piątek, 5 grudnia 2014

Od Jasmin - Konkurs

Była noc... cicha, ciemna, długa noc. Nie mogłam zasnąć. Postanowiłam że się przejdę... Szłąm bez konkretnego celu. Zobaczyłam jakieś światło... Wyglądało jak portal. Weszłam do niego i momentalnie znalazłam się w jakiejś zimowej krainie... Zobaczyłam jakiegoś wilka i zawołałam :
- Hej ! Ty tam ! Co to za miejsce ?
Wilk podbiegł do mnie był... malutki i wyglądał tak .



- To Laponia - powiedział - nie mogę z tobą rozmawiać muszę iść do domu
- Czekaj. Jesteś Elfem Mikołaja ?
- Tak, ale nie wyrabiamy z robieniem prezentów, a niedługo Święta
- Możesz mnie zaprowadzić do Mikołaja ? - zapytałam.
- Chodź - zabrał mnie nad rzeczkę. Siedział przy niej wilk w czapką w pysku.



- Ty jesteś Mikołajem ? - zapytałam
- Tak , a ty to ?
- Jasmin. Szeregowa trzeciej kadry, zabójca z watahy tajemnicy i wygnaniec watahy mego ojca - wymieniłam i zasalutowałam.
- No więc Jasmin potrzebuję pomocy - powiedział - elfy strajkują, nie chcą robić prezentów.
- Jak mogę pomóc ?
- Do Świąt zostało niewiele czasu, a nie mamy ani jednego prezentu.
- Dobrze pomogę - powiedziałam,a Mikołaj zabrał mnie do fabryki prezentów.
- Wow... - mruknęłam rozglądając się po wielkiej hali. Nagle drzwi się otwarły i w nich stanęła czarna, szczupła wadera.



A za nią stały jej reny.


- Ktoś ty ? - spytałam
- Ja ?! Nie wiesz ? Jestem Elizabeth ?
- Czego od nas chcesz - zapytał Mikołaj załamany.
- Nic konkretnego tylko tak przyszłam - powiedziała i się zaśmiała- Żartuję. Pewnie że czegoś chcę. Macie jakieś prezenty dla moich renów ?
- Nie mamy i nie będziemy mieć. Te prezenty będą dla szczeniaków - powiedział Mikołaj warcząc. Zauważyłam to i przyłączyłam się do niego. Elizabeth była oburzona i wyszła zatrzaskując za sobą drzwi. Mikołaj poszedł do swojego gabinetu a ja zabrałam się za robienie prezentów. Elfy porozchodziły się, a ja zostałam sama, zupełnie sama.
- Zostańcie. Strajk to nie jedyne wyjście. Razem damy radę i zdążymy - wrzasnęłam i kilka elfów zostało aby posłuchać co jeszcze mam do powiedzenia - Elizabeth nie będzie się wtrącać a my spokojnie zdążymy i szczeniaki ze wszystkich watah będą szczęśliwe.
Po tym wszystkie elfy zostały. Robiliśmy prezenty do rana...
- Aaaaaa - ziewnęłam i przyszedł Mikołaj
- Ho ho ho ! Dużo tych prezentów - stwierdził.
- Trochę się ich uzbierało - oznajmiłam
- Dziękuję. Jest jeszcze jeden problem - powiedział lekko smutny - moje renifery gdzieś zginęły.
- Znajdziemy je - powiedziałam i wybiegłam. Czułam jakieś reny niedaleko... Znalazłam je !
- Hej ! Renifery Świętego ! - krzyknęłam i jeden podniósł łeb patrząc na mnie.



Podszedł i powiedział :
- Jestem Rudolf - powiedział - Szukasz renów Mikołaja ?
- Tak !
- To wsiadaj i jedziemy !
Lecieliśmy do fabryki... Toczyła się tam walka między Elizą, a elfami i Mikołajem. Zeskoczyłam z Rudolfa i rzuciłam się na wiedźmę. Odepchnęła mnie na bok. Chciałam się zmienić w Vievene, ale się dało. Spróbowałam z Halu i też nic. Pomyślałam że nie damy rady i nagle zobaczyłam ducha śniegu


- Wstań - powiedział - Dasz radę, Mikołaj, elfy, cała Laponia liczy na ciebie.
Zniknął, a ja poczułam energię... Energię której nigdy nie czułam. Rzuciłam się na Elizabeth powalając ją na ziemię. Ugryzłam ją w gardło... Chyba umarła ... Nie ... Jednak nie. Wstała i rzuciła się na mnie. Zrobiłam unik a ona wskoczyła do maszyny do wysuszania drewna... Zamknęłam ją w niej i włączyłam. Teraz miałam pewność że Mikołaj już jej nie spotka... Znów zobaczyłam światło, podeszłam i przed powrotem powiedziałam :
- Wesołych Świąt.
- Będą takie dzięki tobie - powiedział Mikołaj, a ja wskoczyłam do portalu i znów byłam przy jeziorze. Ogarnęłam się trochę i wróciłam do jaskini. Zasnęłam myśląc o tym co się stało...

< Ech! Już koniec! Palce mnie bolą >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy