam kilka młodych wilków, bardzo smutnych.
-Co się stało? Pomóc wam w czymś? Kim jesteście? - zaczęłam ich pytać.
-Jesteśmy pomocnikami Mikołaja, mieliśmy robić prezenty. Było ich tak dużo, kiedy nagle zła wiedźma Elizabeth wszystkie zniszczyła. Postanowiliśmy, że nie będziemy robić kolejnych prezentów, bo nie zdążymy - opowiedział jeden z nich.
-Jak to ?! Jak nie będzie prezentów, to nie będzie ładnej choinki, pod którą mogły by one być, jak nie będzie choinki, to nie będzie świąt, a jak nie będzie świąt, to będzie ... TRAGEDIA ! - zaczęłam lamentować. - Gdzie mogę znaleźć Mikołaja ? - spytałam szybko.
-Idź ciągle z prawo, będzie przy takiej rzeczce - odpowiedzieli. Pobiegłam we wskazaną drogę, a przy okazji elfy Mikołaja ruszyły za mną. Miałam bardzo mało czasu.

~Przy rzeczce
-Dzień dobry, to pan jest Mikołajem ?
-Tak, to ja. W czym mogę służyć ? - odpowiedział Mikołaj. Siedział on z jednym ze swoich pomocników, rozmawiali o sprawie z prezentami ... ( wyglądali mniej więcej tak )


-Chciałam się spytać, czy to ja mogę pomóc, w robieniu prezentów ?
-Owszem, każda para łapek się przyda, ale najpierw trzeba pokonać podstępną Elizę ...
-Kto to Eliza ? - zapytałam
-To wilczyca, która nie lubi żadnych świąt i najchętniej zniszczyłaby je wszystkim innym dookoła.
Jejciu, pomyślałam, że trudno będzie ją pokonać, a ja nie miałam planu ...
-Po za tym - dokończył Mikołaj - przez Elizabeth uciekły mi renifery i nie będę mógł zawieźć nigdzie prezentów .
-Ja wam pomogę ! - krzyknęłam radośnie, chociaż sama nie wiem,co tu radosnego, skoro tegoroczne święta mogą nie wypalić ...
Poszliśmy wszyscy z Mikołajem i elfami do fabryki, w której tworzyło się prezenty .

~W fabryce
-Myślałam, że nigdy nie przyjdziecie, czekałam na was - krzyknęła jakaś wadera na końcu korytarza .


Sierść miała całą czarną, tylko grzywkę i końcówkę ogona białą. A pro po ogona, miała na nim "kolce", a na głowie dwa rogi . Widząc ją, traciłam wiarę w nasze zwycięstwo .
-Widzę, że macie koleżankę do pomocy - dodała, gdy mnie zobaczyła.
-Czego znowu od nas chcesz ? - zapytał Mikołaj,
-Nic, na prawdę nic - odpowiedziała Eliza szyderczo się śmiejąc i idąc powoli w naszą stronę.
-Odejdź stąd ! - wrzasnęłam do niej, gdy zaczęło nas dzielić zaledwie kilka metrów.
-Nie odejdę, ale wiesz co mogę zrobić? Na przykład to ! - odezwała się wiedźma, przy okazji rzucając coś we mnie. Dostałam.Leżałam na pół przytomna . Nagle usłyszałam czyjś głos. Podniosłam lekko głowę i zobaczyłam młodą waderę leżącą na przeciwko mnie .


-W tym równoległym świecie jestem patronką wszystkich wilków mających kłopoty, które zależą od ich życia. - odezwała się nieznajoma - Wy akurat jesteście w takiej sytuacji, gdyż Eliza włada całą mroczną magią . Proszę wypij to Lily, zaufaj mi. Wiedz tylko, że skutki wypicia działają tylko w tej krainie ... - powiedziała do mnie . Podała mi małą buteleczkę z napojem.


Nie miałam pojęcia kim ona jest, skąd mnie zna i czy mam jej ufać, ale musiałam się streszczać . Wypiłam. Przez chwilę miałam czarny obraz przed oczami. Gdy wstałam, czułam, że jestem wyższa niż przedtem.Spojrzałam na siebie, wyglądałam całkowicie inaczej !


Przestraszyłam się, Eliza widziała moje specyficzne zachowanie, po chwili zaczęła się ze mnie ironicznie śmiać.
-Z tym wyglądem będziesz potrafiła kontrolować lód i śnieg, ale pamiętaj, że tak wyglądasz tylko tutaj - zwróciła się do mnie obca. Nie wiedziałam, co o tym myśleć, ale spróbowałam walczyć żywiołem danym przez nieznajomą wilczycę.
-Niezła jesteś w rzucaniu, ale zobacz, co ja potrafię- powiedziałam drwiąco do Elizabeth. Tupnęłam łapą z całej siły, natychmiastowo podłoga w fabryce zamieniła się w lodowisko, a ślizgać ( i przewracać się ) mogła tylko ta wiedźma. Uśmiechnęłam się sarkastycznie do Elizy. Po momencie zaczęła się walka na nasze żywioły. Wiedźma z trudem utrzymywała się na łapach. Wszyscy się odsunęli w tył, tylko ja i Elizabeth byłyśmy na polu "bitwy" . Ja dysponowałam wodą, powietrzem, w bonusie śniegiem i na dodatek umiałam zmieniać pogodę, a ona dysponowała wszystkim, co związane z mrokiem i nocą. Nagle, zupełnie niespodziewanie wszędzie zrobiło się ciemno. Wiedziałam, dlaczego. Ja zaś odsłoniłam księżyc, będący akurat w pełni, zza chmur. Przez okno będące nad nami wpadał blask pięknego księżyca . Nagle zauważyłam klatkę za Elizą, która nie wiadomo jak, się tam pojawiła. Miałam już plan ...
-Wiesz, co ? Mam tego dosyć! - krzyknęłam nagle i tupiąc drugą łapą stworzyłam huragan, na który tylko ona była wrażliwa. Zwiał ona ją prosto do klatki. Podeszłam do Elizy, zamroziłam kłódkę dotknięciem łapy tak, że już nikt nigdy jej nie otworzy. Eliza ciągle była cicho.
-Udało ci się - powiedziała do mnie po wszystkim nieznajoma wadera - Na pewno dziwisz się, że cię znam, a ty mnie nie. Jestem Cali, twoja przyjaciółka z dzieciństwa, teraz pamiętasz ? - spytała przyjaźnie. Zatkało mnie. Gdy byłam szczeniakiem miałam przyjaciółkę Cali, ale pewnego dnia zaginęła. Obie w sumie były do siebie łudząco podobne, ale nie zauważałam tego wcześniej.
-Cali, to na prawdę ty ? - spytałam zdezorientowana.
-Tak - uśmiechnęła się do mnie. - Ja nigdzie nie zaginęłam, tylko znalazłam to miejsce i postanowiłam, że tu zostanę. A teraz chodź, ostatnią rzeczą, którą musimy wypełnić, to zrobić prezenty i znaleźć reny Mikołaja!
Pobiegłyśmy obie, a za nami Mikołaj i elfy. Ja i Cali zaczęłyśmy węszyć. Niespodziewanie przed sobą na coś wpadłam.Osunęłam się trochę do tyłu, a przede mną ujrzałam :



-O ! Moje reniferki - Krzyknął Mikołaj, gdy tylko je zobaczył i przywiązał je do sań, które stały niedaleko.
-A co z prezentami ? - spytałam.
-Są zakopane w śniegu, wszystko widzieliśmy- powiedział Rudolf.
Cali potrafiła władać światłem i elektrycznością, więc użyła swoich mocy, a my szukaliśmy prezentów. Każdy co chwilę znajdywał po 1, po 2. Kiedy ułożyliśmy wszystkie w jedną górkę, wyglądały tak :

Mimo, że była noc, a my byliśmy już trochę zmęczeni, dorobiliśmy jeszcze trochę prezentów.

Spakowaliśmy je wszystkie do sań Mikołaja.
-No dobra, chyba muszę już iść - powiedziałam, teraz już NA PRAWDĘ po wszystkim.
-Poczekaj, nie zostaniesz z nami ? - spytała Cali.
-Nie mogę, w moim świecie należę do bardzo fajnej watahy, mam już nowe koleżanki... Po prostu ... nie mogę - odpowiedziałam smutnym głosem. Trudno było mi rozstać sięz przyjaciółką, którą znałam, tak na prawdę od szczeniaka.
-Mam pomysł ! Może ty pójdziesz ze mną ? - zapytałam Cali.
-W sumie ... No dobra - uśmiechnęła się.
-Jej ! - krzyknęłam radośnie.- Tona nas czas - pośpieszyłam Cali. - Do zobaczenia - krzyknęłyśmy obie do Mikołaja, renów i elfów.
Znalazłyśmy przejście do Watahy Tajemnicy. Przeszłyśmy przez nie. Był już ranek. Znalazłyśmy się na przeciwko mojej jaskini :


To, że był już dzień, nie przeszkadzało nam. Poszłyśmy się zdrzemnąć. Obie uważałyśmy przygodę za jedną z najlepszych  ( tak wiem, rozpisałam się ... )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy