środa, 13 maja 2015

Od Rhavaen do Terrora

Niczym cień migała między drzewami, raz po raz przystając i badając otoczenie. Czuła narastający uścisk w klatce piersiowej i mrowienie na skórze, które było do tego stopnia irytujące, że miała ochotę ocierać się o wszystko.
"Umowa..." wysyczała demonica, na co Rhavaen zatrzymała się nie spiesznie.
"Ahh, więc akurat teraz ci się to przypomniało?"
Nie mogąc znaleźć lepszego miejsca, znów wbiegła w zakamarki bagien.
Istota w jej umyśle zaczęła wiercić się, czekając na swoją kolej. Wilczyca wręcz mogła wyczuć jak ostre szpony drapią wnętrze jej umysłu. Warknęła cicho, co wzmogła drętwienie gardła.
Gdy znalazła się w odpowiedniej odległości od głównych szlaków, pozwoliła, by przepłynął przez nią strumień Energii. Aby zachować świadomość i kontrolę, z otaczających ją kamieni wytworzyła łańcuchy, które później zapieczętowała, przykuwając własne łapy do podłoża.
"Liczysz, że co?" zadrwiła demonica
"Że nie wyrządzisz większych szkód niż ostatnio". Demonica parsknęła gardłowo.
Rhavaen odetchnęła głęboko. Opuściła bariery swojego umysłu, wypuszczając na wolność to, czego bała sie każda ludzka istota.
Całe jej ciało się rozszerzyło i powiększyło. Z kącików pyska powstały pęknięcia, które sięgały prawie do uszu, ukazując kilkanaście rzędów ostrzejszych od stali kłów. Oczy przepełniły się krwią, a tęczówki zwężyły do pionowych kresek. Sierść gdzie niegdzie odpadła razem ze skórą, ukazując żywe mięso.
Amadieh stanęła o własnych łapach na ziemi. Jej pysk rozszerzył okrutny uśmiech. Wydała z siebie nieziemski ryk, które nie można porównać do niczego co znacie
(Terror?)

poniedziałek, 11 maja 2015

Od Terrora do Rhavaen

Szedłem dalej, nie patrząc do tyłu. Przyśpieszyłem, by jak najszybciej dostać się do jaskini. Nagle coś przede mną śmignęło i wyprzedził mnie Mysterious.
-Cwany jesteś, ale mnie nie przegonisz.- Powiedziałem przez zęby i skoczyłem kilka kamieni przed siebie, dorównując kroku panterze. Uśmiechnąłem się do niej i znów skoczyłem, tym razem jeszcze więcej do przodu. Po pewnym czasie ja i Mysterious ścigaliśmy się po bagnach. Mysterious miał przewagę, ponieważ wdrapywał się na drzewa i spadał na kamienie i tak dalej, a za to a musiałem znaleźć odpowiednie kamienie, by nie wpaść w bagno. W tej chwili wdrapywałem się na korzeń drzewa, specjalnie rzucając się na boki, by Mysterious z niego spadł. Ten jednak trzymał się zawzięcie i nie chciał puścić. Gdy się zorientował, że już nie trzepie drzewem, tylko biegnę dalej zamruczał wściekle i runął w dół na kamień. Przyśpieszyłem, by mnie nie dogonił, ale mimo to i tak po chwili znalazł się u mego boku.
(Rhavaen?)

Od Rhavaen do Terrora

Przez chwilę obserwowała jak basior znika w gęstwinie. Końcówka jej ogona poruszała się to w lewo, to w prawo. W żadnym bądź razie nie była to oznaka zadowolenia lub radości. Ten ogon po prostu nie mógł pozostać w jednej pozycji.
Pozwoliła, by wiatr uniósł jej sierść, czując przyjemne orzeźwienie. Wsłuchała się w głuchą ciszę, przerywaną pojedynczym ćwierkaniem zagubionego ptaka.
Demon poruszył się w jej ciele, mrucząc cicho. Otworzył ślepia i wyszczerzył zębiska.
"Nadal sama?" zadrwiła Amadieh.
"Ty tu jesteś" syknęła wilczyca.
Obróciła lekko łeb, jak gdyby rozmawiała z kimś innym. Jednakże nikogo nie było przy niej. Bo tak miało być...
-Niech to szlak..- warknęła, mrucząc gardłowo.
Ruszyła truchtem w zarośla
(Terror?)

niedziela, 10 maja 2015

Od Terrora do Rhavaen

Spojrzałem na skrzypiącą podłogę. Była czarna i porośnięta czymś w rodzaju pleśni lub mchu. Mysterious chodził w kółko i wydawał gniewne, ciche pomruki. Postanowiłem opuścić to miejsce. Skinąłem głową do pantery, ale ta zasyczała i nie przestała chodzić w kółko.
-Nie chcesz iść, to nie musisz.- Powiedziałem z rezygnacją w głosie i stawiłem kilka kroków, po czym po raz kolejny ujrzałem bagno. Westchnąłem i postawiłem nie pewne kroki na wystających kamieniach. Poruszałem się szybko i zręcznie, lecz raz o mało co nie wpadłem do ruchomych piasków. Skoczyłem na wystające korzenie wielkiego drzewa i zacząłem po nich chodzić.  Potem po raz kolejny wskoczyłem na kamień. Byłem ciekawy, co teraz robi ta dziwna wadera.
(Rhavaen?)

środa, 6 maja 2015

Od Rhavaen do Terrora

Uniosła jedną brew patrząc na kocura, po czym przeniosła wzrok na basiora. Końcówka jej ogona drgnęła, a oczy błysnęły niebezpiecznym błyskiem. Zniknęło to jednak szybciej niżby mógł to zauważyć.
-Tak- poruszyła uszami, wyłapując pojedyncze dźwięki- Zbłądziłeś aż tutaj- po czym odwróciła się do niego tyłem, zmiatając okurzoną podłogę końcówką ogona- Kiedy opadnie mgła, znajdziesz drogę powrotną- syknęła bez ceregieli
"Czemu kończysz to tak szybko..?"
"Bo tak trzeba"
Zmrużyła oczy, napinając i rozluźniając na przemian mięśnie. Jej mroczne oblicze od razu zdradzało niechęć do jakichkolwiek kontaktów, a czarne lodowate oczy zniechęcały do rozmowy.
Złapała w zęby szmaty i wyciągnęła je na zewnątrz budynku, spojrzała kątem oka na wilczura, czekając cierpliwie na jego ruch

(Terror? błagam nie pisz tego co ona robi....)

Od Terror'a do Jasmin

-Spokojnie...Już po wszystkim...-Nie wiedziałem, co powiedzieć. Pierwszy raz, no, może drugi powiedziała mi coś o swojej przeszłości. Współczułem jej, jednak nie o końca byłem pewien czego...Wiedziałem tylko o śmierci jej bliskiego i ciężkim podporządkowaniu się. w wojsku. Mogłem się domyślić, że nie było jej łatwo, a do dzisiaj pozostały blizny przeszłości. Jasmin objęła mnie jeszcze mocniej.
-A może chciałabyś pójść nad...jezioro, albo na plażę?-Spytałem. Nie byłem najlepszy w pocieszaniu.-Pogoda dopisuje.-Zacęcałem.
(Jass?)

poniedziałek, 4 maja 2015

Od Jasmin Cd Jack

- Co nie ? Jeszcze raz ! - krzyknęłam i już zaczęłam biec. Nagle Jack złapał mnie za ogon i przyciągnął do siebie.
- Koniec tego. Idę do domu - prychnął i poszedł. Przez chwilę siedziałam i patrzyłam na niego z miną ,,No co ty ?''. Po chwili podbiegłam do niego i powiedziałam :
- Jesteś strasznym nudziarzem...
- A co ty nie powiesz ?
- Nie powiem, że jesteś zabawny - fuknęłam i poszłam do domu. Było już dość ciemno...

< Jack ? >

Od Matt'a Cd Yuuki

- Na co masz ochotę ? - zapytałem.
- Nie wiem. Zależy co złapiemy...
Wyszliśmy i zaczęliśmy szukać czegoś co się w ogóle rusza. Chodziliśmy z nosami przy ziemi. Po 30 minutach chodzenia znaleźliśmy ranną sarnę.
- Może być ? - zapytałam, a wadera pokiwała głową. Zaczęliśmy jeść. Kidy po zwierzęciu został sam szkielet położyliśmy się na ziemię...

< Yuuki ? >

Od Jasmin Cd Terror

- Wiesz...- zaczęłam - Nikomu tego nie mówiłam, ale jak byłam w wojsku to był taki jeden...
- A... ten... Co się z nim stało ? - zapytał Terror i podrapał się za uchem.
- Zginął - powiedziałam i delikatnie się uśmiechnęłam - Chciał żebym była bezpieczna i zaryzykował...
- Mhm... Przykro mi...
- Było minęło - przerwałam mu w pół zdania - Teraz mam ciebie - przytuliłam go...

< Terror ? >

niedziela, 3 maja 2015

Nowy Admin!

Mamy nowego admina! Od dzisiaj opowiadania możecie też wysyłać do mnie (Diamentowa Pełnia na Howrse). ;)

czwartek, 23 kwietnia 2015

Od Terror'a do Rhavaen

Wadera wydawała się zrelaksowana w tym miejscu. Nagle spytała wymawiając moje imię, co mnie zaskoczyło. Skąd je zna? Pomyślałem, że nie zadam jej tego pytania, ponieważ pokazałbym pewnego rodzaju przerażenie i uległość. Mysterious przekręcił głowę i spojrzał na nieznajomą dziwnym wzrokiem, po czym pokazał kły i zaczął energicznie machać ogonem. Był spięty- tak jakby spodziewał się ataku.
-Cmentarzysko?- Spytałem badawczym wzrokiem. Nie chciałem jej podawać wiele informacji i sobie- zwłaszcza jeśli zna moje imię. Może ktoś jej powiedział, że się tak nazywam? Sam nie wiem... Wadera przeciągnęła się, a następie wstała.
(Rhavaen?)

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Od Rhavaen do Terror'a

Jej sierść już dawno przesiąknęła wodą jak i błotem, gdy wyswobadzała wilka z tej dziecinnej dla niej pułapki. Otrząsnęła się lekko, zwinnie stawiając łapy tam gdzie nie walało się szkło, kiwnęła tylko łbem na powitanie basiora.
W kącie leżały stare i podarte już ubrania ludzi; położyła się na nich w swojej ulubionej pozycji; na brzuchu w wyciągniętymi przed siebie łapami. Spojrzała krótko na kota, później na wilka. W czarnych oczach nie pojawiło się nic poza lodowatą obojętnością i spokojem.
Kiedy się odezwała jej głos był czysty i melodyjny, bez najmniejszej skazy
-Co cię sprowadza w strony Cmętarzyska...Terror?

(Terror?)

niedziela, 19 kwietnia 2015

Od Jacka do Jasmin

Gdy Jasmin skierowała gada w prawo praktycznie spadłem z jego grzbietu.
- Mogłabyś mnie ostrzegać kiedy będziesz robił jakiś szybki manewr - krzyknąłem do niej przekrzykując wiatr.
- Nie - odpowiedziała mi starając się nie wybuchnąć śmiechem.
Kazałem smokowi wznieść się w powietrze i tak poszybowaliśmy do granic terytorium smoków. Z powietrza zeskoczyliśmy na plaże która była niedaleko. Smok spróbował złapać nas pazurami , ale kiedy mu się nie udało dał sobie spokój.
- To była fantastyczna wycieczka - powiedziałem z sarkazmem w głosie.
( Jasmin ? )

Od Rhavaen

Dopiero po jakimś czasie zorientowała się, że chodzi w kółko, gdyż zataczając kolejny łuk natknęła się po raz kolejny na charakterystyczne wgłębienie w drzewie, które zostało przez nią wypalone przypadkowo. Zbyt mocno doskwierała jej nuda. Życie wilka ograniczało się do zaledwie podstawowych struktur życiowych jakimi było polowanie i sen. Nie spotkawszy się z innym osobnikiem podobnego niej gatunku, poczęła rozmawiać z Amadieh ,lecz nawet demonica zaszczycała ją zaledwie uszczypliwymi uwagami i docinkami. Przydługie monologi były zbyt nużące, by móc wysłuchać je do końca. Przez chwilę zadawała sobie pytanie, czy aby nie odejść z Watahy... Nie to byłoby marnotrastwo czasu i energii
Położyła się w końcu na trawie, prawie z rezygnacją wypisaną na pysku. Założyła łapę na łapę i zdecydowała, że poczeka, a nóż ktoś z watahy zawita w strony jej nory, w głębi Cmętarzyska

(Ktoś?)

Od Terror'a

-Jak tu cicho!W ogóle,co to za miejsce?-Spytałem samego siebie,gdy zbliżałem się do jakiejś drewnianej chatki.Łapy szurały mi po podłożu robiąc jedyny jak na razie dźwięk szeleszczących liści.Spojrzałem na niebo.Było szare i pokryte chmurami.Gdzie nie gdzie pojawiał się czarny ptak,czyli kruk.Przystanąłem na chwilę,gdy kropla deszczu spadła mi na pysk.Potem następna i następna...No,nic.Zaczyna kropić.Z obojętnym wyrazem na twarzy poszedłem dalej.Drzewa wydawały się wyjątkowo upiorne-gałęzie huśtały się porywane przez deszczowy wiatr.Wydawały ciche i głośne,przenikliwe skrzypnięcia.Czarne drzewa wydawały się mieć złowrogie myśli dla każdego.Wszystkie gałęzie były skierowane w stronę chatki,wskazywały ją swymi ostrymi zakończeniami.Przyśpieszyłem kroku,gdy na niebie pojawiła się złota błyskawica,której towarzyszył donośny huk.Ponieważ włóczyłem łapy o ziemię potknąłem się na twardym korzeniu i wylądowałem łbem w tworzącym się błocie.Jęknąłem cicho i spróbowałem wstać,ale podłoże nie pozwalało mi na to.Nie potrafiłem oderwać łap od niego.Ruchome piaski?Nie,to nie to...Ale czy samo błoto potrafiłoby tak mocno mnie przytrzymać?Zacząłem się powoli zapadać pod ziemię.Zacząłem panikować.Coś,albo ktoś wciągało mnie pod coraz bardziej gęste błoto,a ja nie wiedziałem jak się wydostać.Przez kilka minut próbowałem to zrobić,ale popadłem po brzuch.Ilość błota się zwiększała,a deszcz bił mnie po twarzy.Ciężko oddychałem,a z każdym wdychanym powietrzem wdychałem też troszkę wody,przez co dławiłem się i wierciłem pogarszając swój i tak zły stan.Wpadłem na pewien pomysł,choć nie był dość bezpieczny i pewny,ale starałem się go zrealizować.Możliwe,że był ostatnią deską ratunku.Próbowałem się zbliżyć do najbliższego drzewa.Szło bardzo ciężko i powoli,a ponad to z każdym ruchem grzązłem coraz bardziej w błocie.Gdy byłem wystarczająco blisko,wystawiłem łeb jak najdalej mogłem.Starałem się dosięgnąć drzewa.Spróbowałem uwolnić chociaż jedną łapę,gdy zrozumiałem,że jestem jeszcze za daleko pnia.Niestety zapomniałem,że widać już tylko moją szyję i pogrążyłem się do wystającego pyska,którym spróbowałem dostać drzewa.W końcu mi się to udało.Ugryzłem jego pień i spróbowałem się podciągnąć.Udało mi się to tylko trochę-było widać tylko mój łeb.Coś musiało mnie chwycić mocno za łapy.Nie miałem innego wyboru-musiałem zanurkować,by przeżyć i uwolnić moje łapy.Przez chwilę głęboko oddychałem,by się uspokoić,aż w końcu nabrałem powietrza i już gdy miałem się zanurzyć nie zrobiłem tego.Spanikowałem.Nie potrafiłem.Po chwili widać było już tylko czubek mojego nosa i pysk,więc nabrałem ogromną ilość powietrza w płuca i nieumyślnie zniknąłem w brązowej mazi.Zacząłem szarpać łapami.Nastała ciemność większa,niż przy zamknięciu oczu.Próbowałem się uwolnić,nie potrafiłem nic dostrzec,w sumie też dlatego,że ze strachu zamknąłem ślepia gotowy na śmierć.Poczułem,jakbym był coraz głębiej i głębiej w nikczemnym błocie.W tej chwili jedna z moich łap się uwolniła.Zacząłem się szamotać,by oswobodzić pozostałe.Niestety nie udało mi się to.Zapasy mojego tlenu się skończył.Mimo ciemności,którą byłem otoczony widziałem coraz bardziej rozmazany obraz.
(...)
Powoli otworzyłem oczy z nie do wierzeniem- ja nadal oddycham!!!Żyję!Ja widzę!Ze zdziwieniem przypomniałem sobie tą chatkę,którą przedtem widziałem.Wyjrzałem zza stłuczonego okna,czy to na pewno ona.Tak!To musi być ona,poznaje te widoki.Nadepnąłem na coś ostrego i pospiesznie się odsunąłem ze skowytem.Stwierdziłem,że to szkło po jego przezroczystości nie dotyczącej fragmentu ubabranego krwią.Odłamki szkła prowadziły w stronę stłuczonej lampy,a ona leżała obok wielkiego,czarnego cielska!Zobaczyłem jego długi ogon i żółte ślepia,patrzące wprost na mnie!Z cienia wyszedł czarny jak noc wielki kot.
-A,to ty,Death!Jak mnie znalazłeś?-Spytałem z nie do wierzeniem.Zbliżyłem się do niego i otarliśmy się łbami.W tej chwili drzwi do chaty otworzyły się z hukiem,a z zewnątrz było widać wilka.Błyskawica rozjaśniła niebo oraz nieznajomego,a...a raczej nieznajomą...
(Rhavaen?)

Od Yuuki do Matta

Gdy się obudziłam był wschód słońca. Jego promienie rozświetlały jaskinie. Rozejrzałam się dookoła. Matt jeszcze spał. Wyglądał jak dziecko i zarazem słodko.
Wychyliłam głowę z jaskini. Po deszczu nie było już śladu. Wiał mały, zimny wiatr, ale za to przyjemny, a trawę pokrywała rosa.
Odwróciłam się po czym usiadłam niedaleko basiora i zaczęłam błądzić w myślach. Gdy się powróciłam z "Krainy Niebieskich Migdałów" Matt siedział przy wejściu do jaskini. Nie wiedziałam na ile się włączyłam, może na kilka minut, godzin?
- W końcu wstałeś - powiedziałam uśmiechnięta, z resztą jak zawsze, wstając. Usiadłam obok niego.
- Nie mówiąc już o tobie - odrzekł. W tym samym momencie zaburczało nam w brzuchu.
- Może pójdziemy coś upolować?
- Jasne - powiedziałam


< Matty? XD >

Od Terrora do Jasmin

-Jass,ja cię nigdy nie opuszczę!Nawet nie myśl inaczej!-Powiedziałem.Jasmin otarła łzę i wstała.Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł,choć nie genialny,ale tylko to byłem w stanie teraz wymyślić.
-Chcesz iść na polowanie?-Spytałem,miałem nadzieję,że to poprawi jej humor.
-Zaraz,daj mi chwilkę.-Powiedziała i zaczęła wstawać i robić takie tam...Po kilku minutach poszliśmy do lasu na łowy.Szliśmy w ciszy,aż odezwałem się w końcu.
-Ty miałaś już kiedyś kogoś?No wiesz...-Palnąłem jak głupi.-Przyznaję,mi podobała się taka jedna,ale gdy ją poznałem,to znienawidziłem jej.-Dodałem.Jass przez chwilę zastanawiała się,co ma odpowiedzieć,aż w końcu odezwała się.
(Jasmin?)

poniedziałek, 23 marca 2015

Od Jasmin CD Juan



- Mogę już otworzyć oczy ? - zapytał Juan.
- Nie, poczekaj chwilę, ale nie otwieraj oczu. Okey ?
- Yhy...
Gdy basior nie patrzył pomyślałam chwile i zdecydowałam, że zabiorę go w miejsce na które natknęłam się przypadkiem. 
- Chodź - powiedziałam i złapałam jedną z łap wilka. Zaprowadziłam go w takie miejsce :


- Okey - powiedziałam - otwórz oczy.
- Wow ! - krzyknął i zaczął biegać w kółko jak szczeniak goniący za motylem.
W pewnym momencie złapałam go za ogon i pociągnęłam tak, aby usiedział w miejscu przez chwilę.
- Widzisz te ślady na ziemi ?
- Wiesz, ciężko ich nie zuważyć...
- Słyszałam, że zrobili je giganci

< Juan ? Sory, że tye musiałeś czekać >

Od Matt'a CD Yuuki


- Leje, leje i chyba nie przestanie do jutra - stwierdziłem. Wadera przytaknęła wpatrzona w deszcz. Powoli słońce zbliżało się do lini horyzontu, ale padać nie przestawało. Gdy w końcu niebo pokryło się odcieniami różu i ,,pomarańczu'' powiedziałem :
- Możesz mówić mi Matty... Jeśli nie będzie ci się chciało ,, Matt'' oczywiście - dodałem zaczerwieniony. Yuuki popatrzyła na mnie tylko i się uśmiechnęła. Siedzieliśmy w tej ciszy siedzieliśmy póki niebo nie było granatowo niebieskie.
- W takim razie dobranoc - powiedziała wadera i położyła się w jednym z kątów jaskini.
- Dobranoc - odpowiedziałem, ale Yuuki już spała. Położyłem sie w drugim końcu pomiszczenia...

< Yuuki ? Wybacz, że tak długo >

Od Jasmin Cd Terror


- Nie uwierzysz, ale śniło mi się, że cię nigdy nie poznałam.
- To... musiał być koszmar - stwierdził Terror. Usmiechnęłam się pod nosem, a Ter widząc to przyulił mnie.
- I był - powiedziałam - tyle, że mój ojciec nadal mnie kochał i... Nigdy nie wygnał - dodałam bliska płaczu. Basior objął mnie mocniej.
- Na szczęście to był tylko sen
Nabrałam dużo powietrza w pysk.
- Aletymnienigdynieopuścisz? - powiedziałam jednym tchem...

< Terror? Wybacz, że tyle czekałeś>

środa, 18 marca 2015

Blog!

Moja przyjaciółka założyła na moim Bloggerze bloga :D Jeśli macie czas i chęci to proszę o zaglądnięcie tam i poczytanie jej prac.
http://nick-and-jennifer.blogspot.com/
Serdecznie zapraszam! Warto ;)
Ps. Proszę nie hejtować, bo ona nawet własnego bloggera nie ma i to jej pierwszy blog.

piątek, 13 marca 2015

Od Miss do Neriel

Wyszłam z dziećmi na spacer, bo w końcu zrobiło się ciepło. Nie mogłam znieść ciągłego przymrozku i błota, które ciągle trzeba było zmywać z łap. Dzieci zawsze były o parę metrów prze de mną. Ja myślałam jaka czeka ich przyszłość. Red może wyrośnie na odważną Alfę. O Kodoku się nie martwię. Potrafi być samodzielny i odważny już teraz. Teraz musi nauczyć się opanowywać gniew. Ja się coraz to bardziej starzeję. Wszystko będzie dobrze. Nagle dzieci zniknęły mi z pola widzenia. Wystraszyłam się. Pobiegłam przed siebie rozglądając się za szczeniakami. Nagle poczułam łamiący ból nogi. Zobaczyłam, że moja tylna łapa dziwnie się wykrzywiła.
-Świetnie, złamanie!
Nie zważając na to dłużej szłam dalej szukać dzieci. Poczułam jak kamień z serca mi spada gdy widziałam moje maluchy z Neriel. Z daleka przywitałam się z wilczycą.
(Neriel?)

Od Shadow'a do Neriel

-Jasne. -Uśmiechnąłem się czule do Neriel. -Chodź.
Szliśmy do mojej jaskini. Byłem całym kłębkiem nerwów. "A czy to tam na pewno jest?", "Może głupku gdzieś to przełożyłeś?!", "Jeśli to zgubiłem, popełnię samobójstwo.".  Przez drogę nie odzywaliśmy się do siebie, ale to nie trwało długo, bo akurat upatrzyłem sobie jaskinię blisko plaży. Znając mnie oczywiście zaraz coś sknociłem. Już chciałeś wejść pierwszy, zapominając o zasadzie "Damy przodem". Na szczęście tuż przed wejściem ukłoniłem się i zaprosiłem Nel do środka. Zaraz po tym dałem susa do "szafki" i nerwowo szukałem czerwonego pudełeczka... Ale gdzie ono do jasnej ch**ery jest?! Uderzyłem o blat i otworzyła się tajemna skrytka, którą sam stworzyłem, by właśnie T O schować. Było dla mnie bardzo cenne sentymentalnie. Wyciągnąłem powoli pudełko.
-To chyba bardziej Cię ucieszy niż zwykła walentynkowa kartka z bazgrołami...
Otworzyłem pudełko, wyjąłem podarek i założyłem go na szyję Nel.
-Podoba się? - Zapytałem z dziecięcym uśmiechem.

(Neriel?)

Od Yuuki do Estonii

- Estonia... - zaczęłam - chyba powinnaś iść do medyka. Spojrzałam znowu na jej łapę. Na pewno wdała się infekcja, była opuchnięta. Powinien jak najszybciej obejrzeć ją medyk.
Teraz ona spojrzała na nią.
- Ach, to nic - uśmiechnęła się
- Mówię poważnie - odrzekłam
- Yuuki ma racje - powiedziała Miss
Po chwili uległa naleganiu. Miss poszła zająć się swoimi sprawami. Estonia po chwili ruszyła w stronę jaskini medyka, a ja do swojej jaskini. Gdy weszłam do środka dopadło mnie okropne zmęczenie. Nawet nie położyłam się, a usnęłam.
Obudziłam się wieczorem. Liczne gwiazdy oświetlały już niebo. Wyszłam rozprostować nogi. Potruchtałam wolno przed siebie. Przy dużym, starym drzewie siedziała Estonia. Patrzyła w księżyc. Łapę ostrożnie trzymała w powietrzu. Cichutko podeszłam do niej.
- Lepiej twojej łapie? - zapytałam szczerząc się. Przyjaciółka drygnęła i na mnie spojrzała. Po chwili na jej twarzy promieniał uśmiech.

< Estonia??? >

niedziela, 8 marca 2015

Od Juan'a do Jasmin

Spojrzeliśmy na siebie. I zaczęliśmy się śmiać. Pewnie wyglądaliśmy przekomicznie. Wstałem i otrzepałem się z wody. Wadera zrobiła to samo.
-No to teraz, gdzie mnie zaprowadzisz?- spytałem drapiąc się za uchem
Wadera zamyśliła się, ale po chwili gdzieś popędziła.
-Poczekaj!- krzyknąłem i pobiegłem za nią
Biegliśmy przez jakieś lasy i łąki. Nie wiedziałem, gdzie mnie prowadzi. Poważnie, gdzie ona mnie prowadzi? No, ale biegłem za nią. W końcu gwałtownie wyhamowała, a ja wpadłem na nią.
-Ej!- powiedziałem
Wadera tylko zakryła mi oczy łapą i gdzieś poprowadziła. Teraz to serio nie wiem, gdzie idziemy. Po chwili się zatrzymaliśmy, ale wilczyca nie oderwała łapy od moich oczu.
(Jasmin? Ostatnio czasu nie mam ;))

wtorek, 3 marca 2015

Od Rhavaen do Nelivim, Tamary

Uniosła jedną brew w pytającym geście.
-Aż tak ci spieszno do alfy?- prychnęła. Przez chwilę obserwowała jak wadera rysuje, po czym nadepnęła łapą ów szkic. -Owszem mamy dużo czasu- syknęła- do momentu, gdy odkryję sposób, by wrócić do swojej postaci
Rzuciła lodowate spojrzenie kolorowej wilczycy. Czarne oczy pałały chłodną irytacją, która wręcz parzyła. Nelivim, jak podejrzewała, uodporniła się na jej zachowanie i nie przeszkadzało jej ono.
Mimo, że przebywała w towarzystwie znajomej i w miarę lubianej wilczycy, obecności innej wadery psuła całą scenerię.
-Zaprowadzę cię- powiedziała cicho Rhavaen- Pod jednym warunkiem; masz być cich...
Obróciła gwałtownie głowę słysząc nieprzyjemny, denerwujący uszy szelest
(Nelivim, Tamara, jakiś basior?Wadera? Ktokolwiek...)

niedziela, 1 marca 2015

Od Nelivim do Rhavaen, Tamary

Bąknęłam coś pod nosem nie podając imienia. Posłałam waderze jadowity uśmiech.
-Wieczność... Mhmm...-Prychnęłam-Mamy trochę czasu do nadrobienia, chyba starczy nam czasu.-Cmoknęłam z aprobatą.-Zaprowadzi mnie ktoś do alfy?
Położyłam się i zaczęłam ryć wzory w ziemi.
(Rhavaen, Tamara?)

sobota, 28 lutego 2015

Od Estoni do Yuuki

Poczułam wielką ulgę,gdy zobaczyłam Yuuki.Tędy dostałam się kiedyś do Watahy Tajemnicy.Dlatego wiem,że tu grasują różne,groźne stwory o pustych brzuchach.Kolejna dobra nowina- Yuuki znalazła trop.Biegłyśmy najszybciej jak tylko.mogłyśmy.Ta cała sytuacja mnie bawiła...He.He.He...Przypomniało mi się jak mnie kaczka zaatakowała.To.było dobre...Przestałam rozmyślać o tej przygodzie i skupiłam się na oderkaniu nosa.Ku mojemu ździwieniu nos nie był zatkany.Oddychałam normalnie,ale nie czułam zapachu.Nie przejęłam się tym wcale.Nagle Yuuki stanęła.
-To już teren naszej watahy!Nieźle musiałyśmy się zapuścić- biegłyś chyba z trzy godziny.-Oznajmiła.
-Masz zegar w głowie,czy co?-Spytałam ze śmiechem.-Słońce wschodzi.Dziwne...Dopiero teraz poczułam się taka senna...-Wypowiedziałam te słowa i padłam na ziemie.Yuuki zrobiła to samo.Na jej karku widać było jakiś patyk z kolorowym puchatym czymś.Powoli zamykałam oczy,Zauważyłam tylko biegnących ludzi i psy towarzyszące im.
(...)
Obudziłam się w jakiejś klatce.Powoli wstałam.Obok mnie znajdowała się druga klatka,w której Yuuki próbowała się wydostać.Gryzła kraty,drapała wszystko i rzucała się na wszystko.Czułam coś dziwnego.Jakbyśmy poruszały się.Spojżałam na oddalające się drzewa.
-Yuuki!Jak się czujesz???Nic ci nie zrobili?
-Wszystko mnie boli,ale to pewnie od tego walenia we wszystko.A tobie nic się nie stało?-Spytała z troską.
-Nic-odpowiedziałam ignorując ogromny ból głowy.-Wiesz gdzie nas zabierają?-Zapytałam.
-Niestety...chyba jesteśmy ich zwierzyną.-Ich?Co to ma znaczyć!?!Obejrzałam się do tyłu.Obtuciłam się w tym kierunku.Przede mną były ustawione różne bronie.Znajdowały się tam i pistolety,i karabiny,i sztylety do wypruwania wnęczności,i mniejsze niż miecze żelazne bronie do podcinania gardeł i zabijania oraz inne szczelby.Obok nich leżały martwe zające.Naliczyłam ich osiem.Była jeszcze jedna,mała sarna,wuglądała teraz tak niewinnie...Zresztą wszystkie zwierzęta w szponach wroga wydają się bezbronne i niewinne...Zwłaszcza ona,z podciętym gardłem i martwymi oczami,które nie widziały nadziei.
-Widzisz tamten łom?-Spytałam.
-Tak.
-W takim razie musisz zbliżyć się do krat i szturchnąć go łapą w moją stronę,okay?-Spytałam.Zrobiła to w mgnieniu oka.Łom wyleciał tak szybko,że z ledwością go znalazłam.Nagle wszystkie klatki przesunęły się w jedną stronę.Wjechaliśmy na zakręt.Pisnęłam z bólu.Moja klatka przytrzasła moją łapę.
-Estonia!-Krzyknęła Przerażona.Po chwili nastał następny zakręt-tym razem w drugą stronę.Wszystkie klatki,w tym zwierzęta przesunęły się w prawo i uwolniły moją łapę.Znowu zawyłam z bólu.Szybko wciągnęłam łapę i ugryzłam łom,przyciąkając go do siebie.Zaczęłam wykrzywiać nim kraty,W końcu przecisnęłam się przez nie i podałam łom Yuuki.W między czasie opracowałam plan ucieczki.
-I co teraz?-Spytała Yuuki.
-To.-Powiedziałam i wypchnęłam ją z przyczepy.Ja wzięłam tylko kawałek leżącego na ziemi materiału i zepchnęłam jednego zająca z przyczepy.Po chwili skoczyłam i przewróciłam się przez moją łapę.
-Nic co nie jest?-Spytała przestraszona Yuuki.
-Nie...nic.-Odparłam pośpiesznie.
-Na pewno.Po co ci zając i ten materiał.?
-Materiał damy Miss.naszej Alfie.Zając...serio?Chciałam zepchnąć sarnę.Byłoby więcej do brzucha.-Powiedziałam.
-Okay,trzeba już iść.Znowu nie jesteśmy na terenie watahy.Musimy się tam dostać,zanim ludzie zoriętują się,że nas nke ma.-Oznajmiła.Pobiegłyśmy przed siebie,dokładnie tą drogą,którą tu przyjechałyśmy.Ja nie używałam jednej łapy.Starałam się być skupiona,ale nie miałam sił.Zmieniłam plan.Teraz postanowiłam biegnąć za Yuuki i delektować się bieganiem.Pędziłyśmy tak już kilka godzin.Powoli traciłam siły.Wszędzie pnęły się drzewa.Rosły na nich małe,zielone pączki liści i kwiatów.Przeżółkła trawa zalegała błotem od topniejącego śniegu.Zaczął padać deszcz.Poczułam coś zimnego na plecach.To był grad.Przyśpieszyłyśmy biegu.
-Powinnyśmy znaleźć jakieś schronienie.-Oznajmiła.
-I to jak najszybciej,wiem,że dopiero kropi i jest trochę gradu,ale ten materiał zmoknie i straci swój zapach.Przy okazji zając się zmoczy i będzie nie smaczny.
-Tam!-Krzyknęła moja towarzyszka.
-Masz dobre oczy,Yuuki.-Powiedziałam.Pokazała jaskinię po niedźwiedziu.Pobiegłyśmy w tamtym kierunku.Powoli weszłyśmy do środka.Yuuki upewniła się,czy na pewno jaskinia jest opuszczona.Siadłyśmy obok siebie.
-Jak myślisz,czy ktoś zauważy naszą nieobecność i pójdzie nas szukać?-Spytałam.
-Nie wiem.A jeśli nawet,to pierw poszukają nas na terenie Watahy Tajemnicy.Nie będą marnować sił,na wypadek,gdybyśmy schowały się gdzieś na jej terenie.-Oznajmiła.Ta odpowiedź była mądra.Pewnie sama bym na nią nie wpadła.
-Cieszę sie,że jestem tu z tabą.Sama pewnie bym nie przeżyła.-Powiedziałam.-Dziękuję.
-Nie ma za co!Wiesz,że to w sumie też moja wina.Gdyby nie to,że nie zauważyłam,jak oddaliłyśmy się od terenu naszej watahy,to ludzie,a raczej bestie by nas nie dopadły.-Powiedziała.
-Nie obwiniaj się za to!To przecież też moja wina,nie tylko twoja!Ja też nie zauważyłam,że się oddaliłyśmy.To ja nic nie czuje,nawet najmniejszego zapachu.To ja zaproponowałam długi bieg.To ja pomyliłam sarnę z zającem,przez co pewnie umrzemy z głodu.To ja nie potrafiłam odnaleźć drogi powrotnej do naszej watahy.Jest w tym wiele mojej winy.Ty przynajmniej nam pomogłaś.To ty odnalazłaś drogę do watahy.To twoja zasługa,nie moja...-Wywnioskowałam.
-...-Nie wiedziała co powiedzieć.
-Ale obie na tym zyskałyśmy.Ja zyskałam najlepszą przyjaciółkę,a ty...-Nie dokończyłam,ponieważ mi przerwała.
-Ja też.Ja też zyskałam przyjaciółkę.-Powiedziała z uśmiechem.Odwzajemniłam go.
-Zając już się wysuszył,możemy jeść.-Zmieniłam temat.Przecięłam pazurem zająca na pół.Po chwili nie zostały nawet kostki.
-Okay,przestało padać.Musimy iść.Wzięłam kawałek materiału do pyska i pobiegłyśmy.W moją łapę wdarło się zakażenie.Oblewał mnie zimny pot i kręciło mi się w głowie.Nie chciałam o tym informować Yuuki.Po prostu biegłam dalej.Łapa coraz bardziej mnie bolała.Dalsza droga przebiegła spokojnie.Gdy dotarłyśmy do watahy poczułyśmy ogromną ulgę.Ja od razu pobiegłam podzukać Miss.Znalazłam ją przy wielkim głazie.
-Estonia?!Yuuki!(była ze mną).-Krzyknęła Miss.-Nie było was prawie cały tydzień...Co to?-Spytała,gdy dałam jej kawałek materiału.
-Kłusownicy nas napadli.Wzięłyśmy kawałek materiału z ich wozu,żebyśmy mogli na nich uważać.Wystarczy powąchać.Można ich też zaatakować.
-Estonia...-Zaczęła Yuuki.Patrzyła się na moją łapę.
(Yuuki?)

czwartek, 26 lutego 2015

Od Rhavaen do Riven

Podniosła na nią głowę unosząc jedną brew, w geście dezaprobaty. Przeszła kilka kroków w bok, przyglądając się swoim łapom. Po chwili prychnęła.
-Bardzo pouczające- powiedziała chłodno- grożenie królikowi- zastanowiła się na moment
-Myślenie nie boli, chociaż...- w czarnych oczach mignął niebezpieczny cień, lecz nadal pozostały chłodne, bezlitosne i bez uczuć- w twoim przypadku, przypuszczam, że to niezwykle bolesne
Zamiotła końcem ogona ziemię. Bez skrupułów zaczęła badać powietrze unoszące się w okół niech

(Riven?)

środa, 25 lutego 2015

Od Terror'a do Jasmin

-O tym nie pomyślałem.-Powiedziałem z uśmiechem.-Okay,jemy,bo zacznę się ślinić,a nie wypada.-Dodałem ze śmiechem.W mgnieniu oka zniknęło pół bombonierki.
-Ja się najadłem.-Powiedziałem.
-Ja też.-Po tych słowach położyła się na ziemi.Zrobiłem to samo.Zaczęliśmy rozmawiać i zadawać pytania o sobie.Wiele się dowiedziałem o życiu Jasmin- o życiu w wojsku.Robiłem się bardziej senny z każdą minutą.Oczy same mi się zamykały.
-Śpisz?-Spytała Jasmin.
-Niee...-Chwile po tym zapytałem o to samo,ale nie otrzymałem odpowiedzi.Po kilku minutach zasnąłem.
Obudziłem się rano.Jasmin jeszcze spała.Postanowiłem zaczerpnąć świeżego powietrza.Wstałem i wyszedłem z jaskini.Przez chwile stałem przy wyjściu.
-Terror!-Zawołała Jasmin.Odwróciłem się w jej stronę i podszedłem.
-O co chodzi?-Spytałem.
(Jasmin?)

Od Yuuki do Matt'a

Zaśmiałam się cicho.
- Niedawno dołączyłam - wytłumaczyłam mu
- Chyba, że...
Znowu wbiłam wzrok na zewnątrz. Rozpadało się tak, że chyba nigdy nie przestanie, pomyślałam.

< Matt? Wybacz, ale brak mi weny ;-; >

Od Yuuki do Estoni

- Tutaj jestem! - zawołałam, rozglądając się niedaleko Estonii. Jak widać ulżyło jej. - Może powinnyśmy się wrócić? - dodałam
- No może... - odparła - Ale mój węch do niczego się nie przyda.
Spojrzałam na ciemne niebo. Księżyc był coraz niżej. Niedługo nastanie dzień. Zaczęłam węszyć nasz zapach. Wyczułam lekki jego strumyk.
- Tędy - powiedziałam wskazując pyskiem na wschód.


< Estonia? Brak mi weny :< >

wtorek, 24 lutego 2015

Od Jasmin do Jack'a



Nie mogłam dłużej patrzeć jak Jack siedzi tam z tym smokiem. Wyglądało to prawie jak mysz i wąż w jednej klatce. Nie szkolili mnie po to, abym siedziała z daleka i patrzyła. Wyciągnęłam trzy strzały i napięłam łuk. Wszystkie strzały poleciały w tym samym momencie przebijając ognistą kulę. Jack i smok popatrzyli się tylko na mnie. Wielki jaszczur ryknął przeraźliwie.
- Coś ty najlepszego zrobiła ? - zapytał Jack podbiegając do mnie. Złapał mnie za łapę i zaczęliśmy uciekać. W pewnym momencie zatrzymałam się i zawróciłam.
- Gdzie ty znowu biegniesz ?
- Zabawić się - oznajmiłam - Jak mam zginąć to z honorem.
- O czym ty mówisz ?
- Przekonasz się.
Po krótkiej chwili wahania Jack pobiegł za mną. Znów ujrzałam tego smoka. Ział ogniem na wszystkie strony. Schowałam się za drzewem. Patrzyłam jak ten gad wariuje. 
- Ciekawa jestem skąd są te wszystkie smoki - wyszeptałam gdy tylko Jack się obok mnie zjawił - No cuż, jest jeden sposób by się przekonać.
- Ty chyba nie chcesz ...
- Tak, chcę - powiedziałam stanowczo i czmychnęłam pomiędzy drzewami. Nie byłam dość ostrożna i smok mnie zauważył. Machnął swoim gigantycznym ogonem, aby mnie połamać. Nie udało mu się to. Zahaczyłam pazurami o jego łuski i wdrapałam. Był dość śliski i trochę zjeżdżałam, ale chwyciłam go mocniej i napięłam wszystkie mięśnie. Gdy udało mi się wejść na jedną z jego głów ujrzałam Jack'a. Nie wyglądał na zadowolonego, ale mimo to przyglądał się moim poczynaniom. Znalazłam na dnie kołczanu linę. Szybko zawiązałam ją na pysku bestii i zacisnęłam.
- Jack ! Chodź tu ! - powiedziałam - Może dowiemy się skąd są te smoki.
Jack niechętnie, acz kolwiek odważnie wdrapał się na jaszczura i po chwili siedział na drugiej głowie smoka. 
- Masz. Zawiąż tak jak ja mam - rzekłam podając mu sznur. Szybko go zawiązał na gadzie. Nieźle mu poszło. Pociągnęłam za jeden ze sznurów i skierowałam smoczysko w prawo...

< Jack ? >

Towarzysz Rhavaen!


Rasa:demon (przybrała postać wilka)
Imię*:Amadieh
Zdrobnienie/ksywka: Ami
Wiek*: Dorosła/ wiek nieznany
Charakter*: Amadieh jest prawdziwym przeciwieństwem Rhavaen. Jest rozmowna, zawsze uśmiechnięta. Lecz nieprzyjemna. Jej sadyzm i szczególne okrucieństwo nie zachęcają do znajomości. Bawi ją ból, cierpienie. Raduje się, gdy ktoś jest nieszczęśliwy- wręcz tą osobę jeszcze bardziej dobije.
Cechy charakterystyczne:C. Czerwone oczy bez źrenicy
Żywioły*: Mrok, śmierć,
Moce*: Ven- moc zadawania bólu, wszystkie związane z demonami
Właściciel*: Rhavaen

Od Rhavaen - Towarzysz

Istota ta towarzyszyła jej od niepamiętnych czasów. Zawsze w cieniu. Zawsze o krok za nią. Nigdy nie odpuszczała. Zawsze stawiała na swoim. Była mroczną częścią jej duszy. Jej najgorszym wrogiem, a zarazem sprzymierzeńcem. Jej koszmarem, a także zbawieniem.
Bo nikt nie wie jak to jest bać się spojrzeć na własne odbicie. Nikt nie wie jak to jest bać się o jutro.
Każdy kolejny dzień
Każdy kolejny tydzień
Każdy kolejny miesiąc
Każdy kolejny rok
Wieczność...

*
Gwałtownie cofnęła się o kilka kroków. Ciemność przysłaniająca jej oczy zniknęła, mogła normalnie widzieć. Zachłysnęła się wdechem. Czarne oczy rozszerzyły się ze strachu. Zacisnęła zęby, do tego stopnia, że miała wrażenie iż pęknie jej szczęka. Złożyła dłonie w pięści; uderzyła prawą ręką w kamienną podłogę pokrytą szkarłatną cieczą. Kamień jęknął głucho i pękł.
Przed nią korytarz zaścielony był kilkoma trupami; ich wnętrzności leżały porozrzucane w marnych szczątkach.
Z czarnych oczu wypłynęły zielone płomienie.
"Nienawidzę cię..." wysyczała
"Dziękuję za komplement" odparła demonica.
Po alabastrowych policzkach popłynęły jasne łzy bezradności.
Wstała raptownie, słysząc kroki. Przybrała chłodny wyraz twarzy. W dal zniknęły; strach, ból i rozpacz.
Elvena, jej matka zatrzymała się w progu zszokowana masakrą.
-Rhavaen...- zaczęła
-Odejdź- syknęła Rhavaen, wymijając ją brutalnie.

"Jestem Twoim towarzyszem, teraz i na zawsze" echo śmiechu demona rozniosło się po jej głowie

Od Riven

Szłam lasem, który pachniał tak cudownie, że postanowiłam usiąść i podziwiać przyrodę. Poszłam kawałeczek dalej i doszłam do polany. Siedziałam spokojnie i obserwowałam wszystko.
- Ale tu nuuudno - powiedziałam cicho do siebie
Nagle usłyszałam szelest. Wstałam gwałtownie i spojrzałam w gęste krzaki. W oczekiwaniu patrzyłam tam i wyszedł stamtąd....mały, puchaty króliczek.
- Hah... króliczek... i tak Cię kiedyś zjem - powiedziałam.
Odwróciłam wzrok, a króliczek uciekł. Po paru minutach znowu usłyszałam szelest.
- Jeśli to ty królik to Cię zjem..- powiedziałam
Ale stamtąd wyszedł jakiś wilk.
- Mnie też zjesz? - spytał
Spojrzałam na wilka zaskoczona i lekko zawstydzona.
(Ktoś?)

poniedziałek, 23 lutego 2015

Od Jack'a do Jasmin

- O nie. Wiedziałem że tak będzie - powiedziałem.
Wiedziałem że smok mi nic nie zrobi , ale z Jasmin było inaczej.
- Co wiedziałeś? - zapytała zaniepokojona wadera.
- Nic , nic - odpowiedziałem nie chciałem udzielać jej odpowiedzi - Po prostu biegnij przed siebie i nie oglądaj się.
- Nie ma mowy! - krzyknęła wadera.
Smok obrócił się w naszym kierunku.
- Nie możesz po prostu zrobić tego co ci mówię.
- No pomyślmy ... Nie! - wrzasnęła wadera.
Smok był coraz bliżej. Odepchnąłem Jasmin za linie drzew. Otoczyłem mnie i smoka taką jakby wielką bańką z ognia. Smok był duży. Zacząłem oceniać moje szanse na wygraną. Było to całkiem możliwe że nie umrę i pokonam bestię.

( Jasmin? )

Od Rhavaen do Tamary, Nelivim

Spojrzała na kolorową wilczycę z wrogością. W CZARNYCH oczach nie było ni śladu emocji poza lodowatą obojętnością. Położyła po sobie uszy, lekko uginając łapy.
Uniosła jedną brew, kątem oka zerkając na Nelivim.
-Rhavaen..- powiedziała sucho- Czego chcesz...Tamara?- wypowiedziała jej imię na siłę z słyszalną pogardą w głosie

(Tamara? Nelivim? Tamara...Rhavaen ma czarne oczy- to zielone płomienie(nie niebieskie jak na zdjęciu) wypływają z jej oczu....)

Towarzysz Nelivim!


Rasa: Smok galaktyki
Imię*: Spaxy (czytaj: Spejksy)
Zdrobnienie/ksywka: Xy (czytaj: Ksy)
Wiek*: 1030 nieśmiertelny
Charakter*: Spaxy jest jak na smoka przystało arogancki momentami. Bardzo lubi świecidełka i klejnoty. Jest odważny i szybki. Do poznania Nel prowadził samotny tryb życia przez to że jest jedynym smokiem ze swojego gatunku. Nigdy nie będzie dwóch galaktycznych smoków przez to że gdy jeden umiera z jego serca przypominającego świetlistą kulę wykluwa się jego następca. Co prawda poznał Galaxy, ale nie chciał dłużej nadużywać jej gościnności. Czasami jest też wredny, ale jak Nelivim niemożna określić jego harakteru. Jest bardzo silny i wierny tylko Nel.
Cechy charakterystyczne: Skrzydła zawsze dostosowują się do koloru nieba przez niemożna go zobaczyć.
Żywioły*: Galaktyka, burza, mrok
Moce*: Żywiołów, Teleportacja, Kontrola swojego rozmiaru
Właściciel*: Nelivim

Od Nelivim - Towarzysz

Leżałam na zroszonej trawie. Dzisiejsza noc była piękna. Granatowego nieboskłonu nie zasłaniała nawet chmurka. Konstelacje gwiezdne jarzyły się na ciemnym niebie. Bezkresna Dolina owiła się w nocny mrok. Leżałam tak łbem na przednich łapach wpatrując się w gwiazdy. Po kilku minutach gwiazdy zaczęły się ruszać. Wstałam natychmiastowo lekko się chwiejąc. ,,Może mi się wydawało" pomyślałam. Znowu miałam się położyć gdy tuż przede mną zmaterializował się smok. Przez sekundę stykałam się z nim nosem po czym gwałtownie odskoczyłam warcząc.

Jego paszcza wygięła się jakby w szyderczym uśmiechu. Dopiero teraz się wyprostował. Był ogromny. Około pięć metrów w kłębie. Spośród łusek czarnego monstrum prześwitywało złote światło. Ponownie schylił się nade mną i dmuchną w pysk czarnym dymem. Przez chwilę nie widziałam nic poza srebrnymi gwiazdami w czarnej nicości. Czułam tylko lekkie kołysanie. Nie wiem ile czasu byłam w otępieniu, ale gdy się obudziłam ogon smoka oplatał mój brzuch. Musiała minąć dłuższa chwila zanim zrozumiałam co się dzieję. Gad biegał naokoło wielkiego kamienia kołysząc specjalnie ogonem. Gdy odwrócił do mnie ogromny łeb, uśmiechał się do mnie szyderczo prawie wystawiając ostre jak brzytwa kły. Daremne było gryzienie, krzyczenie i próby wydostanie się z żelaznego uścisku. Kiedy mu się znudziło upuścił mnie a ja spadłam na zimie jak fajtłapa. Zmniejszył się do połowy swojego ogromu i położył się przede mną. Tęż się położyłam gdyż jakaś niewidzialna siła kazała mi przy nim zostać.
-Czy będziesz moim towarzyszem?-Wydyszałam zmęczonym głosem.
Skiną tylko głową znów uśmiechając się, ale już nie szyderczo a łobuziersko.

Od Tamary do Nelivim, Rhavaen

Dołączyłam do nowej watahy. Miałam ogromną nadzieję, że nie będzie nikt mnie tu "prześladował", jak to robili w poprzednich. Kiedy przyszedł kolejny dzień, postanowiłam wyjść i zapoznać się z tutejszymi wilkami. Miałam nadzieję, że uda mi się też może na coś małego zapolować, ale z moim rzucającym się w oczy każdemu wilkowi wyglądem - nie ma mowy... Tak więc, w połowie przechadzki po nowych terenach zrozumiałam, że mi to jednak nie wyjdzie. Przechodziłam między wysokie drzewa, gęste krzewy i trawy. Wyglądałam, jakbym się przed kimś ukrywała, choć nie o to mi przecież chodziło. Nagle usłyszałam dość cichą rozmowę dwóch wader. Stały zaledwie kilka metrów przede mną. Jedna była jasnoszara, że szarość na pierwszy rzut oka pomyliłam z bielą, z pojedynczymi fioletowymi kłosami, druga zaś, miała czarne, jak smoła futro i charakterystyczne dla niej, błękitne oczy. Chwilę postałam jeszcze w ukryciu, ale nie długo. Po chwili postanowiłam do nic wyjść. Wygramoliłam się po chwili zza krzaków, poprawiając przy okazji swoje słuchawki i bransoletki
-Hej, Tamara jestem, a wy? - rzuciłam do nich bez dłuższego namysłu.
<Nelvim? Rhavaen? >

Od Rhavaen do Nelivim, Tamary

Przeszła kilka kroków mierząc wzrokiem okoliczne krzak. Dumnie uniesiona głowa wraz z charakterystycznym chodem zdradzały jej pochodzenie. Choć były tak łatwo widoczne tylko nieliczni potrafili to odczytać.
-Co słychać?- westchnęła ciężko, niczym śmiertelnie znudzony człowiek- To co zwykle, Nelivim. Wieczność

(Nelivim, Tamara? Tamara mogłaby się w końcu pokazać)

niedziela, 22 lutego 2015

Towarzysz Reddorouzu!


Rasa: Smok
Imię*: Yumiko [czyt. Jumiko]
Zdrobnienie/ksywka: Yumi, Ko, Yo
Wiek*: Ok. 4 lat
Charakter*: Yumiko na pierwszy rzut oka wydaje się być nieprzyjemny i agresywny, jednak to tylko pozory. Kocha Reddorouzu. Jest trochę nadopiekuńczy. Nie potrafi on mówić, ale bardzo dobrze rozumie się  z Rouzi. Nie odstępuje jej na krok.
Cechy charakterystyczne: Kolorowy irokez, niebieski język
Żywioły*: Niebieski ogień, powietrze
Moce*: Związane z żywiołami
Właściciel*: Reddorouzu

Od Reddorouzu - Towarzysz

Czekałam sobie na mamę na jakiejś pięknej polance pełnej kwiatów. Teraz wszystko rozkwitało. Różne owady latały nad kielichami kwiatowymi. Pszczoły omijałam z daleka, za to z zachwytem patrzyłam na eleganckie i pełne gracji motyle. Podeszłam do najpiękniejszego z nich.
-Jakiś ty piękny... -Wyciągnęłam łapę i nagle odfrunął z kwiatka. Biegłam za nim, próbując go złapać. Nie wiem ile to trwało i ile przeszłam, ale wyszłam z mojej polany i trafiłam na podnóże gór. Motyl poleciał ku szczytu najwyższej z gór. Bez namysłu wspięłam się. Ku mojemu zaskoczeniu nic nie było oprócz jednego smoka.

Dziwnie nie czułam strachu tylko... śmiech? Radość? Coś w tym stylu. Smok spojrzał na mnie. Wtedy nie wiadomo czemu wybuchłam śmiechem, Z jego nozdrzy poleciała para. Buchnął płomieniem w górę, dając mi ostrzeżenie, że mam się wynosić. Schylił głowę do mojego poziomu. Weszłam mu na pysk po czym przejechałam się po jego grzbiecie i wijącym się ogonie. Smok zasyczał. Ja nie przestawałam się śmiać. On też próbował się uśmiechnąć. Wyglądało to trochę pokracznie, ale liczą się chęci. Podrzucił mnie do góry. Wylądowałam na jego grzbiecie i kurczowo trzymałam się irokeza. Wzbił się w powietrze. Robił beczki, upuszczał i łapał mnie oraz inne sztuczki. Podwiózł moją osobę na tę polankę co opuściłam. Pożegnałam się z nim, ale nie odleciał.
-Oh... Czy chciałbyś może... ekhm...zostać moim towarzyszem? -Spojrzałam z dołu na smoka. On tylko pokiwał głową. 

Od Kari

Jako duch umiałam latać i tak leciałam...i leciałam...i zobaczyłam...stworka przyczepionego do bomby!Adrenalina oczywiście mi podskoczyła no bo kurcze słyszałam to denerwujące pi!Pi!Pi!Podleciałam bliżej i przyjrzałam się licznikowi bomby, pokazywał, że za dokładnie za dwie minuty wybuch. Pomyślałam ,,Jestem duchem, nic mi się nie stanie, ale stworkowi to już gorzej." Rozszarpałam liny trzymające go i wtedy się do mnie przytulił nie widziałam wtedy jeszcze...że umie latać!Poleciałyśmy razem wyrzucić tą bombę do morza na szczęście wybuchło w wodzie była to część wody gdzie nie było ryb.Pogadałyśmy sobie o tym jak się tam znalazła i zadała pytanie:
-Skąd wiesz, że jestem dziewczyną?
-Instynkt.-powiedziałam krótko
-Co to?!-rzekła zaniepokojona
-Co?
-To!-i spojrzała w bok był tak basior...
(Jakiś basior zechce pisać z duchem?)

Od Jasmin do Juan'a

- Ładny no nie ? - powiedziałam cicho, ale na tyle, aby można było mnie usłyszeć.
- Tak - odpowiedział. Widzieliśmy piękny wodospad.



- Chodźmy - zachęciłam go i ruszyliśmy w stronę jeziorka. Wzięłam rozbieg i po chwili Juan był cały mokry.
- Ej ! - krzyknął i ochlapał mnie. Gdy chciał się odwrócić złapałam go za ogon i wciągnęłam do wody...

< Juan ? >

Od Matt'a do Yuuki

- Matt - mruknąłem. Ziewnąłem i usiadłem obok Yuuki. Popatrzyła chwile na mnie i znów wbiła wzrok na zewnątrz.
- Taaa... - zacząłem drapać się po karku - Skąd jesteś ?
- Z watahy tajemnicy - powiedziała nieśmiało.
- Hmm... Jeszcze Cię tam nie widziałem.
- To ty tam należysz ?
- Tak. Chyba, że nie mogę - udałem przerażenie...

< Yuuki ? >

Towarzysz Kari

Rasa: Nieokreślona
Imię*: Farja
Zdrobnienie/ksywka: Farj
Wiek*: 2 lata
Charakter*: Do Farji trochę ciężko jest się zbliżyć. Nie zawsze wiadomo o czym z nią porozmawiać i o czym myśli, jest ostra dla innych.Jest usłuchana tylko swej właścicielce, ale w głębi serca jest na pewno sympatyczna, tylko trzeba ją bardzo dobrze poznać, ma traumatyczne przeżycia, można powiedzieć, że się boi nowych znajomości, nie jest cykorem.
Cechy charakterystyczne: długie uszy, skrzydła żółto-fioletowe, ognisty ogon, dziób
Żywioły*: Ogień
Moce*:
-latanie
-doskonały słuch
-podpalanie przedmiotów/osób ogonem
-głośny krzyk
Właściciel*: Duch-Kari

Od Jasmin do Jack'a

- Co ? A ! Tak idę - powiedziałam i zaczęłam biec za Jack'iem. Biegliśmy dobrą chwilę i czuliśmy jak smoczyca biegnie za nami. Udało nam się dobiec do jakiegoś skrzyżowania. Jack skręcił w lewo i po chwili byliśmy na zewnątrz.
- Wow ! Jeszcze raz ! - krzyknęłam gdy nagle naszym oczom ukazał się kolejny smok.



Zaczęliśmy uciekać, ale im dalej uciekaliśmy tym więcej było smoków. Nie zapamiętałam wszystkich, ale na pewno były wśród nich takie jak te.







Dobiegliśmy do pewnej polany i naszym oczom ukazał się największy z nich.



< Jack ? >

Od Nelivim do Rhavaen, Tamary

Uśmiechnęłam się wystawiając język pomiędzy kły. Usiadłam na mokrej od rosy trawie i zaczęłam merdać szarym ogonem.
-Ty też wyglądasz niczego sobie-W moich oczach jarzyły się iskry szczęścia. Nic dziwnego skoro ostatnich tygodni szukałam jakichkolwiek wilków bez skutku.-Co tam słychać u ciebie?
Obecność obcej wadery robiła się coraz bardziej niezręczna.
(Rhavaen,Tamara?)

Od Jasmin do Terror'a

- Nie chciałam podsłuchiwać, ale to od ciebie była ta walentynka dla Terror'a ? - Nel zwróciła się do mnie.
- Tak - powiedziałam i puściłam Terror'owi ,,oczko''.
- Masz może ochotę ? - zapytał Ter podając Neriel bombonierkę.
- Nie dziękuje. Właściwie muszę już iść - powiedziała i wyszła.
- Co to było ? - zapytał i udał, ze puszcza mi ,,oczko''.
- Nie wiem, myślałam, że coś wymyślisz ...

< Terror ? >

sobota, 21 lutego 2015

Kari powraca jako duch!


Imię*: Kari
Zdrobnienie/ksywka: Karinka
Wiek*: 3, 5 nieśmiertelna
Płeć*: Wadera
Stanowisko: Łucznik
Charakter*: Kari nauczyła się w wojsku wielu zasad wraz z -Jasmin, jest zdyscyplinowana i chętna do pomocy.W wojsku głodzono ją i brali na 5km spacery jest wytrzymałą waderą.Jest przyjacielska, opiekuńcza i waleczna.
Cechy charakterystyczne: Rude włosy, łuk, blizna na nodze i wisior z napisem "Wilczy agent 347"
Historia*: Od zawsze żyła w wojsku urodziła się tam, wychowywała, ale na misji zaczeła się wojna między jej wojskiem, a wojskiem rosyjskim.Matka i ojciec poświęcili się za nią i oczywiście umarli przed tym powiedzieli jej "Urodziliśmy się w watasze taj..."Uznała, że tajemnicy.
Żywioły*: Śmierci
Moce*: Zabijanie przez dotknięciem łuka i strzał, przywołanie demonów
Motto: C: Nie żyć, stracić chwilę, stracić chwilę jest za późno.
Rodzina*: Ma brata-Kovu(jeszcze przesiaduje w wojsku), siostra bliźniaczka-Jasmin
Partner*: Szuka
Zauroczony w...:w jakim kolwiek basiorze
Urodziny*: 32.03.2011
Majątek*: 300 WS
Właściciel*: mikki tikki

Od Rhavaen do Nelivim, Tamary

Przymknęła oczy z widocznym tylko dla Nelivim rozbawieniem, które zamalowało się na pysku Rhavaen na ułamek sekundy. Przechyliła lekko łeb przyglądając się znajomej już z normalnym zachowaniem.
-Dużo czasu minęło, Nelivim- przestąpiła z nogi na nogę- A ty wyglądasz nadal tak jak wtedy
Uniosła jedną brew w zaciekawieniu. Mimo, że kontrolowała większość emocji, nie panowała nad tymi, które ją opuszczały, gdy spotykała kogoś znajomego.
Zaintrygowało ją to, że kolorowa wilczyca nadal przechadzała się po lesie, chociaż i ona i Nelivim już dawno odkryły jej obecność

(Nelivim, Tamara?)

Od Juan'a do Jasmin

Powoli wchodziłem na drzewo, ale powolne wchodzenie mi się znudziło, więc paroma susami dostałem się na wyższą gałąź wymijając Jasmin.
-Hej uważaj tam!- krzyknęła wadera
Zatrzymałem się i spojrzałem na nią.
-Dzieckiem nie jestem!- krzyknąłem roześmiany
Wiem co teraz sobie myśli. "Mało mu do szczęścia potrzeba". I to w pewnym sensie prawda. W kolejnych susach dostałem się na szczyt drzewa. Zacząłem patrzeć na widoki. Po chwili dołączyła do mnie Jasmin.
(Jasmin? Przepraszam, że tak długo :c)

Od Belli

Biegłam ścieżką za uciekającym jeleniem. Lubiłam się bawić swoją zdobyczą więc to była czysta przyjemność. Zwierzę słabło z każdą chwilą. Gdy zwierze dotarło na małą polanę przewróciło się, a ja złapałam je i zakończyłam jego żywot. Gdy zjadłam pobiegłam dalej ścieżką. Dotarłam nad staw położyłam łapę na powierzchni wody i zamroziłam ją. Pobiegłam na sam środek jeziora. Zrobiłam bardzo długą zjeżdżalnię i zaczęłam zjeżdżać.
Była super zabawa ale szybko znudziła mi się. Pobiegłam dalej ścieżką zastanawiałam się co teraz mogła bym robić. Zobaczyłam cień jakiegoś wilka. Skoczyłam na niego.
- Cześć - powiedziałam.
Wilk próbował mnie odepchnąć.
- Możesz ze mnie zejść - powiedział gniewnie basior.
Z próbował znowu mnie odepchnąć, ale tym razem pozwoliłam mu wstać.
( Ktoś? )

piątek, 20 lutego 2015

Od Neriel do Shadow'a

Nel nerwowo dreptała w miejscu. Nadal była zdziwiona tym, że ktokolwiek w ogóle może ją kochać. Niepewnie spojrzała na Shadow'a. Ciekawe, co chciał jej dać. Piosenka wydawała się nieskończenie długa. W rzeczywistości trwała tylko kilka minut, ale dla Nel były to wieki. Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc końcową melodię.
- Wiesz, myślę, że ja Ciebie też... - wydukała lekko się rumieniąc. - To jak, idziemy? -dodała nieco pewniej.

Od Rhavaen do Kodoku

Patrzyła na niego lekko unosząc jedną brew.
-Miło, że w końcu to wydusiłeś- prychnęła sarkastycznie, poruszając końcówką ogona. Przekrzywiła lekko łeb przyglądając mu się bez entuzjazmu. Była chłodna, z minimalną mimiką pyska, acz uprzejma. Grzecznie czekała co dalej powie basior.

(Kodoku? Nic nie szkodzi, ja też nie miałam ostatnio weny)

Od Nelivim do Rhavaen, Tamary

Rozluźniłam mięśnie i posłałam jej łobuzierski uśmiech. Przełożyłam lewą łapę na prawą i ukłoniłam się.
-Witaj Rhavaen. Dawno się nie widziałyśmy.-Zamruczałam melodyjną tonacją.
Spojrzałam w oczy wilczycy. Były ciemne, lodowate pod względem uczuć. Pomiędzy drzewami przechadzała się bądź skradała jakaś wadera. Jeśli chciała się zakraść, nie udało się jej. Kolorowe futro tak kontrastowało z zielenią krzewów że trudno było jej nie zauważyć.
Prychnęłam. Ciekawe jak tak można polować, hmm... Na razie skupiłam się na starej znajomej.
(Rhavaen, Tamara?)

czwartek, 19 lutego 2015

Od Rhavaen do Nelivim, Tamara

Szła szybkim, wilczym krokiem. Jej łapy ledwo muskały leśną ściółkę. Zastrzygła uszami słysząc i wyczuwając znajomą aurę. Zaryła pazurami o ziemię, obracając się jednocześnie gwałtownie w lewo. Wskoczyła między krzaki.
Na jej pysku pojawił się cień uśmiechu.
-Witaj Nelivim- powiedziała cichym, melodyjnym głosem
Gdzieś między drzewami mignęła jej wilczyca o kolorowym futrze i dziwnych słuchawkach na łbie

(Nelivim? Tamara?)

Od Kodoku do Rhavaen

-To dobrze. -Odetchnęła z ulgą mama.
-To skoro szukasz, masz świetną okazję by przestać... -Mruknąłem i przewróciłem oczami. Czemu mama nie potrafi zapytać czy chce dołączyć do tej watahy? Przecież to nic niezwykłego. W końcu przełknęła ślinę i się o to spytała. Chyba po raz pierwszy patrzyłem z ciekawością na przebieg wydarzeń.
(Rhavaen? Przepraszam, że tak późno i krótko, ale brak natchnienia ;/ )

Od Estoni do Yuuki

-Chyba tak...-Powiedziałam nieco podekscytowana i przerażona.
-Ale chyba jesteśmy na terenie watahy???Spytała pośpiesznie i popatrzyła na mnie błagającym wzrokiem.
-Tak...-Oznajmiłam.-Tak mi się wydaje...-Dodałam nieco ciszej.Starałam się tym nie przejmować,chciałam się skupić tylko na naszym zapachu.Doprowadziłby mnie i Yuuki do watahy,niestety nie czułam żadnego,nawet najmniejszego zapachu. Miałam kompletnie zatkany nos przez te liście.Ich woń doprowadziła mnie do stanu zapchanego nosa.Starałam się tego nie okazywać po sobie,choć byłam pewna,że to widać.
-Yuuki?Gdzie jesteś?- Spytałam nie widząc mojej przyjaciółki.
(Yuuki?)

środa, 18 lutego 2015

Od Shadow'a do Neriel

Poczułem się trochę niepewnie. Zakołysałem się całym swoim ciałem. "Nogi! Przynajmniej raz bądźcie posłuszne kiedy trzeba!
-Wiesz? -Uśmiechnąłem się. - Ja w takich sprawach owijać w bawełnę.
Przełknąłem z trudem ślinę. Powiedzieć? Nie powiedzieć? Skoro już zacząłem wątek, to nie mogłem się wycofać.
-Kocham Cię Nel. Bardzo... Chodź ze mną gdzieś po tej piosence. Muszę Ci coś dać, ale zostawiłem to w jaskini.
(Neriel?)


Nowa wilczyca! ^^


Imię*: Tamara
Zdrobnienie/ksywka: Tara
Wiek*: 3 lata
Płeć*: Wadera
Stanowisko: Szpieg, Posłaniec
Charakter*: Tamara to inteligentna wilczyca. Trudno ją w czymś "zagiąć". Jest opanowana i posiada nad wyraz silną psychikę. To pewna siebie, skrupulatna realistka. Najpierw myśli, potem robi. Wie, czego chce i tego się kieruje. Czasem ironiczna,sarkastyczna, ale rzadko i zazwyczaj tylko dla wrogów. Na ogół jest przyjacielska, miła, otwarta. Wobec najbliższych potrafi być też skora do poświęceń. Dla swoich nieprzyjaciół umie być też wredna, bezlitosna i bezwzględna, pomimo, że na taką nie wygląda.
Cechy charakterystyczne: Bransolety na łapach (w tym jedna łapa zabandażowana)i ogonie, kolorowe futro, słuchawki i świecące na malinowo oczy.
Historia*: Tara wiodła szczęśliwe życie szczeniaka w jednej watasze... Do czasu, gdy poznała swoje moce.Kiedy inni dowiedzieli się, że Tamara potrafi władać nad czasem, wygnali ją. Tara błąkała się po różnych watahach, ale szybko ją z nich wyrzucano. Gdy miała 2,5 lat, odkryła u siebie jeszcze takie moce, jak przepowiadanie przyszłości, odczytywanie przeszłości i władanie nad najróżniejszymi melodiami/dźwiękami. Wędrując tak jeszcze przez pół roku, znalazła tą watahę, do której ostatecznie postanowiła dołączyć...
Żywioły*: Wilk Czasu i Muzyki
Moce*: Władanie nad czasem i różnymi dźwiękami.
Motto: "Jeśli chcesz zdobyć to, czego nigdy wcześniej nie miałeś, to musisz zrobić coś, czego nigdy wcześniej nie robiłeś..."
Rodzina*: W innej watasze.
Partner*: -
Zauroczony w...: Taki jeden...
Urodziny*: 27.02
Majątek*: 300WS
Właściciel*: Susu12

Od Yuuki do Matt'a

Niebo zaczynało się chmurzyć. Prawdopodobnie będzie padać. Jak zawsze biegłam po południu, ale dzisiaj na to nie zanosiło się. Lepiej było pomyśleć nad schronieniem. Pobiegłam przed siebie ( jak zawsze to robię ) na przełaj. Stanęłam. Spojrzałam na niebo, robiło się coraz ciemniejsze. Lada chwila lunie, a w okolicy nie było żadnej jaskini. Znowu zaczęłam biec, a już pierwsza kropla spadła na mój nos, kolejna na łapę. Wbiegłam na małą polankę, na której ( na całe szczęście ) była jaskinia. Bez namysłu weszłam do niej, a na zewnątrz rozpętało się prawdziwe piekło; błyskały błyskawic, jedna po drugiej, wiatr wiał nie umiłowanie, a szum deszczu zagłuszał wszystko. Zaczęłam rozglądać się po jaskini. Zobaczyłam wilka, chyba spał. Westchnęłam i usiadłam przy wejściu. Nie zanosiło się na to, żeby pogoda się polepszyła.
Prawie usnęłam, gdy rozległo się ziewanie. Obróciłam głowę i spojrzałam w stronę wilka. Nieprzytomnie patrzył się w podłogę, po czym spojrzał na wejście jaskini. Zauważył mnie. Wstałam, a on również.
- Chyba nie szybko się rozpogodzi - powiedział. Co prawda byłam tym zaskoczona.
- Raczej... - odparłam wbijając wzrok na zewnątrz. Nastała cisza - Jestem Yuuki - powiedziałam nagle

< Matt? >

Od Jasmin do Juan'a

Poprowadziłam go pod takie jedno drzewko, które raz przez przypadek znalazłam.



- Woow - powiedział.
- Ładne, prawda ? - zapytałam.
- Tak.
- Na co czekasz ? Właź tam - powiedziałam. Na drzewo weszłam pierwsza. Zaram potem dołączył do mnie Juan...

< Juan ? >

wtorek, 17 lutego 2015

Od Neriel do Shadow'a

Neriel uśmiechnęła się serdecznie. Więc walentynka była od Shadow'a. Serce skoczyło jej do gardła. Już miała rzucić się na basiora, ale powstrzymała tę chęć. Miss znów puściła wolną piosenkę.
- Bardzo mi się podoba. To moja pierwsza walentynka w życiu. - odparła.
W watesze Nel była swatką, może dlatego, że jej samej nikt nigdy nie pokochał? Wadera stała zmieszana, nie wiedząc, co powinna dalej począć. 
- Wiesz, to, co napisałam było... szczere. - wymamrotała ledwo dosłyszalnie.

<Shadow?>

poniedziałek, 16 lutego 2015

Od Jack'a do Jasmin

- Dobra to już powinniśmy iść - powiedziałem.
Mały smoczek wylądował na przeciwko Jasmin. Zaczął żałośnie piszczeć.
- Chyba myśli myśli że jesteś jego mamom - Zacząłem się śmiać
- A ty tatą - odparła Jasmin gdy smoczek skoczył na mnie.
- Dobry smok , a teraz zejdź ze mnie i idź pobawić się z mamom.
Zacząłem się kłócić z Jasmin o to kogo to wina że smoczek się wykluł gdy tu byliśmy. Gdy tak się kłóciliśmy jego prawdziwa matka wróciła ze zdobyczą w szponach.

http://pu.i.wp.pl/k,Mjc3NTQxMjgsNDY5NTQwODA=,f,Evilfer.jpg

- No dobra moja wina, a teraz wybacz ale nie chce zostać zjedzonym - opuściłem jaskinię w chwili gdy matka smocządka wylądowała na skalnej półce.
- Idziesz Jasmin znam najkrótszą drogę na dół.
( Jasmin? )

Od Terror'a do Jasmin

-To...dla mnie?-Spytałem.
-Tak...-Odpowiedziała.-Nie wiedziałam,jakie lubisz.Wzięłam wielosmakowom.-Dodała jakby była zła z tego powodu.
-I tak wyglądają pysznie.Dziękuje.Nie patrz się tak na nie,też będziesz je jeść.-Powiedziałem ze śmiechem.Tylko się uśmiechnęliśmy do siebie i natychmiast do jaskini wpadła Nel z rozpromienianą twarzą.Ja i Jasmin zerwaliśmy się na równe nogi.
(Jasmin?)

Od Matt'a

Siedziałem nad wodą. A konkretniej nad wodospadem. Muszę przyznać, był piękny.



Zamyśliłem się. Myślałem nad moja matką która nie żyje. Brakowało mi jej. Nagle usłyszałem trzepot skrzydeł. Podniosłem wzrok i ujrzałem feniksa.



Wskoczyłem na niego zanim cokolwiek zauważył i po chwili znalazłem się nad czyjąś jaskinią. Skoczyłem na nią i zajrzałem do środka, nikogo nie było więc wszedłem tam. Zasnąłem...

< Ktoś ? >

Od Jasmin do Jack'a

- No fajne - powiedziałam oglądając jajo - długo tu leży ?
- Chyba tak.
- To dobrze.
- Co ? - zapytał.
- Nie ,, co '' tylko proszę - skarciłam go. Nagle jajko zaczęło całe się trząść i pękać. Staliśmy jak zamurowani. Po chwili po jaskini latał piękny ognisty smok.



< Jack ? Sorki brak weny >

Od Jasmin do Terror'a

-Ja ciebie też - powiedziałam schodząc z niego - Napisałeś piękny wiersz.
- Dziękuje, ale jest jedna osoba piękniejsza od niego...
- Bella ? Ta co została Miss Zimy ?
- Nie - powiedział i uśmiechnął się. Wiedziałam, że chodzi o mnie więc powiedziałam tylko :
- Chodź do mnie do jaskini. Mam coś dla ciebie, ale tu może ktoś coś zobaczyć. No wiesz o co chodzi.
- No pewnie - powiedział . Zabrałam go do mojej jaskini. Wyciągnęłam bombonierkę czekoladek i pocałowałam go.
- Proszę, to dla ciebie ...

< Terror ? >

niedziela, 15 lutego 2015

Od Terror'a do Jasmin

Obrywałem płatki kwiatu,gdy nagle do jaskini wpadła Jasmin.Jej widok mnie ucieszył.Rzuciła mi się na szyje przewracając mnie przy okazji.Była taka rozpromieniona...
-Terror...-powiedziała jakby nie wiedziała co powiedzieć.Tylko oparła głowę o mój kark w milczeniu.Wiedzialem,że znalazła kartkę i ją przeczytała.
-Kocham cię,Jasmin.-Powiedziałem.
(Jasmin?)

Od Jasmin do Terror'a

Po spacerze wróciłam do jaskini. Zobaczyłam tam piękną figurkę przedstawiającą dwa wilki, pięknie zdobioną kartkę i czerwoną różę ...
- ciekawe kto to ? - powiedziałam trochę ironicznie. Westchnęłam. Przeczytałam wiersz pisany błękitnym pochyłym pismem, a w pamięci zostały mi słowa : ,, Jednak jedno tylko pamiętaj-kocham Cię szczerze. '' Szczerze ? Chciało mi się płakać. Nigdy nie sądziłam, że ktoś mnie... kocha. Wiedziałam, ze to Terror. Pismo świeciło niczym księżyc. Wzięłam list i różę i pobiegłam do jego jaskini. Siedział przed nią i obrywał stokrotkę z płatków. Podeszłam powoli tak, aby mnie nie zauważył. Podniósł lekko łeb, a ja rzuciłam mu się na szyję ...

< Terror ? >

Od Shadow'a do Neriel

Nie wiedziałem od czego zacząć. Znowu Miss włączyła wolną piosenkę. Byłem nieco wystraszony. Z trudem myślałem, co by tu najpierw powiedzieć. Jakimś cudem wybełkotałem:
-Dziękuję za walentynkę. A Tobie się podobała ta, którą dostałaś?
Spojrzałem waderze w oczy, nieco przekrzywiając łeb.
(Neriel?)

Od Terror'a do Jasmin

Wczoraj były Walentynki,a ja nawet jednej nie wysłałem.Nie czułbym się tak,gdyby Jasmin nie dała mi jednej.Wpadłem na pewnien pomysł.Wziąłem kawałek drewna do pyska.Znałem grogę do jaskini,w której było pełno roż.Właśnie biegłem w tamtym kierunku.Gdy już stanąłem przy pięknie pachnących różach zerwałem jedną.Kawałek drewna położyłem na ziemi i zabrałem się do pracy.Rzeźbiłem właśnie dwa wilki leżące obok siebie.Skończyłem kilka minut później.Następnie sięgnąłem po kartke papieru.Znałem pewne zaklęcie Księżycowe.Zacząłem mówić słowa,a one pojawiały się na kartce.Po pewnym czasie skończyłem.Druk był pochylony i niebieski.Słowa były następujące:
Dawno temu,Ty i ja,
Biegaliśmy w nocy i za dnia.
Bardzo Cię polubilem,
Ale uczucia swoje skryłem...
Mam nadzieję,że mi wybaczysz,
Spóźnioną Walentynkę...
Strasznie mi głupio,
Mówie szczerze,
Jednak jedno tylko pamiętaj-kocham Cię szczerze.

Po sprawdzeniu,czy tekst ma jakikolwiek sens poszedłem do jaskini Jasmin.Zostawiłem tam drewnianą figurkę,spóźnioną Walentynkę i czerwoną różę.
(Jasmin?)

Od Riven do Miss

Ale palnęłam głupotę.Spuściłam głowę.Miss poszła pierwsza do jaskini,a ja powoli poszłam za nią.Szybko dokonałyśmy formalności.
-No..dobrze jak chcesz zwiedzać z przewodnikiem czy bez?-spytała Miss
-Chyba wybieram opcję z przewodnikiem..-oparłam
-Świetnie!-powiedziała wadera-W takim razie chodźmy!
Skinęłam głową i ruszyłyśmy.
(Miss? brak weny :/)

Od Nel do Shadow'a

Nel patrzyła lekko zdziwiona. Z pyska Shadow'a nie znikał serdeczny uśmiech. Czyżby się domyślił? No jasne, że się domyślił głupia! Przecież właśnie o to ci chodziło... W głowie roiło się jej od najróżniejszych myśli. 
- Czy mógłbym zaprosić Panią do tańca? - zapytał.
Nel chwilę milczała. Po ostatnim tańcu miała bardzo miłe wspomnienia...  Właściwie, od dawna czekała na kolejną okazję.
- Ależ oczywiście! - odparła.
Odwzajemniła uśmiech, po czym podeszła do basiora. Miała nadzieję, że tym razem Luna się nie wtrąci.

<Shadow?>

sobota, 14 lutego 2015

Od Rhavaen do Kodoku

-Można powiedzieć, że szukam watahy- powiedziałam cicho. Spojrzałam zimno na Hisokę. Byłam obojętna, przyzwyczaiłam się do tego, że ludzie (i inne stworzenia) czują się nieswojo w moim otoczeniu.
-Nie przeszkodził mi w niczym- syknęłam, lekko przekrzywiając głowę. Spojrzałam z góry na szczeniaka, w moich oczach pojawił się cień, ale zniknął tak szybko jak się pojawił.

(Kodoku?)

Od Nelivim

Biegłam bez celu. Sierść mierzwił mi przyjemnie wiatr. Starałam się ignorować bodźce na ile to było możliwe. Po kilku minutach zwolniłam, a porównując tempo którym przemieszczałam się przed chwilą, a pomiędzy tym różnica była ogromna. Dobiegł mnie przyjemny, a zarazem palący nos zapach. Instynktownie ugięłam kolana. Przyczajona podeszłam do ofiary. Jednym susem doskoczyłam do gardła jelenia, w które wtopiłam zęby. Reszta ciała okaleczała roślinożercę ostrymi jak brzytwa pazurami. Jeleń zawył ostatni raz i osunął się na ziemię. Usatyswakcjonowana odsunęłam się i wbiłam zęby w kolejny punkt z którego obficie trysnęła krew. Gdy zaspokoiłam głód, zdałam sobie sprawę że ktoś mnie obserwuje. Warknęłam, ale dyskomfort zwyciężył. Uklęknęłam delikatnie i przewróciłam się po trawie. Wytarłam się, a rosa zmyła mi większość krwi  z futra. W mgnieniu oka przybrałam pozycję do walki. Po chwili warczenia skoncentrowałam się na nieznajomym. Wtedy do moich nozdrzy uderzył znajomy zapach. A może tylko tak mi się wydawało...
(Ktoś?)

Od Kodoku do Rhavaen

Po postawie mojej matki zauważyć, że była zdenerwowana. Nie rozumiem czemu. Często spotykała samotne wilki, więc czemu takie spięcie?
-Przepraszam za niego, jeśli Ci w czymś przeszkodził. -Podrapała się w kark z niemrawym uśmieszkiem. -Jak na siebie, jest zbyt wyrywny.
Odwróciłem głowę. Za mną Czarna Kita ciągnęła Hisokę za ogon. Przewróciłem oczami. "Tak się mądrzy a nawet z taką niezdarą nie daje sobie rady... żałosne." Pociągnąłem mamę za futro u nogi.
-Przejdź do rzeczy i zapytaj w końcu czy szuka watahy... - Szepnąłem bardzo cicho.
(Rhavaen?)

Nowa wilczyca! ^^


Tylko sierść szara z pojedynczymi fioletowymi kłosami.
Imię*:Nelivim
Zdrobnienie/ksywka: Nel, Neli
Wiek*:2,5 nieśmiertelna
Płeć*:Wadera
Stanowisko: Wartownik nocny, zabójca
Charakter*:Charakter Nel jest dość specyficzny. W jednym momencie może się śmiać, a w drugim warczeć lub próbować Cię zabić. Nie można jej uznać ani za optymistkę ani za pesymistkę. Zazwyczaj jest opanowana, ale los nie poszczędził jej poczucia humoru. Jeśli ją obrazisz, zaatakujesz lub coś innego co uzna za obrazę lub niebezpieczeństwo, nie pozostanie dłużna. Jako niebiański wilk jest uosobieniem doskonałości. Jest bardzo, bardzo szybka(i w locie i na ziemi), zwinna(zazwyczaj zdąży uchylić się przed atakiem), silna i piękna.
Cechy charakterystyczne: Szara sierść z pojedyńczymi, fioletowymi kłosami.
Historia*: Nel jest hybrydą anioła i szatana. Urodzona w niebiosach, wychowana na ziemi. Zawsze wyróżniała się spośród pobratyńców. Zależnie od sytuacji była Aniel, bądź Nivime. Rzucona klątwa miała utrzymać ją w postaci anioła, jednak efektem ubocznym były bolesne zmiany postaci zależnie od sytuacji. W  dniu szesnastych urodzin nastąpiła kolejna komplikacja. Nelivim zamieniła się w wadere. Odrzucona i sponiewierana uciekała aż natrafiła na Rhavaen. Rok przemierzały świat bez celu . Rozstały się i każda poszła w swoją stronę. Półtora roku później spotkały się w watasze.
Żywioły*:Ogień, powietrze, burza.
Moce*:Moc żywiołów oraz inne wyuczone.
Motto: ,,Niech się z ciebie śmieją że jesteś inna, oni wszyscy są tacy sami"
Rodzina*:Nie ma kontaktu z matką, ojciec i brat nie żyją.
Partner*: Szuka
Urodziny*:24 lipiec
Majątek*:300 WS
Właściciel*: simba03

Od Rhavaen do Kodoku

Zignorowałam małą waderę, lecz kiwnęłam głową na powitanie jej matce.
-Właśnie odpowiedziałeś na własne pytanie- mruknęłam.
Czułam się lekko nieswojo przebywając w towarzystwie większej ilości osób, ale podejrzewałam, że to przez przebywanie w samotności od wielu miesięcy.
Przyjrzałam się uważnie obu waderom, nie spuszczając wzroku z basiora.

(Kodoku?)

Od Shadow'a - Walentynki

Miss uhonorowała Bellę pięknym wiankiem. Nie znam się kwiatach, więc nawet nie zamierzam opisywać ich nic nieznaczących kolorów, bo wyszła by z tego katastrofa. Po ogłoszeniu wyników nie obchodziło mnie już.
-A teraz będzie trochę inaczej. Urządzimy maraton! Ten basior, który wygra będzie Misterem i zatańczy z Bellą! Ustawić się na start.
Nic mnie to nie obchodzi. Dla świętego spokoju ustawiłem się na starcie.
-Trasa jest odtąd to Drzewa Życia. Na miejsca! Gotowi! Start!
(Ktoś?)
Ps. Musi wygrać Terror.

Od Kodoku do Rhavaen

-Nie znam żadnej Rhavaen w Watasze Tajemnicy... Nie jesteś stąd, prawda?
W tej samej chwili przybiegła Czarna Kita z mamą. Red chciała mnie przewalić wbiegając na mój bok, ale jej się nie udało. Stałem nie wzruszony. Reddorouzu w rezultacie sama się przewaliła. Czekałem aż mama przytuli mnie i wyszepcze " Martwiłam się o ciebie. ", ale to nie nastąpiło. W sumie nie mam co się dziwić. Powitała się tylko grzecznie z waderą.
(Rhavaen?)

Od Rhavaen do Kodoku

Zatrzymałam się niespiesznie po czym odwróciłam się w tym samym tempie. Spojrzałam na niego zimno. Uniosłam lekko łeb. Oczy miałam czerwone z czarną, kocią źrenicą.
-Rhavaen- powiedziałam krótko
Stałam spokojnie, trzymając jedną łapę ugiętą, a uczy postawione pionowo.
"To facet" stwierdziła Amadieh
"Basior" poprawiłam ją
"Oj tam" prychnęła
Uniosłam jedną brew w pytającym geście

(Kodoku?)

Od Kodoku do Rhavaen

-Chwila! - Krzyknąłem i wybiegłem zza wzniesienia. - Nie będę kłamał. Boję się trochę. Powiesz mi kim jesteś?
Z trudem przełknąłem ślinę. "Może to było zbyt śmiałe? Zaraz mnie rozszarpie? Czy na prawdę się boję ? " Te pytania nurtowały moją głowę przez ułamek sekundy. Widziałem jak Sokka przejechał łapą po pysku, co miało oznaczać "Jesteś aż tak głupi czy tylko udajesz?". Spojrzałem odważnie na wilka. Dopiero teraz zauważyłem, że to wadera.
(Rhavaen?)

Od Yuuki do Estoni

Znowu się obejrzałam. Estonia była coraz blisko mnie. Przyspieszyłam. Gnałam przed siebie, ale wadera nie ustępowała. Nagle straciłam grunt pod nogami i poturlałam się po trawie na dół. Widocznie było to jakieś wzgórze.
Otrząsnęłam się na podnóżu tego wzgórza. Estonia podeszła do mnie ze śmiechem.
- Nic ci nie jest? - zapytała.
- Nie, nic, dzięki - powiedziałam otrząsając się z trawy. Rozejrzałam się wokoło. Podmuch zimnego wiatru rozwiał nam sierść.
- Gdzie jesteśmy? - spytałam.
- Nie wiem.
- Czyli zgubiłyśmy się, prawda? - uśmiechnęłam się lekko.

< Estonia? Prawda? c: >

Od Shadow'a do Nel

Patrzyłem trochę oniemiały na kartkę walentynkową i  próbowałem przy.
"Pocałunkiem nieśmiałym mnie urzekłeś,"  - I wszystko jasne. To Nel. Od śmierci Lisy nie pocałowałem żadnej innej. Jak się ucieszyłem, wiem chyba tylko ja. Ona raczej mojej nie rozpozna. Podszedłem do niej śmiało
-Czy mógłbym zaprosić Panią do tańca? -Zatoczyłem łapą okrąg. Mówiąc to uśmiech nie znikał mi z pyska.
(Neriel?)

Od Rhavaen - Walentynki

Patrzyłam na wilki z mojej kryjówki, z której tak naprawdę można było mnie zobaczyć, ale mniejsza. Leżałam pod krzakiem, wylegując się w najlepsze. Jeden z wilków- chyba Amean rozdawał jakieś kartki.
Nie uczestniczyłam w głosowaniu. Ziewnęłam znudzona, po czym położyłam łeb na przednich łapach.
"Niezła impreza" parsknęła Amadieh
"Yhy, daruj sobie. Nawet Satoru w Lunren było ..." zamilkłam, uświadamiając sobie, że przekroczyłam tą cieniutką granicę w mojej głowie, którą sama ustanowiłam.
Przymknęłam oczy ignorując bolesne obrazy, które demonica poczęła mi podsyłać

(Ktoś?)

Od Rhavaen do Kodoku

Zawarczałam na nie cicho. Spojrzałam na każdą spode łba. Jak śmiały przerywać mi posiłek..?
Kolejne moje warknięcia tylko jeszcze bardziej je ośmieliły.
-Koniec tej zabawy- syknęłam lodowato. Z kącików moich oczu wypłynął zielony dym, a ja ryknęłam gardłowo. Sierść wzdłuż kręgosłupa stanęła. Uniosłam górną wargę odsłaniając perłowe kły. Mimo wszystko nie widać było po mnie gniewu- wręcz odwrotnie- lodowate czarne oczy wpatrywały się w stworzenie.
Hiena bezczelnie dorwała się do mojego zająca.
Gwałtownym skokiem uderzyłam ją barkiem w bark, zwalając z nóg. Drogę ucieczki dwóm pozostałym zablokowała ściana z zielonych płomieni. Stworzenie, na które wpadłam nie zdążyło się podnieść; rozszarpałam mu gardło.
Obie hieny próbowały mnie ugryźć- zwinnie unikałam ich ciosów, odskakując, wydając się, w ostatnim momencie.
Ehhh, gdybym to była w ludzkiej postaci. I miała moją broń! Zrobiłabym z nich posiekane mielone.
Stanęłam nad hieną, która drgała w agonii. Spojrzałam na nią z politowaniem. Odwróciłam się i w tym samym momencie ruszyłam truchtem. Straciłam apetyt

(Kodoku?)

Walentynki ♥

Wszyscy usiedli w blasku słabnącego ognia. Wilki zmęczone zabawą rozmawiały przyciszonymi głosami. To była idealna okazja na rozdanie kart walentynkowych. Nie było ich zbyt wiele, ale przecież nie wszyscy są w kimś zakochani. Nel jeszcze raz sprawdziła, czy ma przy sobie wszystkie walentynki. Właściwie, to nie miała na co czekać. Czas przekazać miłosne wierszyki czekającym w napięciu członkom watahy! Wadera postanowiła zacząć od Terror'a. Podeszła do niego pośpiesznie, po czym uśmiechnęła się i podała mu karteczkę.

Do Terror'a

Znasz mnie dobrze.
 Przy mnie zmieniłeś się demona.
 Dużo ze sobą pisaliśmy. Myślę, że
 wiesz kto do ciebie pisze.
 Mam dla ciebie krótki wierszyk.

Są wilki, których potrzebuję.
Są wilki, których kocham.
I są wilki tak jak Ty,
których się potrzebuje,
bo się ich tak bardzo kocha...
Zgadniesz kto to ?

Basior był widocznie zdziwiony, pośpiesznie odebrał Neriel walentynkę i odszedł w głąb lasu, zapewne, żeby ją przeczytać. Złapała kolejną kartę. Kto następny? Los wybrał Estonię. Wielkooka skierowała się w jej stronę. Położyła przed prawie śpiącą Estonią różową kopertę. Wadera natychmiast się rozbudziła. Dyskretnie otworzyła i przeczytała zawartość koperty.

Do Estoni

Serce nie musi być duże
- by przyjaźń dawało.
Wystarczy takie maleńkie
- żeby uczucia skrywało.
Więc moje serce
- choć jak muszelka malutkie,
Jest pełne zmysłów i uczuć
- i jak płomień cieplutkie.
Serce jest jak ogród,
- w którym rosną przyjaźni kwiaty,
I każdy kto pielęgnuje je.
- jest to wilk bogaty.

Nel wzrokiem poszukała Shadow'a. Siedział w cieniu drzewa, z dala od blasku ognia. Patrzył gdzieś nieprzytomnym wzrokiem. Wadera nerwowo przełknęła ślinę. Wiedziała, że musi się odważyć. Zresztą, walentynka była anonimowa, nie mógł się domyślić, kto ją dla niego napisał... Niepewnie 
i niemiłosiernie powoli podeszła do basiora. Podała mu kartę i odbiegła, jakby ją kto gonił.

Do Shadow'a

Pocałunkiem nieśmiałym mnie urzekłeś,
Złożonym wśród głośnej muzyki i krzyku tłumu.
Pewnie swe kroki stawiałeś,
Podszedłeś i oddech zabrałeś.
Mętlik mam w głowie, co począć powinnam?
Dzień ten tak odległy, pamiętasz go jeszcze?
Czy też w zapomnienie poszedł pośpiesznie?
Nie wiem, może nigdy się nie dowiem.
Czy to uczucie miłością się zowie?
Długo tłamszę to w sobie.
Kiedyś może Ci powiem...
W mym sercu rozkwita promyk nadziei,
Że już nigdy nic nas nie rozdzieli...

··Wierszowa Amatorka.··

W łapie ściskała ostatnią walentynkę. Serce biło jej jak szalone. Walentynka była zaadresowana do niej. Ciekawe kto to? Czy ktoś ją lubi, kocha, a może za nią szaleje? Tego nie wiedziała. I może lepiej, żeby tak zostało... Pewnie umarłaby z radości.

Do Nel 

Ten skromny widoczek,
Dla pięknych Twych oczek.
Na Świętego Walentego,
W dniu zakochanego.
Czytając choć pomyśl przez chwilę,
Że ten co wysyła.
Wspomina i kocha Cię mile.

Od Estoni do Yuuki



-Spoko-powiedziałam i łapą wpchnęłam Yuuki do wody.-Nie szkodzi,naprawdę.-Dodałam ze śmiechem.Gdy wadera wyłoniła się z wody skoczyła na mnie.
-Ty zaczęłaś!-Krzyknęłam ze śmiechem udając oburzenie.Wstałam i Yuuki ponownie wylądowała w wodzie.
-Śmieszne-powiedziała i podstawiła mi łapę.Wpadłam pyskiem do wody.Miarka się przebrała.Ruszyłam za waderą,która uciekała śmiejąc się.Biegłam na ttle szyvko,że dogoniłam ją po kilku sekundach.W tej samej chwili Yuuki obejrzała się za siebie i przyśpieszyła.Delikatny wietrzyk rozwiewał moją sierść.

(Yuuki?)

Od Ameana - Walentynki

Wszystko przygotowane. Scena, dekoracje, muzyka, żywność, zabawy, miejsce na ognisko -przygotowane. Pamiętam jak Miss ogłaszała kiedy odbędzie się festiwal... Ale chwila! Nie podała gdzie się to odbędzie. Do rozpoczęcia zostało tylko pół godziny. Natychmiast pognałem powiadomić. Akurat każdy rozmawiał z kimś innym, więc zdążyłem. Wszyscy zeszli się na plaży. Wszedłem na scenę i donośnym głosem powiedziałem:
-Kochane wilki! Z okazji walentynek chciałbym życzyć Wam wszystkiego najlepszego i znalezienia drugiej połówki. Teraz możemy zacząć zabawę! Pierwszą atrakcją tego dnia są wybory Miss! Panowie, rozdam Wam zaraz karteczki, na której napiszecie trawą imię najpiękniejszej wadery z watahy i wrzucicie ją do tego pudełka. - Wskazałem na pudełko obok sceny.
Zszedłem na dół. Wszystkim rozdałem karteczkę. Jeszcze ja musiałem się zastanowić nad swoją odpowiedzią. Po krótkim namyśle, napisałem na karteczce nieco pokracznie "Neriel". "Dobrze, że to ja będę to czytał..." pomyślałem. Gdy każdy wrzucił kartkę, kazałem waderom ustawić się na scenie.
Z wielkim napięciem czytałem napisy na karteczkach.
-Wygrała... Bella! Gratulację...
(Ktoś? )

Od Kodoku do Rhavaen

Nagle coś zaciągnęło mnie za pagórek.
-Gdzie ty się durniu wybierasz?! -Krzyknął szeptem Hisoka. Wyglądało to bardzo zabawnie.-Przecież matka zabroniła Ci tu przychodzić!
-Huh? Ty się o mnie martwisz? Hah...
W tej chwili usłyszałem nietypowy śmiech. Wyjrzałem zza wzniesienie i zauważyłem trzy takie same stworzenia podchodzące bliżej wilka, którego ominąłem.


(Rhavaen?)

Od Rhavaen do Kodoku

Podniosłam się na przednich łapach, jedną przyciskając do ziemi moją zdobycz. Sierść na moim grzbiecie unosiła się i opadała. Patrzyłam na wilka, który biegł sobie beztrosko.
Z jednej strony oburzyło mnie to, że nawet nie zwrócił na mnie uwagi, z drugiej sądziłam, że tak było lepiej.
Straciłam nim zainteresowanie, wracając do przerwanego posiłku. Mimo wszystko dokładnie słuchałam wszystkiego, trzymając napięte mięśnie, gotowe do skoku

(Kodoku?)

piątek, 13 lutego 2015

Od Belli do Miss, Shadow'a

- Shadow chodź ty - zawołała Miss.
Shadoł zeskoczył z drzewa i wylądował koło Miss.
- Bello poznaj Shadowa , Shadoł poznaj Bellę.
- Ta cześć. - powiedziałam. Myślałam ,że Miss żartowała mówiąc ,że kogoś spotkamy.
Shadow przyglądał mi się chwilę zanim coś powiedział.
- Cześć.
( Miss? )

Od Yuuki do Estonii

Ruszyłyśmy przed siebie. Biegłyśmy między drzewami, aż zatrzymałyśmy się przy klifie. Podeszłyśmy bliżej krawędzi. Widoki były piękne. Można było zobaczyć całą okolicę. Niedaleko płyną strumyk. Woda migotała pod światłem księżyca.
- Biegniemy do tego strumienia? - zapytała.
- Jasne - odparłam.
Ruszyłyśmy truchtem, który po chwili zamienił się w bieg. Byłyśmy blisko brzegu, gdy potknęłam się i wleciałam do wody pociągając za sobą waderę. Zaczęłyśmy się śmiać.
- Wybacz - powiedziałam wstając.

< Estonia? C: >

Od Kodoku do Rhavaen

Mama uczyła odwagi Czarną Kitę*. Moim zdaniem to nie da rezultatu. Z odwagą należy się urodzić. Ja w tym czasie zapuściłem się w dalsze tereny. Chyba po raz pierwszy zobaczyłem cmentarzysko.
"Ale tu pięknie..." pomyślałem omijając truchtem wielkie żebra. Śmiem przypuszczać, że żyły tu albo słonie albo dinozaury.  Raczej to pierwsze. Nagle wybiegając zza jakiegoś niewysokiego pagórka, zauważyłem jakiegoś wilka. Nie zatrzymałem się. Biegłem dalej nie zwracając uwagi na wilka.
(Rhavaen?)
*Czarna Kita - przezwisko Reddorouzu używane tylko przez Kodoku.

Od Miss do Belli

Podrapałam się po karku. Nie każdy zachowuje się jakoś tak dziecinnie, oprócz Shadow'a i niej. Pomyślałam, że warto by ich zapoznać. Może go spotkamy? Często przesiaduje na plaży, więc tam właśnie ją zaprowadzę. 
-Chodź. -Powiedziałam nieco cicho. - Możliwe, że kogoś tam spotkamy...
No i oczywiście, jakby inaczej? Shadow leżał sobie na grubej gałęzi pobliskiego drzewa.
(Bella?)

Od Miss do Riven

-To niedorzeczność! -Zaśmiałam się. - Tu nie ma ludzi. To nie ten wymiar.
Moja mała Reddorouzu schowała się przerażona do jaskini. Kodoku patrzył ciekawym spojrzeniem w stronę skąd wydobył się odgłos.
-Nie mam nic do roboty. Idę sprawdzić co to jest. -Powiedział, udając znudzenie, po czym wielkimi susami pognał w stronę odgłosu. Ledwo co zdążyłam krzyknąć "Uważaj na siebie!" a już zniknął mi z pola widzenia.
-Chodź do mojej jaskini. Tam wypełnimy formalności.
(Riven?)

Odejście

Megan odchodzi z watahy.

czwartek, 12 lutego 2015

Od Rhavaen

Od wielu godzin nękałam królika, który został przeze mnie zmuszony do panicznej ucieczki. Zwierzak ledwo dychał, a ja migałam mu przed nosem, przeskakując z jednej plamy cienia do drugiej. Wydał z siebie dziwny skrzek i uskoczył gwałtownie w bok, gdy wykonałam markowany atak. Zamruczałam gardłowo ruszając za nim, długim i bezszelestnym wilczym krokiem.
W końcu znudziła mnie ta zabawa. Bez ceregieli rzuciłam się na biedaka i kłapnięciem szczęki skręciłam mu kark. Soczysta posoka wlała się do mojego gardła.
"Rozerwij mu trzewia!" zapiszczała Amadieh w mojej głowie.
"A po co? Chcesz się dowiedzieć co dzisiaj jadł..." sama odpowiedziałam na swoje pytanie
"Aha. Może marcheweczkę, albo coś w tym rodzaju.."
Przewróciłam oczami ignorując kolejny jej monolog. Położyłam się leniwie na trawie, rozszarpują zębami martwe ciałko królika. Dopiero teraz dotarło do mnie gdzie się zapędziłam.
Było to miejsce opustoszałe, pełne gruzów. Sępy latały nad moją głową łapczywie spoglądając na mój łup. Byłam na jakimś cmętarzysku.
Już wcześniej wyczułam aurę innego wilka. Mało mi to odpowiadało. Sierść na moim grzbiecie uniosła się lekko.

(Prosiłabym o niepisanie tego co mówi Rhavaen! Ani tego co czuje ani jak reaguje! Ona reaguje zupełnie inaczej niż ktokolwiek może to przewidzieć! Jej zachowanie- to jak reaguje co mówi co robi to MOJA sprawa i nie chcę żeby ktokolwiek robił to za mnie)

(Ktoś?)

środa, 11 lutego 2015

Od Juan'a do Jasmin

-Miło mi Cię poznać Jasmin-powiedziałem-Znasz jakąś watahę czy....coś?
Wadera wyglądała na zaskoczoną.
-W sumie...to jesteś na jej terenie...-odparła
-Tak?..o...-powiedziałem lekko speszony-To zaprowadzisz mnie do alfy?
-Jasne-powiedziała-ale najpierw...Jak masz na imię?
-Gdzie moje maniery?-powiedziałem-Juan
-Ok..Juan..chodź za mną-rzekła i poszła przed siebie
Poszedłem za nią.
<Jasmin? brak weny.. :/>

Od Estoni do Yuuki

-Aha.-Odpowiedziałam.Pobiegłyśmy dalej poprzez drzewa,słysząc szepty gwiazd.Spojrzałam na jedną,była wyjątkowa.Lśniła srebrnym blaskiem omiatając swoje towarzystwo pięknem.Wszystkie gwiazdy były zimne i szare przy tej jednej,wspaniałej gwieździe.Nagle usłyszałam słowa Yuuki:
-Gdzie biegniemy?-Spytała.
-Przed siebie.Gdziekolwiek,gzie tylko zdołamy.Nie myśl o tym,gdzie biegniesz,ale o tym,co cię otacza.-Powiedziałam.Zawsze sobie powtarzałam te słowa,gdy tylko się zgubiłam.
(Yuuki?Sory za długie nie odpisywanie,ale miałam problemy w szkole ;)

Nowa wilczyca! ^^


Imię*: Rhavaen
Zdrobnienie/ksywka: Rhav
Wiek*: wygląd 4 lata/ nieśmiertelna (około 8 tysięcy lat)
Płeć*: Wadera
Stanowisko: Wartownik nocny
Charakter*: Rhavaen jest typową samotnicą. Ma specyficzne poczucie humoru, mówi się, że nie posiada go wcale. Nie odzywa się często, robi to gdy uzna to za słuszne. Unika towarzystwa jak ognia- można ją znaleźć w najciemniejszych kątach, skąd obserwuje wszystko dookoła. Nie znosi przebywania z kimś innym, wystarczy jej towarzystwo demona, który istnieje w jej duszy. W rozmowie i zachowaniu wydaje się być niemiła. Rhavaen jest wilkiem cynicznym, sarkastycznym i sadystycznym (uwielbia znęcać się nad ofiarą). Wadera jest chłodna w stosunku do innych. Na jej pysku widniej zawsze obojętność (nie zmienia się to nawet w momencie zagrożenia życia). Jest osobą aż nader agresywną, chociaż nie widać tego zazwyczaj. Chłodna i bezlitosna już jako człowiek siała postrach wśród tysięcy istnień. Jako wilk nie zmieniła się aż za bardzo. Nadal jest cicha, lodowata i niedostępna. Nie radzę z nią zadzierać- w jakikolwiek sposób.
Jest przeraźliwie szybka i zwinna. Refleks, wypracowany przez wieki pomaga jej ujść z życiem. Nie jest jakoś specjalnie silna, lecz nadrabia to celnością i częstotliwością ataków.
Cechy charakterystyczne: czerwone oczy z czarnymi kocimi źrenicami (czego nie widać) z oczu wypływa zielony dym, gdy Rhavaen jest wściekła lub gdy używa swojej Mocy
Historia*: Kiedyś była człowiekiem. Nieśmiertelną kobietą o nadludzkich zdolnościach. Została zdradzona przez najbliższą siostrę, która wymordowała jej rodzinę. Podczas wykonywania krwawej zemsty, siostra przemieniła ją w zwierze, po czym wyzionęła ducha. Rhavaen szuka sposobu, by wrócić do dawnej postaci.
Żywioły*: Ciemność, demoniczny ogień
Moce*: Moc Zaświatów- służąca do zabijania, posiada również inne wyuczone przez wieki zdolności
Motto: "Przemoc rozwiązuje wszystkie problemy"
Rodzina*:nie żyje
Partner*: nie szuka
Zauroczony w...: nie
Urodziny*: 29.05.4846 pne
Majątek*: 300
Właściciel*: Moonrise

wtorek, 10 lutego 2015

Nowa wilczyca! ^^


Imię : Tasha
Ksywka : Tash , Ash
Wiek : 2 lata
Płec : Wadera
Stanowisko : Szpieg
Charakter : Jej charakter zmnienny jak pogoda. Raz potrafi śmiac się ze wszystkiego a czasami pożre cię żywcem. Nie jest odpowiedzialna, wręcz przeciwnie - chaotyczna , szalona i lekkoduszna. Nie boi się ostrzeżeń choc za nie srogo przepłaca. Tasha w dzieciństwie wyprawiała innym różne psikusy i do dzisiaj jest sprytna i cwana. Tasha dla innych jest niezbyt miła. Ma swój język i nie może utrzymac go za zębami. Jednak w ważnych chwilach ma poczucie powagi ale wcale się tak nie zachowuje. Ma swój honor i na żadne złe traktowanie się nie godzi. Nie obraża się często ale jak się obrazi to na amen. Jest wierna i przyjaźń jest największym skarbem w jej życiu.
Cechy charakterystyczne : Tasha posiada ognistozłote futro. Na prawym uchu ma srebrnego kolczyka. uszy na czubkach są czarne - jak i pazury. Wilczyca ma charakterystyczną obrożę z nietoperzym wisiorkiem. Tasha wyznacza się także swoimi zielonymi jak trawa oczami.
Historia : Wychowywało ją rodzeństwo. Rodzice zostali postrzeleni w lesie. Tasha całe życie przebywała z basiorami. Dobrze się dogadywała z samcami. Nie miała nigdy przyjaciela jej płci. Kiedy już dorosła postanowiła opuścic to miejsce i znalazła się tu.
Żywioły : Światło , Ogień
Moce : Błyskawice , elektrody w ciele , ognisty wzrok , płonące pazury - tylko tyle mocy zdążyła poznac.
Rodzina : Rodzeństwo: Severyn , Tous i Eryk z poza watahy, Rodzicie (+)
Partner : Szuka
Zauroczona w : Nie powie ^.^
Urodziny : 12 marca
Majątek : 300 WS
Właściciel : El.

Obserwatorzy