Pewnego dnia patrzyłam na bawiące się i dogadujące się wilki. Mi to kompletnie nie wychodziło. Wypuściłam głośno powietrze z płuc i wcale nie było mi do śmiechu. Wstałam i zeszłam po gałęzi do pnia, a potem na ziemię. "Powiedzieć, czy lepiej by to zostało tajemnicą ? Odejść bez słowa ? Nie..." Przez głowę przebiegło mi z tysiąc myśli. Otrzepałam się i potruchtałam do Misi. Kiedy ją znalazłam nie za bardzo miałam odwagę powiedzieć to co chciała. Wahałam się z tą decyzją. Gdy wadera sama mnie zapytała, czy dobrze się czuję, postanowiłam powiedzieć co mam zamiar zrobić. Mój głos nie był już radosny i roześmiany, tylko zimny i pełen smutku.
- Słuchaj Misi... Ja... Muszę odejść z watahy.
Usiadła i otworzyła szerzej oczy.
- Jak to ?
- Nie chciałabym o tym mówić. Na pewno nikt nie będzie za mną tęsknij, więc ta informacja jest tylko dla Ciebie. Chciałabym już iść... Jeśli pozwolisz.
Spuściła głowę i szepnęła:
- Idź...
Zamknęłam mocno oczy, a z nich pociekły łzy. Odbiłam się od ziemi i wprawiłam w ruch skrzydła. Wmawiałam sobie, że tu nie pasuję, że mnie tu nie chcą. Odwróciłam się jeszcze ostatni raz, a krople pociekły po moim pysku.
- Żegnajcie kochani. Ja będę za Wami tęsknić. - Szepnęłam sama do siebie i przetarłam łapą oczy. Odwróciłam się w stronę przeciwną i odleciałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz