Szłam sobie po tutejszej okolicy, z Amy u boku. Na trawie leżał już śnieg, ale nie tyle, co każdy myśli - tak na prawdę, był prawie niezauważalny. Nie tyle, co między nami, ale wszędzie panowała dość specyficzna atmosfera, w ogóle nie pasująca do tej, która jest na co dzień. Szerze powiedziawszy tego dnia przeszkadzało mi, dosłownie, chyba wszystko.
-Dlaczego wszędzie jest tak dziwnie ?! - wrzasnęłam nagle, że Amy, o mało co, nie upadła.
-Nie drzyj się tak, zwierzynę wystraszysz.- upomniała mnie lisica. - A skoro już o tym mowa, to idź zapoluj na coś, może ci przejdzie - zaproponowała mi.
-To świetny pomysł - oznajmiłam kierując łeb w jej stronę. Gdy tak patrząc na nią mówiłam, nagle mocno o coś uderzyłam. Wstałam, otrząsnęłam się. Popatrzałam przed siebie i zobaczyłam ogromną skałę.
-To, co teraz robię, jest bez sensu - skwitowałam. - Idę kogoś poszukać, bo szaleję od tego, że prawie z nikim nie przebywam - dodałam.
-O! Tam ktoś stoi ! - powiedziała Amy.
-Gdzie ? - spytałam.
-Chodź, pokażę ci ! - odpowiedziała i pobiegłyśmy do tego wilka. W sumie, był tak daleko, że nie wiadomo, czy to wilk, czy wilczyca.
-Poczekaj ! - krzyknęłam .
Nagle zatrzymał się, zrozumiałam, że już nie trzeba go gonić, można spokojnie podejść.
<Ktoś ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz